|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Q.m.c.
Administrator
Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 3710
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 50 razy Skąd: Section One Płeć:
|
Wysłany: Pią 15:52, 23 Lut 2007 Temat postu: |
|
|
<siedzi i nie wie co napisać >
Super Naprawde ładne i ciekawe, fajnie,że chociaż w tych opowiadanich Bree sie układa.
Pozatym Lady masz talent
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Lady Van De Kamp
Administrator
Dołączył: 23 Cze 2006
Posty: 1484
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Skąd: Sosnowiec
|
Wysłany: Pią 18:01, 27 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Wiem, że strasznie dlugo nic nie pisałam, ale dopiero teraz znalazłam wystarczajaco czasu by przelac moje mysli na komputer.
Jest to ciag dalszy cyklu opowiadan o Bree, tym razem wyszla mi dość długa historia, ale mam nadzieje, że przeczytacie i że bedzie sie wam podobac. Czekam na komentarze.
Bree otworzyła drzwi i wyszła na balkon. Uwielbiała tak stać i napawać się widokiem. Była 1 w nocy a ona wcale nie czuła się zmęczona. To dziwne bo przecież cały dzień miała zajęty.
- Nie za chłodno Ci? – spytał Rex podchodząc do niej i obejmując ja w pasie.
- Nie, w sam raz. Uwielbiam tak tu stać i wpatrywać się w wieżę Eiffla - odpowiedział
- tak, jest na co potrzeć, ale może wskoczymy już do łóżka? Na pewno jesteś zmęczona? Choć przed chwila na parkiecie wcale nie było tego po tobie widać.
- Chętnie się położę, ale może zadzwonię wcześniej do dzieci by sprawdzić czy wszystko w porządku.
- Bree, nie ma nas dopiero 3 dni, a ty dzwonisz do nich codziennie, daj im trochę spokoju.
- Wiem co mam robić, i wiem tez do czego są zdolne nasze dzieci. Idź pod prysznic a ja w tym czasie z nimi porozmawiam. Teraz jest na Wisteria Lane 7 wieczorem godzina w sam raz na rozmowę.
Gdy tylko drzwi od łazienki zamknęły się za Rex’em Bree chwyciła za telefon i wykręciła dobrze jej znany numer. Musiła chwile poczekać, aż w końcu ktoś podniesie słuchawkę i wydawało jej się, że trwa to wieczność. Tak Bree na pewno była nadopiekuncza matka, ale była tez kobieta co oznacza, że miała silna intuicję.
Po paru sygnałach usłyszała jakiś dziwny i głośny hałas. Brzmiało to jak ... tak, to na pewno był odgłos imprezy. Nagle ktoś krzyknął do słuchawki po drugiej stronie
- Cze!
- Słucham!?! –powiedziała zaskoczona Bree
- Co? – odpowiedział jej anonim po drugiej stronie – Kotku mów głośniej bo cię nie słyszę. Muza jest za głośno.
- Chce natychmiast rozmawiać z Danielle lub lepiej z Andrew! – krzyknęła Bree do telefonu.
Jednak nie dane jej było dłużej uczestniczyć w tej rozmowie, bo połączenie było przerwane.
Danielle może nie była zbyt inteligentna, ale wiedziała, że z matka nie należy zadzierać, dlatego jak tylko zorientowała się z kim Nataniel rozmawia przez telefon przerwała połączenie.
- Czyś ty zdurniał do reszty! – krzyknęła na chłopaka – Kto ci w ogóle pozwolił odebrać ten telefon.
- Spoko dziubek, przecież to tylko telefon, nie? – odpowiedział chłopak i uśmiechnął się.
- Nie! – odpowiedziała Danielle i wylała na niego drinka, którego trzymała w ręce.
Chętnie by cos jeszcze dodała, ale telefon znów zaczął dzwonić. Dziewczyna szybko złapała słuchawkę bezprzewodowego aparatu i wybiegła na ganek szczelnie zamykając za sobą drzwi.
- Słucham – powiedziała do telefonu jakby nigdy nic.
