|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mikołajek
Administrator
Dołączył: 29 Sie 2007
Posty: 4659
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 50 razy Skąd: Poznań - Piątkowo Płeć:
|
Wysłany: Śro 19:13, 19 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Granmor napisał: | (...) Cytat: | Tego nikt się nie spodziewał. Oficjalnie możemy podać, iż spin off w którym miała wystąpić Bree Van De Kamp i który przeżywał problemy już przed rozpoczęciem kręcenia pilotażowego odcinka został skasowany. Jak jednak wiemy, Dana Delany miała podpisany kontrakt na cały pierwszy sezon tej produkcji. Scenarzyści spotkali się z aktorką i oto co wypracowali.... | (...) |
<center></center>
No ja p****ole!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Granmor
The Voice
Dołączył: 01 Wrz 2006
Posty: 2645
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 45 razy Skąd: Chorzów
|
Wysłany: Śro 19:21, 19 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Czekam na pozew od strony Marcii. Bo DD zadowolona. xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Q.m.c.
Administrator
Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 3710
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 50 razy Skąd: Section One Płeć:
|
Wysłany: Śro 19:53, 19 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Dana zadowolona, ja też jestem zadowolona a Marcia...niech się więcej z Teri nie spotyka (bo jakby ktoś nie wiedział to Marcia dostała ode mnie minusa ostatnio) xDDD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sahem
Super V.I.P.
Dołączył: 14 Cze 2007
Posty: 1963
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 53 razy Skąd: Pompeii
|
Wysłany: Czw 9:20, 20 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Q.m.c. napisał: | Dana zadowolona, ja też jestem zadowolona a Marcia...niech się więcej z Teri nie spotyka (bo jakby ktoś nie wiedział to Marcia dostała ode mnie minusa ostatnio) xDDD |
Marcia spotyka się z Teri?!
(offtop, bo jestem prawie całkowicie nie w temacie xP)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mikołajek
Administrator
Dołączył: 29 Sie 2007
Posty: 4659
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 50 razy Skąd: Poznań - Piątkowo Płeć:
|
Wysłany: Czw 16:52, 20 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Sahem napisał: | Q.m.c. napisał: | Dana zadowolona, ja też jestem zadowolona a Marcia...niech się więcej z Teri nie spotyka (bo jakby ktoś nie wiedział to Marcia dostała ode mnie minusa ostatnio) xDDD |
Marcia spotyka się z Teri?!
(offtop, bo jestem prawie całkowicie nie w temacie xP) |
Ja także.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Granmor
The Voice
Dołączył: 01 Wrz 2006
Posty: 2645
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 45 razy Skąd: Chorzów
|
Wysłany: Czw 18:42, 20 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Ally McBeal 6x03
Po pierwszej sprawie rozwodowej Richarda i Lizy Bump nie miałam kompletnie pojęcia co powiedzieć na temat adwokata Bump. Larry.... po rozprawie, zarówno on jak i John próbowali ze mną porozmawiać. Niezbyt mi się to widziało, więc... Czym prędzej uciekłam do damskiej toalety. Biegłam szybko, bowiem wyobraziłam sobie, że nie goni mnie Larry tylko inwazja Pigmejów a ta toaleta, była jedynym bezpiecznym miejscem.
-Ally? - usłyszałam damski głos, który wydawał się być bardzo odległy. Dopiero gdy poczułam na ramieniu dłoń, podskoczyłam przerażona.
- Och! - zerknęłam za siebie na rudowłosą kobietę zadziwionym wzrokiem.To była Megan Hilty, moja znajoma ze studiów - M-Megan, och, hej - wydukałam a potem się uśmiechnęłam.
- Tak dobrze Cię widzieć - rzekła Megan sztucznym tonem, uśmiechając się przy tym szeroko. Uściskała mnie.
- Ciebie, no, och, tia - machnęłam dłonią niezgrabnie w jej stronę, a potem opuszkami palców uszczypnęłam się w skroń - Ciebie też.
- Co słychać? - spytała nadal szczerząc się rudowłosa Pani prokurator -Słyszałam o Billy'm. Taka strata.
- Chcesz mi pomóc? - spytałam ignorując zupełnie jej uwagi.
- Pewnie! - ożywiła się wyraźnie Megan - Co mogę zrobić?
- Zagrać idiotkę - wypaliłam, po czym dodałam próbując wytłumaczyć co mam na myśli - Wyskoczyć stąd tak, by nikt nie zwrócił na mnie uwagi.
Po krótkiej chwili Megan wybiegła z toalety krzycząc, że Pigmeje atakują. Ja w tym czasie się wymknęłam. Prawie mi się to udało, ale dopiero wtedy zauważyłam, że John mnie obserwuje. Był zasmucony. Wyszeptałam tylko by mógł wyczytać to z ruchu moich warg. "Przepraszam".
Gdy wróciłam do domu Renee i Grega, na miejscu zastałam Renee i Whipper. Blodynka wyglądała tak jak ją zapamiętałam, kompletnie się nie zmieniła.
- Ally! - przywitała mnie od progu Renee z szerokim uśmiechem. Whipper powiodła wzrokiem za swoją czarnoskórą przyjaciółką i uśmiechnęła się pod nosem patrząc na mnie. Przypomniała mi się sala sądowa i te wszystkie sprawy, kiedy wzrok Whipper był pełen uprzejmości dla mnie i moich dziwnych klientów.
- He- he, hej - mruknęłam nieśmiało.
- Więc naprawdę się rozwodzi, tak? - spytała zaintrygowana Whipper.
- Mhm, mhm - potwierdziłam kiwając głową - A sędzią jest Ling.
- Thing? - mruknęła z niechęcią Whipper, jakby mając nadzieję, że już nigdy więcej o skośnookiej nie usłyszy. A potem spojrzała na Renee, która teraz przejęła rolę Whipper i sama była sędzią - Nie cierpię jej.
- Whipper to było tak dawno temu - odpowiedziała Renee nieco rozbawiona.
- Odebrała mi Richiego - oświadczyła blondynka - Przez nią znów schował się w swojej zimnej skorupie pełnej fishyzmów.
- Uch - mruknęłam zniechęcona tematem rozmowy.
W tym momencie usłyszałam nieśmiałe pukanie do frontowych drzwi. Gdy otworzyłam je, okazało się, że pukał John. Zbladłam widząc swojego przyjaciela, moja skóra była wręcz blada. W końcu uśmiechnęłam się pod nosem, nieco wymuszenie.