- Danielle! – krzyknęła z drugiej strony Bree- Co się tam dzieje?!? Chyba nie robicie imprezy, jak nas nie ma, nie na moim drogocennym dywanie w salonie. Czy wiesz ile czasu mi zajęło by usunąć ostatnia plamę z soku, która zrobiłaś!
- Nie, jasne, że nie robimy imprezy skąd ten pomysł? – brnęła dalej dziewczyna
- jak to skąd? Już nie udawaj niewiniątka ... kontynuowała Bree.
Nagle z domu zaczęły dobiegać Danielle jakieś krzyki, ale to nie były krzyki typowe dla imprezy, cos musiało się stać. Przestała słuchać wywodów matki i skupiła się na odgłosach z domu. W końcu udało jej się wyłowić pojedyncze słowa. Zamarła przestraszona, rzuciła tylko szybko do telefonu „musze kończyć” i przerwała rozmowę.
Gdy otworzyła drzwi zobaczyła jak Andrew rozbija kryształowy wazon z woda na palący się róg dywanu.
- Ok., spokojnie już zgasiłem pożar – powiedział Andrew.
Danielle widząc, że sytuacja została opanowana poszła do kuchni po kolejnego drinka, przecież nie pozwoli by takie nic popsuło jej zabawę.
Juli była odporna na hałas, nie przeszkadzała jej głośna muzyka ani odgłosy zabawy, ale gdy doszły do tego krzyki pali się zostawiła swoją pracę domową i skierowała się do domu Van de kampów.
Gdy otworzyła drzwi zobaczyła masę kręcących się po domu ludzi i co ciekawe prawie nikogo nie tam nie znała. Dopiero po chwili zauważyła na drugim końcu pokoju Andrew. Chwile jej zajęło zanim przecisnęła się przez tłum do niego.
- Może byście tak troszkę się uciszyli? – spytała od razu
- A co przeszkadzamy ci odrabiać angielski w ten piątkowy wieczór? – odpowiedział ironicznie Andrew
Gdyby wzrok mógł zabijać to pewnie Andrew leżał by już martwy pośród wgniecionych z dywan chipsów.
- Zdaje mi się, że przeszkadzacie nie tylko mnie, ale tez i całej okolicy, tylko nikt nie miał tyle odwagi by tu przyjść i zwrócić wam uwagę – odpowiedziała dziewczyna.
- Nikt nie przyszedł, bo jest piątkowy wieczór i wszyscy się bawią poza domami, albo są u mnie.
- Nie oceniaj wszystkich swoja miara i ścisz ta muzykę – powiedziała Juli po czym odwróciła się na pięcie i zaczęła przeciskać między gośćmi do wyjścia. Jednak zanim dotarła do drzwi ktoś ja z tylu pociągnął mocno za ramię. Juli zachwiała się i zamknęła oczy przestraszona ze zaraz upadnie. Jednak nie upadla a poczuła jak ktoś przypiera ja rękami do ściany. Otworzyła oczy i zobaczyła, że przed nią stoi Andrew.
- Już idziesz? A może tak zostaniesz i zabawisz się troszkę jak wszyscy normalni ludzie? – spytał chłopak ciągle ją trzymając za ramiona i przyciskając do ściany.
- Nie mam zamiaru tu zostać ani chwili dłużej – powiedziała Juli próbując mu się wyrwać – Puść mnie natychmiast!
- Musisz się wyluzować Mayer – powiedział i pocałował ją.
Zaskoczona Juli nie wiedziała co ma zrobić i poddała się impulsowi. Po chwili Andrew ja puścił i rozum zaczął znów normalnie jej pracować.
- Jak śmiałeś! – krzyknęła i wybiegła.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
adelcia
Nowy na Wisteria Lane
Dołączył: 18 Kwi 2007
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Łódź
|
Wysłany: Pon 14:30, 30 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Hmmm... świetne!
I wciągające Z niecierpliwością czekam na dalesze częsci
Pozdrawiam cieplutko :*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tom S.
Moderator
Dołączył: 03 Lip 2006
Posty: 2185
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Skąd: Wlkp Płeć:
|
Wysłany: Pon 16:31, 30 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
dopiero teraz zobaczyłem, że jest nowa część opowiadania... Jak zwykle świetna i robi sie bardzo ciekawie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lady Van De Kamp
Administrator
Dołączył: 23 Cze 2006
Posty: 1484
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Skąd: Sosnowiec
|
Wysłany: Pon 20:41, 30 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Bardzo sie ciesze, że się Wam podoba.
Tak długo nikt nie komentował, że się bałam, że nie macie juz ochoty czytac moich wypocin.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tom S.
Moderator
Dołączył: 03 Lip 2006
Posty: 2185
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Skąd: Wlkp Płeć:
|
Wysłany: Pon 21:18, 30 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Ja pewnie jak raz wszedłem to nie przeczytałem bo nie miałem czasu a później o tym zapomniałem i dopiero jak adelcia napisała coś to zajrzałem i przeczytałem I z pewnością wszyscy z chęcia przeczytają kolejne części twojego opowiadania
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nina
Administrator
Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 2039
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Skąd: z Katowic Płeć:
|
Wysłany: Czw 21:38, 03 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
Świetne, jak zawsze, a najbardziej podoba mi sie zakończenie, jakoś tak zawsze zastanawiałam sie, jakby wyglądała Julie z Andrew *.*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lady Van De Kamp
Administrator
Dołączył: 23 Cze 2006
Posty: 1484
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Skąd: Sosnowiec
|
Wysłany: Nie 13:02, 06 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
Bree odkryła, że w Paryżu ma czas i ochotę na zupełnie inne rzeczy niż w domu. I tak na przykład będąc w Stanach rzadko kiedy wybierała się na „buszowanie” po sklepach tylko dla przyjemności a tu to po prostu uwielbiała. Rex poszedł do kawiarni odpocząć i poczytać gazetę a ona miała 2 godzinki tylko dla siebie.
Dolce & Gabbana, Dior, Prada, Ives Sant Laurant kiedyś te marki znała tylko z ekskluzywnych miesięczników, dziś sama przymierzała sukienki od tych projektantów. Tak, przymierzała to dobre słowo bo niestety, gdy patrzyła na metki z cenami to robiło jej się słabo. Ale mimo to uwielbiała wchodzić do tych ekskluzywnych butików i oglądać drogocenne fatałaszki. Czuła się wtedy jak „Pretty Woman”.
Dzisiejszą wycieczkę po sklepach zaczęła od mało przez nią uczęszczanej uliczki. Od razu jej uwagę przykuła wielka wywieszka na drzwiach pierwszego sklepu – „tylko dziś obniżka cen do 50%”. Nogi same ją poniosły do tego sklepu. W środku pełno było kobiet przedzierającymi się pomiędzy stojakami z ubraniami. Bree skierowała się do letnich sukienek zawieszonych na długim i wysokim stojaku ustawionym pośrodku sklepu. Powoli zaczęła przeglądać kreacje, gdy w jej oko wpadła śliczna zielonkawa sukienka ze zwiewnego muślinu. Szybko złapała za wieszak, by przyjrzeć się z bliska znalezisku. W tym samym czasie ktoś stojący po drugiej stronie stojaka pociągnął za sukienkę. Bree lekko się zirytowała i pociągnęła mocniej, ale osoba po drugiej stronie tez nie chciała dać za wygraną. Podirytowana Bree spojrzała ponad stojakiem i zauważyła niska kobietę w czarnym kapeluszu z obszernym rondem zasłaniającym twarz nieznajomej.
- Może by pani puściła tą sukienkę? – zapytała grzecznie, acz stanowczo Bree – ja pierwsza ja zauważyłam.
- Ani mi się śni – usłyszała spod ronda.
- To i tak nie jest twój rozmiar kurduplu – wkurzyła się.
- Słuchaj no ty – zaczęła kobieta i podniosła wzrok na Bree
- Gaby?!? – przerwała jej Bree.
Gabrielle spojrzała zdziwiona na przyjaciółkę.
- Co ty tu robisz? – tym razem odezwała się Gabrielle
- Och, nie uwierzysz, Rex zaprosił mnie do Paryża na romantyczny weekend – zaczęła Bree – ale co ty tu robisz?