- Możemy pogadać? - spytał a jego wzrok błądził gdzieś po przedpokoju domu Renee.
- O czym John? Hm? O tym jak nie powiedziałeś mi o Nelle? O tym, że znów próbujesz dać jej klapsy? O czym, co?
W odpowiedzi John jedynie zagwizdał nosem, robił tak zawsze, gdy nie wiedział co ma odpowiedzieć i nie ma żadnych argumentów.
- To przez niego - oświadczył John pokazując palcem wskazującym niebo.
- Kogo? Och? Boga? - spytałam ożywiona - Taki był boski plan? Ślub z Nelle?
- Nie. To przez Barry'ego White'a. Jego śmierć. Mogę wejść?
Zmroziłam go spojrzeniem pełnym pogardy, aż wyobraziłam sobie jak zamienia się w lodową figurę. Ale wpuściłam go w końcu do środka, poszliśmy do mojego pokoju. Był zasmucony.
John rozejrzał się po wnętrzu, a następnie usiadł na miękkim łóżku.
- Przepraszam. Nie chciałem by...
- Dlaczego? spytałam wyraźnie zaintrygowana - Ty nie wróciłaś do niej ot tak, Wy bierzecie ślub. Ślubujecie sobie.
- Wiem to Ally do jasnej cholery! - wrzasnął John, czym mnie zaskoczył. Nawet rozmowa Renee i Whipper ucichła. Pewnie teraz podsłuchiwały - Pozwól mi wytłumaczyć.
- Chcesz? No to... dalej, tłumacz.
- Gdy odeszłaś z firmy... to było jak utrata Billego. To miejsce się zmieniło.
- Nie umarłam John - wycedziłam ze złością przez zęby - Byłam TAM, ale żyłam, a Wy.... Ty.... - machałam dłonią nie potrafiąc złożyć w całość zdania.
- Przepraszam - powtórzył spokojniej John - Porozmawiajmy o Larrym.
- Larry - jęknęłam siadając na łóżku obok Johna - Och, John, Larry...
- Wrócił.. - mruknął John.
- Wrócił - potwierdziłam skinieniem głowy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Q.m.c.
Administrator
Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 3710
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 50 razy Skąd: Section One Płeć:
|
Wysłany: Czw 19:18, 20 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Mikołajek napisał: |
Sahem napisał:
Q.m.c. napisał:
Dana zadowolona, ja też jestem zadowolona a Marcia...niech się więcej z Teri nie spotyka (bo jakby ktoś nie wiedział to Marcia dostała ode mnie minusa ostatnio) xDDD
Marcia spotyka się z Teri?!
(offtop, bo jestem prawie całkowicie nie w temacie xP)
Ja także.
|
Inaczej tego zdjęcia nie wytłumaczę...
Marcia musiała spotkać się z Teri w jakiejś klinice i zrobić sobie policzki xP Niestety...
Cytat: | Chcesz mi pomóc? - spytałam ignorując zupełnie jej uwagi.
- Pewnie! - ożywiła się wyraźnie Megan - Co mogę zrobić?
- Zagrać idiotkę - wypaliłam, po czym dodałam próbując wytłumaczyć co mam na myśli - Wyskoczyć stąd tak, by nikt nie zwrócił na mnie uwagi.
Po krótkiej chwili Megan wybiegła z toalety krzycząc, że Pigmeje atakują. Ja w tym czasie się wymknęłam | geeezez Megan xp
Myślałam, że je postać będzie bardziej....ee..."poważna" xDD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Granmor
The Voice
Dołączył: 01 Wrz 2006
Posty: 2645
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 45 razy Skąd: Chorzów
|
Wysłany: Wto 16:43, 02 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
Ally McBeal s06e04
Renee Raddick mimo iż była szanowaną sędzią, no cóż, nadal była Renee. Tą samą czarnoskórą ekscentryczką z którą mieszkałam tyle lat. No i jak to ona, postanowiła, że wykorzysta się to, iż jestem w Bostonie. Spotkało się więc koło bostońskich wiedźm, a ja wyobrażałam sobie, że zamiast barowego stolika, siedzimy wokół wielkiego kotła w którym gotowały się różne.. odpadki. Tak czy siak, oto siedziałyśmy w barze - Renee, Georgia, Nelle, Ling, Elaine, Whipper no i ja. Vonda śpiewała właśnie jedną z swoich piosenek, kiedy my piłyśmy kolorowe drinki. Nie spotkałyśmy się w takim gronie od naprawdę dawna.
- Zaraz dla Ciebie zaśpiewam! - oświadczyła podekscytowana Elaine, której oczy zabłyszczały na myśl o tym, że scena znów będzie do niej należeć.
- Zaczęło się... - westchnęła zmęczonym tonem Renee, wywracając przy tym oczyma.
- Renee - skarciłam ją wzrokiem, a potem przeniosłam do na Elaine - Dzięki, nie trzeba.
- Nalegam! - Elaine klasnęła w dłonie i zachwycona swoim pomysłem po chwili znikła.
- A ja proponuję toast - wtrąciła się Whipper z uśmiechem podnosząc swój kieliszek w którym miała mojito.
- Umrzyj wreszcie - odpowiedziała warknięciem Ling - Ile Ty masz lat? Nie powinnaś już gryźć ziemi?
- Mówiłaś coś, Thing? - spytała z złośliwym uśmiechem Whipper.
- Dobra już, cisza, Ling, cicho bądź - wtrąciła się Nelle.
- Słyszałam to twarde L - mruknęła Ling - A tak w ogóle, to ona zaczęła.
-Nieprawda! - oburzyła się Whipper rozglądając po twarzach reszty.
- Widzisz? Znowu! - warknęła Ling - Odzywa się!
- Toast! - wycedziłam przez zęby zdenerwowana, a potem w słowotoku dodałam - Toast! O czym, o kim, co? Czym?
- Za spotkanie - wtrąciła Renee z uśmiechem podnosząc swój kieliszek.
- Za nas - dodała Georgia, która dotychczas milczała. Uśmiechnęłam się patrząc na wdowę po Billym, a potem zerknęłam na Nelle.
- I młodą parę - dodałam.
- Tia - mruknęła znudzonym tonem Ling - Wychodzi za małego, śmiesznego człowieczka. To nie jest normalne. Takie geny marnować?
- Ling - Nelle uśmiechnęła się sztucznie, bardzo mocno akcentując L.
- Słyszałam! To znowu było....
Ale Ling nie zdążyła poskarżyć się ponownie na twarde L, bowiem na scenie pojawiła się już Elaine. Stała w świetle reflektora, tak jak lubiła najbardziej. Zaczęła śpiewać.
Ooooo-ooooh
He thinks I'm afraid
He oughta know I'm not
Why should I be scared?
I'm safe and sound because I got love
I got love
I got love
I got love, love, love, love, love, love, love, love, love!
I got love
I got love
Sweeter than a flower, growin' by the hour
'Cause I got love!
Sunshine shine
I got mine, yeah
Carve it on a willow
Talkin' to my pillow 'cause I got love
Every time I'm with him
I know I'm a lucky girl
For the first time in my life
I'm someone in this world
Podczas gdy Elaine śpiewała realizując się na scenie, ja postanowiłam udać się do baru. Wstałam więc od koła wiedź bostońskich.
- Porposzę cosmo - zwróciłam się do barmana siadając na krześle obok baru.
- Ally? - usłyszałam męski głos, ale wargi barmana się nie poruszyły. Zerknęłam więc w bok.
- Glenn? - spojrzałam zdziwiona na mężczyznę. Karmelek? Chłopaczek jak malowanie? Glenn Foy? TUTAJ? - Oh, hej - uśmiechnęłam się szeroko odgarniając włosy za ucho - Hej, hej, no, hej. Czeeść.
- Myślałem, że mieszkasz w Nowym Jorku - zmarszczył brwi uśmiechając przy tym szeroko i ukazując białe, równe zęby. Mógł reklamować pastę do zębów... i nawet wydawało mi się przez chwilę, że trzyma w dłoni tubkę z pastą i wskazuje na nią palcem wskazującym uśmiechając przy tym olśniewająco.
- Cóż - chrząknęłam i wzruszyłam ramionami - Ja też.
- Dobrze Cię widzieć- oświadczył Glenn szczerząc się tak, jak tylko on to potrafił. Był jak facet z okładki... przysięgam. Praktycznie widziałam nagłówki artykułów które otaczały tego sylwetka [miałem na myśli coś w stylu okładek Elle - wytłumaczenie autora]. A zanim nagłówki zniknęły, usłyszałam flash fotograficzny.
- Ciebie też - odpowiedziałam zerkając na swoje już nalane cosmo. Przysięgam na miłość Boską... nie mam pojęcia, kiedy się pojawiło. Karmelek mnie zaczarował. A potem stało się to, co zwykle się działo. Miałam słowotok - Jesteś singlem? To znaczy.. tu, teraz, sam. Myślałam, że...
- Ally, oddychaj - przerwał mi mój wywód Glenn uśmiechając nadal. Wpatrywał się we mnie tak, jakbym była naga. Mogłam być. Mogłabym być jak Sharon Stone w Nagim Instynkcie 2. I wiecie co? Nawet dużo nie trzeba by było poprawiać. Przez chwilę wyobraziłam sobie za to scenę z pierwszego, podczas której Sharon pokazuje to, co rzadko w telewizji się pokazuje. Ja byłam Sharon, Glenn policjantem. Ale po chwili znów byliśmy w barze, a ja znów miałam majtki.
- Okej - oświadczyłam po krótkiej chwili, spokojniejszym już tonem. Nawet się napiłam tego mojego cosmo.
- Nie, nie jestem już z Jenny jeśli oto pytasz - odpowiedział Glenn. Spojrzałam na niego szerzej otwierając oczy.
- Oh..... - zmarszczyłam brwi - Dlaczego?
- Było jak zawsze... po miesiącu były tylko kłótnie, kłótnie i kłótnie.
- Oh- powtórzyłam kiwając przy tym głową - Do zobaczenia.
- Mam nadzieję - odpowiedział Glenn znów uśmiechając się zawadiacko.
A ja wróciłam do stolika. Położyłam cosmo na nim a następnie oświadczyłam, jakby nigdy nic.
- Glenn tu jest - oświadczyłam.
- Glenn? Model z ogromnym.... zrobiony w Pingwinka? - spytała Georgia, a ja dostrzegłam pewien błysk w jej oku.
- Nie, inny. Glenn Foy. Adwokat który u nas pracował.
- Chłopaczek od Calvina Kleina? - spytała Nelle nieco zdziwiona. Też widocznie się tutaj go nie spodziewała.
- Och - Georgia z rozczarowaniem w oczach kiwnęła tylko głową.
Zerknęłam w stronę Glenna, który był zajęty zabawianiem jakiejś dziewczyny. Przez chwilę miałam wrażenie, że facet ma na sobie jedynie marynarkę i pozwala jej dotykać swoich mięśni brzucha które brak koszuli idealnie eksponował. A po chwili pojawił się Larry. Rozmawiał z Glennem. Przez chwilę wydawało mi się to dziwne, że Larry zna Glenna a na dodatek nie dziwi go brak koszuli u chłopaczka. Ale kiedy na scenie zamiast Elaine pojawiła się Adele, ja już wiedziałam, że znów fantazjuję.
I heard
That you're settled down
That you found a girl
And you're married now
I heard
That your dreams came true
Guess she gave you things
I didn't give to you
Old friend
Why are you so shy?
Ain't like you to hold back
Or hide from the light
- Ou, zamknij się! - wrzasnęłam na Adele wstając szybko z krzesła. Adele spojrzała na mnie zasmucona, a następnie rozpłynęła się w powietrzu. Następnie wszyscy się już we mnie wpatrywali. Przysięgam na Boga, miałam wrażenie, że usłyszałam kilkakrotnie "no nie, wróciła ta wariatka".
- Ally? Wszystko w porządku? - spytała zdziwiona Nelle. Uśmiechnęłam się tylko pod nosem i kiwnęłam głową.
- Muszę iść - odpowiedziałam.
- Skoro tak mówisz.. - mruknęła Nelle, a następnie nachyliła się w stronę Ling - Nadal nie bierze leków na te swoje...
Ale prawdą było to, że chciałam być sama. Musiałam przemyśleć to, w jakim położeniu się znalazłam. I o kim śpiewała Adele? Może powinnam czym prędzej wrócić do Myers & Myers?
Chciałam jednak zobaczyć ślub Johna. Zamyślona zderzyłam się z kimś. To była Megan.
- Tym razem obejdzie się bez Pigmejów? - spytała z uśmiechem.
- Oh, hej, hej - uśmiechnęłam się spoglądając na swoje buty - Co tam?