- Przecież ci mówiłam, że Carlos zaplanował dla nas jakiś romantyczny wyjazd. To niesamowite, ze oboje wybrali Paryż, nie sadzisz? Chyba, że nie byli w stanie sami tego wymyślić i musieli najpierw zrobić naradę wojenną. Ech, faceci.
- No tak – przytaknęła jej Bree, po czym zdała sobie sprawę, że obie nadal trzymają sukienkę.
- Och Gaby przepraszam za to co powiedziałam
- Nie ma sprawy, masz racje ona jest na mnie stanowczo za duża, ale ty powinnaś ja sobie kupić, zieleń to twój kolor.
Tymczasem na Wisteria Lane życie toczyło się dalej jakby nie zauważając braku dwóch gospodyń domowych. Było już dobrze po południu i Julie powoli wracała do domu. Jakoś nie śpieszyło jej się zanadto. Zagłębiona w swoich myślach dopiero po chwili usłyszała nadjeżdżający samochód, a może powinnam powiedzieć raczej muzykę jaka z niego dobiegała. Do jej uszu coraz wyraźniej dobiegały słowa piosenki ...I don’t like your boyfriend ... Julie skrzywiła się, lubi tą piosenkarkę, ale jakoś te słowa do niej nie przemawiają, przynajmniej nie dziś. Tymczasem samochód zdążył się już przed nią zatrzymać.
- Cos ty dziś taka zamyślona? – spytała Danielle wychylając się przez okno samochodu
- Ja zamyślona? Nie, zdaje ci się –zbyła ja szybko – A odkąd ty jeździsz samochodem do szkoły?
- Odkąd nie ma rodziców, trzeba to przecież jakoś wykorzystać
- Ale ty chyba nie masz prawo jazdy?
- Och, czepiasz się szczegółów, zresztą śpieszy mi się trochę
- Tak? Chyba nie do pracy domowej?
- hehe – zaśmiała się Danielle- Nie, no co ty? Obiekt moich westchnień jest aktualnie wolny, bo zerwał z dziewczyną. A ja nie chce by Madison znów go pocieszała. Zresztą znasz go chyba, był u nas na imprezie. Choć może ty byłaś zbyt zajęta kimś innym?
Julie popatrzyła na nią niepewnie. Czyżby Danielle wiedziała o jej pocałunku z Andrew?
- No co tak patrzysz? Przecież dziś wszyscy w szkole o tym mówili
- Jak to! Przecież to było nic takiego, zresztą to on mnie całował a nie ja jego.
W głowie znów zaczęły jej się kłębić tysiące myśli. A jeżeli to jednak było coś? Pytała sama siebie. A jeśli on coś do niej czuje, a co jeśli ona coś do niego czuje ... myśli mknęły lotem błyskawicy i już widziała siebie na kolejnej z rzędu randce z Andrew. Spojrzała na Danielle zdając sobie sprawę, że ta cały czas cos do niej mówi
- ... to dobrze, że uważasz, że to nic bo Andrew lubi się tak bawić z dziewczynami i nie powinnaś brać tego osobiście ...
Wyobraźnia podsuwała kolejne obrazy tym razem zobaczyła siebie rzucająca w Andrew ślubną wiązankę i uciekającą spod ołtarza.
Opanuj się Mayer – skarciła się w myślach. Mayer – on tez tak do mnie powiedział. Stop skup się – nakazała sobie
- ... zresztą z punktu widzenia reszty to nie wyglądało jakby tylko on cię całował, ty wcale ni byłaś obojętna – kończyła swój wywód Danielle.
Julie oblała się rumieńcem. – To jak nazywa się ten chłopak do którego jedziesz? – spytała szybko by zmienić temat.
- No właśnie musze już lecieć, nie chce by Logan czekał – powiedziała i ruszyła z piskiem opon.
No tak powinnam się domyśleć, ze to była zwykła zagrywka ze strony Andrew – skarciła się w myślach Julie – ale czemu to zrobił, czemu mnie tak upokorzył przy wszystkich? Ja mu jeszcze się odpłacę pięknym za nadobne. Postanowiła i ruszyła już pewnym krokiem do domu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tom S.