- To Ty mi powiedz, Ally - rzekła Megan - Wszystko w porządku?
- Mhm, mhm - kiwnęłam głową. Możemy się przejść i pogadać?
- Pewnie - oznajmiła Megan z uśmiechem.
No i porozmawiałyśmy. O Larrym, Maddie, ślubie Johna i Nelle, Glennie.... A ja czułam, jak moja przyjaźń z Megan po prostu... odżywa.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mikołajek
Administrator
Dołączył: 29 Sie 2007
Posty: 4659
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 50 razy Skąd: Poznań - Piątkowo Płeć:
|
Wysłany: Wto 17:23, 02 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
Granmor napisał: | (...)
He thinks I'm afraid
He oughta know I'm not
Why should I be scared?
I'm safe and sound because I got love
I got love
I got love
I got love, love, love, love, love, love, love, love, love!
I got love
I got love
Sweeter than a flower, growin' by the hour
'Cause I got love!
Sunshine shine
I got mine, yeah
Carve it on a willow
Talkin' to my pillow 'cause I got love
Every time I'm with him
I know I'm a lucky girl
For the first time in my life
I'm someone in this world
(...) |
Tu jest piosenka:
<object width="420" height="315"><param name="movie" value="//www.youtube.com/v/jeojx8PJvNc?version=3&hl=pl_PL"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="//www.youtube.com/v/jeojx8PJvNc?version=3&hl=pl_PL" type="application/x-shockwave-flash" width="420" height="315" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true"></embed></object>
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Q.m.c.
Administrator
Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 3710
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 50 razy Skąd: Section One Płeć:
|
Wysłany: Wto 18:44, 02 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
Cytat: | - Ally? Wszystko w porządku? - spytała zdziwiona Nelle. Uśmiechnęłam się tylko pod nosem i kiwnęłam głową.
- Muszę iść - odpowiedziałam.
- Skoro tak mówisz.. - mruknęła Nelle, a następnie nachyliła się w stronę Ling - Nadal nie bierze leków na te swoje... | a już myślałam, że tylko ja uważam, że Ally powinna "się leczyć" xDD
Cytat: | - Mhm, mhm - kiwnęłam głową. Możemy się przejść i pogadać?
- Pewnie - oznajmiła Megan z uśmiechem.
No i porozmawiałyśmy. O Larrym, Maddie, ślubie Johna i Nelle, Glennie.... A ja czułam, jak moja przyjaźń z Megan po prostu... odżywa. | Megan będzie "w stałej obsadzie"? xDD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Granmor
The Voice
Dołączył: 01 Wrz 2006
Posty: 2645
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 45 razy Skąd: Chorzów
|
Wysłany: Sob 12:12, 20 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
Odcinek 5.
- Cóż, ja też wybieram prawo. Ale w Bostonie – te słowa cąłą noc drażyły dziurę w mojej głowie. Tej nocy nie mogłam zasnąć, nie wiedząc dlaczego zaczęłam wspominać moment, kiedy Billy mnie opuścił za pierwszym razem. Za drugim razem zrobił to na sali sądowej umierając. Wstałam więc i czując, że póki co nie zasnę, postanowiłam zajrzeć do lodówki.
Gdy znalazłam się w kuchni, zauważyłam, że ktoś już w lodówce grzebie. Widziałam tylko kawałek tyłka wystający zza wielkich drzwi.
- Renee? - mruknęłam cicho by nie obudzić Grega, a gdy odpowiedziała mi cisza, dodałam – Muszę z Tobą porozmawiać, teraz – oparłam się o wyspę kuchenną i oglądałam noże kuchenne – To zabawne, ale... śnił mi się Billy – oznajmiłam z uśmiechem – Nie wiem dlaczego, może dlatego, że jesteście z Gregiem tacy szczęśliwi, albo też dlatego, że gdy chodziłam z Gregiem to zdradziłam go z Billym -Wspominałam moment, kiedy pożegnał się – prychnęłam kręcąc głową – Pożegnał to za dużo powiedziane, on – nawet nie zauważyłam, kiedy moje ręce gestykulowały żywo – Po prostu oświadczył, że do Michigan wyjeżdża. Ale dlaczego ja to teraz wspominam, Renee? - Postać za lodówką nie odpowiedziała ani słowem, co wydawało mi się teraz dziwne – Masz rację, to ma zwiazek z Larrym. Billy nie potrafił się odpowiednio pożegnać, a Larry....... oh Boże, Renee. On również nie potrafił.
W tym momencie postać zza lodówki się wychyliła, a mnie zmroziło to, że jak już pewnie się tego spodziewacie- był to Greg, a nie Renee. Spojrzał na mnie nieco zniesmaczony.
- I tak oto Ally McBeal po raz kolejny ponosi porażkę! - oświadczył jakiś głos, który przez chwilę wydawało mi się, że jest narracją mojego życia.
- Greeeg – uśmiechnęłam się wyraźnie zaniepokojona, zaczełam bawić się włosami, ale szybko się zorientowałam i zostawiłam je w spokoju – Hej, hej, Greg, hej. Co słychać?
- Masz coś jeszcze do powiedzenia mojemu tyłkowi, czy chcesz go tylko powąchać?
- Renee opowiadała Ci o ... - machnęłam dłonią w stronę ich sypialni, a potem pokręciłam głową – Nie... jest w porządku.
- Pójdę spać, jeśli mi pozwolisz – mruknął wyraźnie zdenerwowany.
- Tak, pewnie – odpowiedziałam mruknięciem. Czym prędzej wróciłam do swojego pokoju i zadzwoniłam do córki.
Przez dłuższą chwilę musiałam czekać na to, aż ktoś odbierze. Z każdym kolejnym "pyyyyyyp" coraz bardziej żywo latałam w kółko wokół własnego pokoju, zupełnie jakbym była nakręconą zabawką. Kiedy spojrzałam w lustro, zobaczyłam na swoich plecach kluczyk do nakręcania zabawki. Jednak kiedy zamknęłam oczy, mechanizm znikł.
- Halooooo? - odezwał się jakiś facet, w tle było słychać głośne rozmowy i muzykę.
- Halo? - odpowiedziałam zdziwiona, szerzej otwierając swoje oczy.
- Kto mówi? - spytał facet parskając śmiechem. Był pijany. Wyczuwałam odór piwska przez kable.
- Mówi Ally M.... heeeej – przerwałam kiedy dotarło do mnie, że dzwonię na komórkę córki a odbiera jakiś facet – A Ty to kto? Szukam Maddie.