Moderator
Dołączył: 03 Lip 2006
Posty: 2185
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Skąd: Wlkp Płeć:
|
Wysłany: Nie 13:10, 06 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
Przyznam że nie spodziewałem się kolejnej części opowiadania tak szybko
Jak zwykle bardzo ciekawe i coraz bardziej zaczyna mnie interesować wątek Julie a nie Bree
I aż głośno się zaśmiałem jak czytałem:
Cytat: | - Słuchaj no ty – zaczęła kobieta i podniosła wzrok na Bree
- Gaby?!? – przerwała jej Bree. |
Bo to było takie niespodziewane i nawet juz zapomniałem że Gaby miała jechać z Carlosem do Paryza
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Granmor
The Voice
Dołączył: 01 Wrz 2006
Posty: 2645
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 45 razy Skąd: Chorzów
|
Wysłany: Nie 14:13, 06 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
Fajne, sorry że dopiero teraz komentuję ale nie zauważyłem nowych części xD Fajna scenka z Gaby, Danielle,Andrew, Julie, Bree jak żywi, znaczy w serialu.. xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nina
Administrator
Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 2039
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Skąd: z Katowic Płeć:
|
Wysłany: Wto 11:51, 08 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
Fajna część, chociaz poprzednie podobały mi się bardziej. Ten motyw z Andrew troszkę zaczyna być naciągany, ale może mam tylko takie wrażenie.
Powaliła mnie na kolana kwestia Bree 'Kurduplu' xDDDD
No i jak Danielle powiedziała o Madison, to przez głowę mi przeszło, czy aby chłopak nie będzie Loganem xDDD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lady Van De Kamp
Administrator
Dołączył: 23 Cze 2006
Posty: 1484
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Skąd: Sosnowiec
|
Wysłany: Nie 12:33, 03 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Susan spojrzała na zegarek, dochodziła 1 w nocy, a w pokoju Juli wciąż paliło się światło.
- Juli, kochanie ja wiem, ze praca domowa to dla ciebie świętość, ale nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu. Może już wystarczy na dzisiaj?
Juli na chwile oderwała wzrok od monitora i popatrzyła na matkę, jakby nie rozumiejąc co ta do niej mówi.
- Już 1, czas spać – powtórzyła Susan.
- Już ta godzina? – zdziwiła się dziewczyna – Chyba się zasiedziałam, już kończę. Dobranoc mamo.
- Dobranoc – odpowiedziała Susan i wyszła z pokoju.
No cóż, musi tyle wystarczyć, pomyślała Juli ostatni raz patrząc na monitor. Zgasiła światło i poszła spać.
- Ach, jakie to piękne – powiedziała Bree patrząc na budynek opery paryskiej.
- Niesamowite prawda – zgodził się z nią Rex.
Oboje stali przed wejściem podziwiając fasadę budynku.
- Ale co tam budynek przy tobie – powiedział Rex –Wspaniale wyglądasz w tej nowej sukience.
- Cieszę się, że ci się podoba, nawet nie wiesz ile było na nią chętnych w sklepie.
- Tylko jednego nie rozumiem. Po co ci do opery ten koszyczek i co ty na miłość boska masz w środku?
Bree nie odpowiedziała tylko uśmiechnęła się do męża i pociągnęła go delikatnie do wejścia.
W środku czekali już na nich Carlos i Gabrielle. Obydwoje odświętnie ubrani. Choć Bree niezbyt przypadła do gustu czerwona sukienka jej koleżanki, może i był to dobry strój na jakieś niezobowiązujące przyjęcie, ale na pewno nie do opery. Jednak nic nie powiedziała a tylko uśmiechnęła się w ten swój wiele mówiący sposób.
- Witajcie – powiedziała, gdy podeszli bliżej przyjaciół – Gaby świetna sukienka.
- Dziękuję, ty też świetnie wyglądasz – odpłaciła jej komplementem przyjaciółka – specjalnie wybrałam tą kreacje, a nóż spotkamy Eryka.
Bree popatrzyła na nią zdziwiona – Chyba nie kojarzę go, kto to taki?
Gaby zaczęła się śmiać – jak to kto? To upiór z tej opery, czyżbyś nie widziała filmu?
Bree tylko popatrzyła na nią z politowaniem nie wiedząc co powiedzieć.
- Ach, byłabym zapomniała – wybrnęła z sytuacji – mam cos dla ciebie –powiedziała podając przyjaciółce koszyczek.
Gaby popatrzyła na nią zdumiona i wzięła podarek. Ciekawa zawartości odsłoniła wierzchnią serwetkę i zobaczyła stos świeżutkich bułeczek.
- Tak mi głupio za ta sytuacje w sklepie, ze upiekłam ci babeczki z przeprosinami – powiedziała z uśmiechem na twarzy Bree.
- Sama to upiekłaś? – spytała zdziwiona Gabrielle – ale jak, gdzie? Przecież mieszkacie w hotelu.
Bree tylko spojrzała na nią jakby chcąc powiedzieć, że dla dobrej gospodyni to nie problem zorganizować sobie kuchnie.
- Chodźmy na salę bo za niedługo się zacznie – powiedziała Bree i ruszyła z Rex’em w kierunku schodów.
Carlos odprowadził ich wzrokiem.
- Jezu ona jest gorsza od Marthy Steward. To jak Martha Stewrd na psychotropach.
- Oj przestań – skarciła go Gaby, ale uśmiechnęła się pod nosem.
Danielle pierwsze co robiła po powrocie do domu to włączała swój komputer. Ledwo załączyła gg a już ikonka z nową wiadomością pojawiła się jej na pulpicie. „Zobacz główna stronkę szkoły” napisała jej koleżanka. Nie była to zbyt często odwiedzane przez nią miejsce w Internecie, ale postanowiła stracić trochę czasu i zobaczyć o co może chodzić. Ledwo stronka pojawiła się na jej ekranie a Danielle od razu zrozumiała w czym rzecz.
- Andrew – krzyknęła, zanosząc się śmiechem, do brata znajdującego się w pokoju obok – Choć tu szybko, musisz to zobaczyć.
- O co ci chodzi – spytał chłopak wchodząc do pokoju siostry.
Danielle nic nie powiedziała, wciąż zanosząc się śmiechem tylko wskazała ekran monitora.
- Co do cholery – zdenerwował się – gdzie to znalazłaś?!?
- Na głównej stronce szkoły.
Andrew nie mógł uwierzyć własnym oczom. Jak to możliwe? I kto to zrobił?!? Zamknął na chwile oczy myśląc, że jak je otworzy to ten koszmar zniknie. Niestety gdy je otworzył znów zobaczył siebie w dość dwuznacznej sytuacji z jakimś facetem, na monitorze komputera. I jeszcze ten podpis „ Z tobą też chętnie się zabawię ... zadzwoń” I jego nr telefonu.
- Zaraz, ale przecież ty nigdy nie wchodzisz na stronke szkoły, więc jak ...
- Kumpela powiedziała mi, że musze to zobaczyć – powiedziała Danielle.
- To znaczy, ze ludzie już o tym wiedzą?!?
- Obawiam się, że tak. A co jeszcze nie miałeś żadnych telefonów? – spytała z niewinną miną.
- Och zamknij się, próbuje myśleć. Kto mógł cos takiego zrobić? Przecież nie mógł tego zrobić każdy, nie każdy umie włamać się na stronkę szkoły. No i dlaczego ?!?
- Hmmmm, pomyślmy – przerwała mu siostra – komu ostatnio podpadłeś i kto chciałby się na tobie odegrać?
Andrew nie od razu zrozumiał o co chodzi dziewczynie, ale po chwili do niego dotarło.
- Zabije ją – powiedział i wybiegł z domu łapiąc po drodze laptopa.
Dzing, dong, ding, dong – dzwonek przy drzwiach ciągle dzwonił. Juli mocno podirytowana podbiegła do drzwi.
- Co ty sobie myślisz?!? – Andrew jak tylko zobaczył sąsiadka zaczął krzyczeć – myślisz, że to takie zabawne! Masz natychmiast to skasować – krzyknął i wepchnął jej w ręce laptopa.
- Skasować co? – spytała Juli.