- Nie znam żadnej Maddie Ally M – odpowiedział facet, a po chwili milczenia dodał – Jesteś striptizerką? Ally M brzmi bardzo striptizowato!
- Jestem jej matką – wycedziłam przez zęby – Wysoka, blond loki, anielski uśmiech po matce. Znasz? Kojarzysz?
- Moment! - odpowiedział facet – Mówisz o Złotowłosej?
- Nie wiem – przyznałam wzruszając ramionami – Ale chyba tak.
Wtedy usłyszałam szamotaninę po drugiej stronie konwersacji a po chwili głos mojej córki.
- Mama? - spytała głośno, bardzo za głośno. Aż odsunęłam słuchawkę od ucha.
- Maddie, tak się cieszę, że Cię słyszę.
- Ja też się cieszę, ale po co dzwonisz?
- Ou – mruknęłam spoglądając na swoje stopy – Już nic, nic, chciałam pogadać ale... to nic, wiesz? Po prostu się baw. Okey?
- Okej, kocham Cię – Złotowłosa szybko się rozłączyła. A w mojej głowie pojawił się obraz jak razem z nawiązanym połączeniem, Maddie straciła mokry podkoszulek w którym była na imprezie. Uch!
* * *
Wiedziałam, że Renee jest szczęśliwa z swoim Gregiem. Widziałam to za każdym razem, kiedy na niego patrzyła. Uśmiechała się, troszeczkę w inny sposób niż zwykle, dotykała swojej twarzy co Freud zapewne by dziwnie zinterpretował. Jednak w pracy Grega widziała jeden, poważny plus. Znikał na całą noc. A skoro ja byłam w mieście, to oznaczało babski wieczór.
Przyszły te same twarze co zwykle, Nelle, Georgia, Ling i Elaine.
- Tęskniłam za tym – oświadczyła Georgia z uśmiechem nalewając sobie wina – No i nawet Ling musi przyznać, że to powrót Ally sprawił, że tu jesteśmy razem.
- To prawda – przyznała Nelle, a potem spojrzała na mnie z uśmiechem – Niechętnie to przyznaję, ale to prawda.
- Nie martw się, królowo lodu. Już niedługo cała uwaga będzie skupiona na Tobie i Ziółku – odpowiedziała z szerokim uśmiechem Renee.
- Ou, no – kiwnęłam głową spoglądając na Nelle – Ja... um, jak tam, przygotowania?
- Dobrze, mamy już załatwiony zespół, catering – wyliczała Nelle spoglądając w sufit. Wtedy ktoś zapukał do drzwi, Renee spojrzała najpierw na resztę, a potem odłożyła kieliszek i otworzyła drzwi. To był Larry. Spojrzała na mnie, a jej szczęka delikatnie opadła. Skąd wiedział, gdzie nas, gdzie mnie szukać? Ja nie wiedziałam.
- Ally – jęknęła cicho Renee zerkając na nowego gościa, a potem na resztę. Wszyscy milczeli. Wokół panowała taka cisza, że czułam się jak w grobowcu.
- Larry..... - spojrzałam na niego z uśmiechem, a potem na resztę – Co... Co Ty tu robisz?
- Pogadamy wreszcie o tym, dlaczego wróciłem?
- W moim pokoju – mruknęłam pokazując drzwi. Przeszłam tam w ciszy, tak dużej, iż wydawało mi się, że tupanie moich stóp wywoływało echo typowe dla ogromnych, pustych pomieszczeń. W końcu jednak znalazłam się z nim w moim pokoju.
- Więc wróciłeś – mruknęłam i spojrzałam na niego, nawet się nerwowo zaśmiałam – No i co? Co teraz, Larry, co?
- Nie wiem – przyznał z rozbrajającą szczerością – Ja chcę Ci tylko wyjaśnić, dlaczego wyjechałem.
- Właśnie! - mruknęłam pokazując na niego palcem, a następnie znów zywo gestykulowałam – Wyjechałeś,byłeś tam, ale zostawiłeś mnie. Po prostu ot tak, zjadłeś lody z swoją byłą i oto znów byłam sama.
- To nie ma nic wspólnego z moją eks – odpowiedział spokojnym tonem mężczyzna – Kiedy.... chciałem się oświadczyć.
- Chciałeś się oświadczyć – powtórzyłam coraz bardziej zdenerwowana, ale tym razem to ja postanowiłam go zranić, tak jak on tego dokonał wiele lat temu – Chciałeś się oświadczyć, no i dlatego właśnie, um, właśnie dlatego, że chciałeś spędzić ze mną życie napisałeś durną karteczkę i wyjechałeś? Wow, Larry. Nie ma to jak rzucić kogoś nie z własnej woli.
- Nie drwij ze mnie – mruknął Larry, a jego wzrok zdradził, że moje słowa go naprawdę zraniły.
- Myślę, że powinieneś już wyjść – odpowiedziałam.
- No chyba jaja sobie robią! - warknęła Elaine. No tak, mogłam się tego spodziewać. Wszystkie słyszały naszą rozmowę. Niektóre rzeczy nigdy się nie zmienią.
- Jesteś tego pewna? - spytał Larry marszcząc przy tym brwi.
- Nigdy w życiu nie byłam niczego bardziej pewna, niż tego, że powinieneś teraz wyjść – odpowiedziałam słowotokiem, bo dobrze wiedziałam, że wcale nie jestem tego pewna.
- John zaprosił mnie na ślub – oświadczył Larry – Po nim wracam do Detroit.
- Wspaniale – uśmiechnęłam się przez łzy.
Gdy tylko wyszedł z pokoju, a ja usłyszałam jak Renee odprowadza go do drzwi, usłyszałam głos Vondy.
I was alright for awhile
I could smile for awhile
But I saw you last night
You held my hand so tight
As you stopped to say “hello” Oh you wished me well
You couldn’t tell that I’d been
Crying over you
Crying over you
Siedząc na podłodze i opierając się o łóżko, jeszcze długo płakałam zanim wróciłam do reszty.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mikołajek
Administrator
Dołączył: 29 Sie 2007
Posty: 4659
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 50 razy Skąd: Poznań - Piątkowo Płeć:
|
Wysłany: Sob 16:43, 20 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
Granmor napisał: | (...)
Gdy tylko wyszedł z pokoju, a ja usłyszałam jak Renee odprowadza go do drzwi, usłyszałam głos Vondy.