- Nie udawaj świętej, dobrze wiem, że to twoja sprawka. Tylko ty mogłaś zrobić tą stronkę z fotontarzem.
- Ach, o to ci chodzi. Właśnie widziałam, ktoś miał niezły pomysł – uśmiechnęła się Juli.
- Dobra wiem o co ci chodzi. Może i trochę za dużo rozpowiadałem w szkole o ostatnim zdarzeniu, ale nie myślałem, że ...
- Że jest ktoś mądrzejszy od ciebie – przerwała mu dziewczyna – ktoś kto nie da z siebie robić ofiary losu?
- Słuchaj Mayer ... – jednak nie dokończył po przerwał mu dzwonek telefonu.
Juli sięgnęła ręka po słuchawkę.
- Nie teraz mamo, potem pogadamy – powiedziała do telefonu.
- Mayer mówię do ciebie – próbował zwrócić na siebie uwagę Andrew
- Zaraz, gdzie jesteś? – Juli dalej rozmawiała przez telefon – jak to w wiezieniu?!? Tak, zaraz tam będę! – powiedziała i odłożyła słuchawkę.
Andrew opatrzył na nią z satysfakcją – a jednak jest sprawiedliwość na tym świecie.
Chłopak uśmiechnął się zwycięsko i popatrzył na nią z wyższością, po czym odwrócił się na pięcie i trzasnął drzwiami wychodząc, pozostawiając przerażoną Juli samą.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tom S.
Moderator
Dołączył: 03 Lip 2006
Posty: 2185
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Skąd: Wlkp Płeć:
|
Wysłany: Sob 17:37, 09 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Dopiero zauważyłem, że jest kolejna część twojego opowiadania... Oczywiście bardzo fajne i nie wiem czy juz to pisałem ale robi się coraz bardziej ciekawie (pewnie pisałem już to ale jeszcze raz nie zaszkodzi )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Granmor
The Voice
Dołączył: 01 Wrz 2006
Posty: 2645
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 45 razy Skąd: Chorzów
|
Wysłany: Sob 19:56, 09 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
No całkiem niezłe, jestem ciekaw któż też włamał się na stronę szkoły i zrobił co zrobił xP.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lady Van De Kamp
Administrator
Dołączył: 23 Cze 2006
Posty: 1484
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Skąd: Sosnowiec
|
Wysłany: Sob 14:03, 30 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Susan zrozpaczonym wzorkiem spojrzała przez kraty. Czuła, że jeszcze chwila i się rozpłacze. Jak mogło do tego dojść, co ona powie Juli, a jak sąsiedzi się dowiedzą? Już miała przed oczami Bree mówiącą tym swoim spokojnym głosem „ na szczęście u nas w rodzinie jeszcze nikt nie siedział w więzieniu, nasze dzieci maja dobry przykład jak postępować właściwie”
- Hej śliczniutka!
Z zamyślenia wyrwał ją jakiś obcy glos.
- Hej kotku, nad czym tak myślisz?
Susan spojrzała w głąb celi. Na pryczy siedziała jakąś kobieta i bacznie przyglądała się Susan. Dopiero teraz Susan zlustrowała ja wzrokiem. Była to wysoka blondynka w bardzo krótkiej i wydekoltowanej czerwonej sukience, na nogach miała wysokie czarne botki.
- Słucham? – spytała po chwili
- To twój pierwszy raz?
- Tak – powiedziała Susan – A ty? – spytała choć dobrze wiedziała jaka będzie odpowiedź.
- Ja, nie. Bywam tu dość często – uśmiechnęła się nieznajoma.
- Tak myślałam – powiedziała pod nosem Susan.
- Hej, to, że wyglądam jak wyglądam nie znaczy, że masz mnie obrażać!
- Przepraszam ja tylko ...
- Tylko co? Może nie zauważyłaś, ale obie jesteśmy w takiej samej sytuacji! Może pozory mylą.
Susan jeszcze raz popatrzyła na kobietę. Może faktycznie zbyt szybko ja oceniła. To, ze tak wygląda wcale nie musi oznaczać, że jest prostytutka. Może ... Jednak zabrakło jej pomysłów.
- To znaczy, że nie trafiłaś tu za prostytucje? – walnęła prosto z mostu.
Gdyby wzrok mógł zabijać to Susan pewnie leżałaby już martwa. Jednak po chwili kobieta się uśmiechnęła.
- No dobra, może tym razem pozory nie mylą. A ty za co tu trafiłaś? Bo bez obrazy ale nie wyglądasz mi na koleżankę po fachu.
- Właściwie to trafiłam tu przez paczkę krakersów.
- ??
*** 3 godziny wcześniej***
To był jeden z tych dni. Pani Fraser dawno nie miała tak złego humoru. Zaczęło się już z samego rana gdy to zaraz przed wyjściem do pracy listonosz przyniósł jej pozew o rozwód. W głębi duszy wiedziała, że prędzej czy później to nastąpi, jednak mimo wszystko miała nadzieję, że mąż zostawi tą dwudziestoletnią siksę i wróci do niej. Potem w pracy szef cały czas się jej czepiał, a koleżanka powiedziała, że tak naprawdę to sama prosiła się o rozwód z tym swoim wyglądem. Może faktycznie jej szafa wymagała odnowy po tych 15 latach, lata świetności jej trwałej tez już minęły, ale to nie powód by jej to wszystko wypominać. Z takim oto nastawieniem Cathrina wybrała się na zakupy.
W supermarkecie nie mogła się na nic zdecydować cokolwiek brała do ręki przypominało jej męża. Sięgnęła po swoje ulubione krakersy z czekoladą, ale przecież to były tez ulubione krakersy Math’a. Nie weźmie do ręki czegoś co tamten lubi, pomyślała i odłożyła opakowanie na półkę. Ale z drugiej strony, przecież to głupie, skarciła się w myślach i znów sięgnęła po opakowanie, jednak ktos ja ubiegł. W tym samym momencie Susan Mayer wzięła herbatniki z półki.
- Hej paniusiu, to moje ciastka – powiedziała wkurzona Cathrina.
- Przecież położyła je pani z powrotem na półkę – zdziwiła się Susan.
- Tak, to się nazywa zakupy. Bierzesz coś do ręki, zastanawiasz się, odkładasz, a potem znów bierzesz.
- Ale, teraz to ja mam herbatniki i są moje. Może pani sobie wziąć inne.
- Po pierwsze nie ma już drugiego takiego opakowania, a po drugie chce te. I nie podoba mi się ten ton. Czy dlatego mnie tak traktujesz, bo wyglądam jak wyglądam?!?
- Nie, ja tylko – zaczęła Susan i w tym momencie Cathrina wyrwała jej opakowanie herbatników z ręki i włożyła do swojego koszyka.
- Ej, co z tobą nie tak! – krzyknęła Susan – zachowujesz się tak bo wyglądasz jak wyglądasz, czy może jest inny powód? Zresztą nie ważne, to jest kradzież oddawaj moje ciastka!
- Ani mi się śni – powiedziała kobieta i ruszyła z wózkiem na przód.
Tego było dla Susan za wiele. Niewiele myśląc podłożyła kobiecie nogę. Potem wydarzenia potoczyły się lawinowo. Cathrina potknęła się, wpadła przodem do swojego wózka na zakupy i z impetem wjechała na ustawiona na środku alejki piramidę z puszek fasoli.
Po przyjeździe karetki okazało się, że to na szczęście nic poważnego, a złamana noga zagoi się po 2 miesiącach. Kobieta wniosła jednak oskarżenie o napaść i w taki oto sposób Susan trafiła do aresztu...
*** ***
Andrew spojrzał przez okno i akurat trafił na moment przyjazdu taksówki.
- I to by było na tyle wolności – pomyślał i wyszedł przed dom.
- Cześć mamo! – krzyknął, gdy tylko Bree wysiadła z auta.
- Dzień dobry. Nie wiesz co się stało, bo jak jechaliśmy to minęliśmy biegnącą Juli, wyglądała na bardzo przejęta.
- To pewnie dla tego, że Susan siedzi w więzieniu- odpowiedział beztrosko chłopak.
- O matko – powiedziała Bree i przeżegnała się.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|