I was alright for awhile
I could smile for awhile
But I saw you last night
You held my hand so tight
As you stopped to say “hello” Oh you wished me well
You couldn’t tell that I’d been
Crying over you
Crying over you
Siedząc na podłodze i opierając się o łóżko, jeszcze długo płakałam zanim wróciłam do reszty. |
To ta piosenka, jakby co.
<object width="420" height="315"><param name="movie" value="//www.youtube.com/v/rYBmP_oOYY4?hl=pl_PL&version=3"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="//www.youtube.com/v/rYBmP_oOYY4?hl=pl_PL&version=3" type="application/x-shockwave-flash" width="420" height="315" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true"></embed></object>
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Granmor
The Voice
Dołączył: 01 Wrz 2006
Posty: 2645
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 45 razy Skąd: Chorzów
|
Wysłany: Nie 19:05, 28 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
I don't care what they say
I won't stay in a world without love
Please lock me away
And don't allow the day
Here inside, where I hide with my loneliness
I don't care what they say, I won't stay
In a world without love
Birds sing out of tune
And rain clouds hide the moon
I'm ok, here I stay with my loneliness
I don't care what they say, I won't stay
In a world without love
Nigdy się nie spodziewałam, że po tym wszystkim co się stało, stracę jeszcze jedną osobę. Jedną z najważniejszych w moim życiu. Wszystko zaczęło się w czasie moich studiów prawniczych. Kiedy byłam jeszcze w związku z Billym i zanim miałam romans z moim wykładowcą. Gdy o tym myślę, wydaje się, że działo się to całe tysiące lat temu. Ale tak wcale nie jest. To było moje życie. Siedziałam z Megan pod drzewem, tuż przy budynku uczelni wkuwając kodeks karny. Wtedy, zupełnie znikąd podbiegła do nas Angelina.
- Słyszałyście? - spytała podekscytowana, Megan i ja spojrzałyśmy na nią pytająco.
- Niby co? - spytała moja przyjaciółka, która teraz była prokuratorem.
- Pani Gibbons odchodzi! - oświadczyła podekscytowana Angelina – Jeszcze rano było wszystko w porządku, uśmiechała się i tak dalej, a teraz.... po prostu odchodzi.
- Dlaczego? - spytała Megan, która starała się nie poznawać po sobie, że ją ta wieść zadziwiła.
- Nie wiem, nikt nie wie – odpowiedziała zdyszana studentka. Ja za to wstałam z trawy i uśmiechnęłam się pod nosem.
- Przepraszam Was, przypomniało mi się... um... Billy – kiwnęłam głową próbując na szybko wymyśleć kłamstwo – Billy chciał dzisiaj, um, coś, załatwić. Mhm. Muszę iść.
- Okej, widzimy się potem? - spytała Megan z błyskiem w oku. W odpowiedzi na jej pytanie kiwnęłam tylko głową.
Zarówno Megan jak i Angelina, nie wiedziały jak zżyta byłam z Panią Gibbons. Chadzałam do niej często po zajęciach i rozmawiałyśmy o różnych sprawach, wojnach na świecie, braku miłośni do bliźniego. Ona... to zabawne, ale często pytała o mnie i Billego, może wydawało jej się, że jesteśmy jak postacie z jakiegoś serialu? Mogę powiedzieć, że była moją przyjaciółką. Dlatego bez zastanowienia udałam się do jej gabinetu, który znajdował się na piątym piętrze jednego z budynków kampusu. Gdy zapukałam, nie czekałam na odpowiedź kobiety, tylko od razu otworzyłam drzwi. Faktycznie, pakowała się.
- Pani Gibbons? - spytałam cicho zaglądając do środka gabinetu. Kobieta, tuż po czterdziestce spojrzała na mnie z uśmiechem.
- Ally, witaj, jestem trochę – Pani Gibbons spojrzała na swoje walizki, a potem spojrzała na mnie z uśmiechem – Zajęta.
- Słyszałam – potwierdziłam skinieniem głowy, a potem zamknęłam drzwi za sobą. Spojrzałam na nią i z obawą w głosie zapytałam – Coś się stało?
- Nie, nic. Naprawdę – odrzekła na odczepnego dalej się pakując – Po prostu mam dość tej uczelni.
- To tylko to? - spytałam wyraźnie niedowierzając – Och, ja wiem, że jestem Pani tylko studentką ale...
- Ally.... gdybym teraz odeszła z uczelni – usłyszałam wyraźnie wachanie w głosie kobiety – Jak byś mnie zapamiętąła? Naszą... relację?
- Jak? - spojrzałam na nią zdziwiona, szerzej otworzyłam oczy – Dobrze, wydaje mi się, że dobrze.
- Ja również – uśmiechnęła się ciepło zerkając na jakieś zdjęcie, które stało w ramce na jej biurku – I chciałabym, by tak po prostu pozostało, wiesz?
- Pozostanie. Tylko proszę mi powiedzieć, dlaczego Pani odchodzi. Naprawdę – twardo akcentowałam każde słowo, co nie było do końca... etyczne – Ze względu na naszą relację.
- Bo nie mogę zostać – oświadczyła wymijająco- Nie mogę już tu dłużej pracować, Ally.
- Co ma Pani na myśli? - spytałam zerkając znów na jej walizkę – Coś się stało?
Pani Gibbons spojrzała na mnie wyraźnie zasmuconym wzrokiem, serce mi się krajało widząc ją w takim stanie. Zawsze była radosną osobą, a wtedy, tego dnia.... cała jej radość po prostu zniknęła, jej wzrok był pełen bólu. Pełen... żalu. Tak, to chyba było te słowo. Żal. Podała mi jakiś list, był już otwarty. Nadawcą była klinika. Gdy przeczytałam to, co było napisane w liście, sama do końca nie wierzyłam. Do dziś właściwie nie wierzę.
- Alzheimer? - wydukałam wpatrując się w Panią Gibbons – Ma Pani Alzheimera?
- Wczesne stadium – odpowiedziała Gibbons kiwając przy tym głową – Ale nie chcę, by moi studenci i współpracownicy widzieli, jak choroba mnie zmienia. Nie chcę by im było mnie żal. I póki mam coś do powiedzenia w tej kwestii, nie pozostanę w miejscu gdzie mnie szanują by ta... choroba to zmieniła. Nie chcę być po prostu chora.
- Rozumiem – kiwnęłam głową oszczędnie – Mogę jakoś Pani pomóc?
- Bądź wspaniałym adwokatem. I nie mów nikomu co ze mną jest nie tak – oświadczyła Pani Gibbons pakując kolejne akta, książki i tak dalej do swojej walizki – Och, no i wyjdź wreszcie za Billego!
- Taki jest plan.
Jak już wiecie, za Billego nie wyszłam. Och, no i nie wiedziałam jaki Bóg ułożył plan. Ja nikomu nie zdradziłam sekretu mojej przyjaciółki. Jednak już niedługo miało się to zmienić. Siedziałam sobie właśnie na podłodze w pokoju który zajmowałam u Renee, kiedy zadzwonił mój telefon komórkowy. To była Elaine.
- Hej, Elaine. Co tam? - spytałam smutnym tonem.
- Ally. Dobrze, że Cię złapałam. Masz klienta – oświadczyła Elaine z uśmiechem który słyszałam w jej głosie.
- Przecież nie pracuję w Waszej kancelarii.
- Przecież wiem, ale musisz tutaj przyjść. Ta pani nazywa się Gibbons, Natalie Gibbons i twierdzi, że jest przyjaciółką rodziny. Twojej i Billego.
- Zaraz tam będę – odpowiedziałam krótko i szybko się rozłączyłam.
Nigdy się nie spodziewałam, że jeszcze usłyszę o Natalie Gibbons. A oto teraz wsiadałam do taksówki która miała mnie zawieść do Cage/Fish & Porter by spotkać się ze starą znajomą. Kobietą której sukces utrzymywałam w tajemnicy przez wiele lat. Z tego co wiem, na uczelni nikt się nie dowiedział o tym, co jej dolegało do dziś. Pani Gibbons po prostu usunęła się w cień, na tyle daleko, na tyle głęboko, że nikt już nie mógł zobaczyć smutku w jej oczach. Gdy tylko przekroczyłam próg windy, wyskoczyła na mnie Elaine.
- Jest w Twoim gabinecie – oświadczyła podekscytowanym tonem.
- To gabinet Nelle – odpowiedziałam mrukliwie.
- Och, dobrze wiesz o czym mówię – Elaine machnęła tylko dłonią na to, że tak gderałam po czym dodała – Dlaczego ona nie wie, że Billy nie żyje?
Nie odpowiedziałam jednak na pytanie Elaine, a od razu skierowałam w stronę mojego dawnego biura. Na miejscu gdzie zwykle siedział klient siedziała starsza, schorowana, malutka, chudziutka kobieta z ogromną burzą włosów. Spojrzała na mnie zagubionym wzrokiem, ale gdy spojrzała mi prosto w oczy, jej twarz się rozjaśniła.
- Ally.....- zachwyciła się, machnęła ponaglająco w moją stronę – No podejdź, chcę Cię zobaczyć.
- Pani Gibbons.... - odpowiedziałam z oszczędnym uśmiechem, zamykając za sobą przy okazji drzwi – Jak mogę pomóc?
- Och, porozmawiamy o tym za chwilę, kochanie – mruknęła Natalie – Podejdź, chcę Cię zobaczyć.
Podeszłam więc, nawet schyliłam się nad tą małą istotką i uśmiechnęłam promiennie. Natalie dotknęła mojej twarzy swoimi suchymi, żylastymi dłońmi. Wyglądała naprawdę źle. Po chwili usiadłam jednak na swoim dawnym miejscu i spojrzałam na papiery które przyniosła z sobą Natalie.
- Pani Gibbons, jak mogę Pani pomóc? - spytałam wertując kartki. Natalie uśmiechnęła się pod nosem.
- Wyglądasz wspaniale, moje drogie dziecko – odpowiedziała staruszka – Jak się ma Billy?
- Nie rozmawiajmy o nim – tym razem to ja odpowiedziałam wymijająco – Pani Gibbons.... proszę.... mi powiedzieć, jak mogę, Pani.... um... pomóc.
- Coraz żadziej mam odzyskuję świadomość, coraz żadziej jestem sobą – oświadczyła w końcu Natalie wyjątkowo pewnym i silnym głosem jak na taką malutką staruszkę – Jestem zmęczona Ally.
- Rozumiem... rozumiem – kiwałam głową wertując papiery. Faktycznie, wynikało z nich, że jest z nią naprawdę źle. Była chora, a Alzheimer był już bardzo.... rozwinięty. Tak się o tym mówi? - No i ?
- Ally.... kochanie – szepnęła Natalie z uśmiechem – Czy to nie proste? Chcę umrzeć. Chcę by przeprowadzono na mnie eutanazję.
- Pani Gibbons.... - spojrzałam na nią błagalnie – Nie może Pani... ja nie mogę, um, nie mogę do tego przyłożyć swojej ręki.
- Rozumiem Cię kochanie, wiem, że tu trudna decyzja – staruszka kiwała głową, a ja zobaczyłam w jej oczach łzy – Ale wierz mi, ja już nie chcę tak żyć. To zbyt upokarzające.
- Ale..... czy nie ma czegokolwiek innego, innego sposoby, bym mogła Pani pomóc?
- Nie. Po prostu pomóż mi odejść.
Wpatrywałam się w jej małe, zwiotczałe ciało, w jej wielkie, wyłupiaste oczy i zrozumiałam, że ta kobieta naprawdę nie chce już żyć. Kiwnęłam głową oszczędnie, na co ona odetchnęła z ulgą. Widziałam ją wiele lat temu, gdy rezygnowała z swojego życia na uczelni. Teraz spotkałam ją jeszcze raz, kiedy po prostu..... rezygnowała z życia.
Ciąg dalszy nastąpi.
EDIT:
Ciąg dalszy
In the wildest times of the world
Oh I never thought I would be here with you tonight
In the wildest times of the world
Let's stay together in this lonely and crazy life
- Zrobisz to? - spytała zdziwiona Megan, gdy razem z Richardem, Johnem i Nelle siedziałyśmy przy stoliku w barze znajdującym się w tym samym budynku co kancelaria Cage / Fish & Porter.
- Nie wiem - wzruszyłam ramionami, bawiąc się przy tym słomką - Chyba wolałabym przegrać tę sprawę.
- Nie mów tego Pani Gibbons - odpowiedziała Megan i zanim się zorientowała, palec wskazujący Richarda posmyrał ją po szyi - Ej! Richard! Dobrze wiem co robisz! Ally, czy mam na szyi zwis? - spytała poklepując swoje podgardle.
- Nie - odpowiedział za mnie podekscytowany Richard - Ale za kilka lat będzie idealny.
- Fuj - jęknęła Megan.
- John, milczysz - odpowiedziałam ewidentnie próbując zmienić temat tej rozmowy.
- Pamiętasz Twoją nauczycielkę, która chciała zasnąć na zawsze, bo dzięki ten sen o jej wyśnionym mężu nigdy by się nie skończył? - spytał John krzyżując przy tym ręce.
- Mhm, pamiętam - kiwnęłam głową - Ale to coś innego.
- Tak, ale choć jej decyzja też była radykalna, poparłaś ją bez jakichkolwiek obiekcji - rzekł John.
- Więc powinnam pozwolić jej umrzeć? - spytałam nie do końca rozumiejąc co John miał na myśli przypominając mi tamtą sprawę.
- Powinnaś pozwolić jej umrzeć z godnością - wtrąciła Nelle.
- Nelle ma rację - odpowiedziała Megan popijając swój drink - Pani Gibbons była świetną babką, zasłużyła na godną śmierć.
- Ale czy samobójstwo jest naprawdę godną śmiercią? - spytałam rozkładając ręce i wpatrując się w ich twarze.
- Ally... - szepnęła Nelle nachylając się w moją stronę.
- Hm? - również się nachyliłam w jej stronę.
- Pomyśl o tym, jaką ma alternatywę.
****
Myślałam nad tym bardzo długo, wracając pieszo do domu Renee i Grega. Czy naprawdę Bóg chciał znać moje zdanie na temat tego, jak Natalie Gibbons powinna umrzeć> Tak długo nie zważałam na to, co znajduje się przede mną, aż zderzyłam się z kimś.
- Przepraszam - mruknął ten ktoś, czytał gazetę, nawet na mnie nie spojrzał.
- No nie! Znowu jakiś dupek brnie do przodu - mruknęłam i dopiero wtedy obejrzałam się za siebie - Glenn!
- Hej - odpowiedział Glenn wyraźnie zmieszany - Zawsze tak zagadujesz nieznajomych?
Roześmiałam się nerwowo, Glenn wbił we mnie wzrok pełen uwagi. Przez chwilę nawet byłam zdziwiona tym, że chłopaczek jak malowanie jest zdolny do zgromienia wzrokiem. Zakryłam szybko swoje usta.
- Właściwie to tak - kiwnęłam głową.
- Oryginalnie - odpowiedział szczerząc zęby, zupełnie jakby reklamował pastę do zębów.
- Przepraszam za to - uśmiechnęłam się pod nosem, spojrzałam na swoje piersi, chciałam sprawdzić czy są na swoim miejscu.
- Kawą mi wszystko wynagrodzisz - oznajmił Glenn z uśmiechem.
Glenn Foy odszedł z firmy która założył z Jenny Shaw i zaczął własną praktykę. Wciąż sam, brak dzieci, byłych dziewczyn lub kogokolwiek z nim powiązanego mieszkającego w Detroit. No i nie ma raka mózgu. Podobno. Nawet się nie zorientowałam, gdy odprowadził mnie pod same drzwi domu Raddick.
- Tu mieszkam dopóki nie wrócę do Nowego Jorku - skinęłam głową w stronę drzwi frontowych, Glenn spojrzał na dom.
A potem spojrzał na mnie, a ja na niego. Wpatrywaliśmy się w siebie, a ja byłam pewna, że tuż obok nas stoi Adele śpiewając:
But I found a boy who I love more,
Than I ever did you before,
So stand beside the river I cried,
And lay yourself down.
Look how you want me now that I don't need you.
- Lepiej już pójdę - mruknęłam skubiąc delikatnie palcami swoją dolną wargę - Jutro rusza sprawa i... muszę tam być - wzruszyłam ramionami.
W tym momencie Glenn siłą przyciągnął mnie w swoją stronę i pocałował. Bardzo namiętnie. Tak namiętnie, że usłyszałam wręcz kościelne dzwony zwiastujące nasz ślub. W końcu jednak się odsunął, a gdy mnie puścił, omal nie upadłam na ziemię.
- Do widzenia Ally - mrugnął do mnie porozumiewawczo a następnie odszedł.
Renee oczywiście wszystko podglądała, teraz wybiegła z domu i powiodła wzrokiem za karmelkiem.
- Gdzie Ty znalazłaś żywego Kena? - spytała z szerokim uśmiechem. Zupełnie jak dziecko wpatrując się w gablotę cukiernika.
- W krainie czarów - odpowiedziałam z uśmiechem.
Na sali sądowej czułam się tak, jakbym nigdy nie wyjechała z Bostonu i dosłownie wczoraj walczyłam tutaj o moich klientów. Wtedy przypomniał mi się Happy. Parsknęłam śmiechem. Pani Gibbons spojrzała na mnie zdziwiona. Sprawę prowadził sędzia Walsh.
- Pani McBeal, dławi mnie wzruszenie widząc Panią tutaj - oświadczył swoim oficjalnym, zimnym tonem sędzia.
- Dziękuję wysoki sądzie, mnie też - odpowiedziałam z oszczędnym uśmiechem.
Po krótkim wprowadzeniu doszło do przesłuchania Natalie. Wiotka kobietka usiadła na fotelu świadka.
- Pani Gibbons - zwróciłam się do niej z uprzejmym tonem - Proszę powiedzieć Wysokiemu sądowi skąd taka decyzja.
- Chcę po prostu umrzeć kiedy jeszcze jestem sobą. A jestem coraz rzadziej, praktycznie przez jakieś..... dwadzieścia procent tygodnia.
- To niewiele czasu - kiwnęłam głową uważnie słuchając świadka.
- Dlatego zdecydowałam się na ten krok, na co szpital się nie godzi.
- Dlaczego?
- Bo nie jestem umierająca - oświadczyła Natalie po czym parsknęła śmiechem - Szpital nie rozumie, że i tak tylko 20% mojej osoby żyje. Gdy stracę tożsamość, tak czy siak umrę.
CDN
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mikołajek
Administrator
Dołączył: 29 Sie 2007
Posty: 4659
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 50 razy Skąd: Poznań - Piątkowo Płeć:
|
Wysłany: Nie 19:14, 28 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
Daję post, żebyś nie musiał znowu robić "CDN" bo wiem, że to jest nieco męczące.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Granmor
The Voice
Dołączył: 01 Wrz 2006
Posty: 2645
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 45 razy Skąd: Chorzów
|
Wysłany: Nie 19:18, 28 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
A czytasz? :C
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|