|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Sahem
Super V.I.P.
Dołączył: 14 Cze 2007
Posty: 1963
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 53 razy Skąd: Pompeii
|
Wysłany: Pią 11:34, 07 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
A ja nadal będę twierdził, że Bree taplająca się w błocie/nawozie to nie jest Bree. Bądźmy szczerzy - bardziej zakochana była w Rex'ie, czy Orsonie I dla nich pozostawała sobą. Keith to, mimo tego, że Bree nie chce tego przyznać, taki "romans na pocieszenie". Sądzę, że najlepszym rozwiązaniem/wytłumaczeniem tego byłoby to, że Bree robi to wszystko wbrew sobie. Wiecie, takie udowodnienie całemu światu i sobie, że potrafi się zmienić. Ale w pewnym momencie zrozumie, że ta babka upaprana w nawozie/błocie to nie jest ona. Za to mógłbym odzyskać chociaż część szacunku do 7-dmosezonowej Bree.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Sahem dnia Pią 11:35, 07 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Mikołajek
Administrator
Dołączył: 29 Sie 2007
Posty: 4659
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 50 razy Skąd: Poznań - Piątkowo Płeć:
|
Wysłany: Pią 11:36, 07 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Zobaczymy co przyniesie następne 13 odcinków, bo tylko tyle zostało do końca.
dawcio930 napisał: | To może mi też dacie pochwałę, jak tak wszystkich nimi obdarowujecie?? (...) |
Daje Ci pochwałę, tylko obiecaj mi, że będziesz się częściej wypowiadać, dobrze?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Mikołajek dnia Pią 11:38, 07 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
newyorker00
Zdesperowany aktywista
Dołączył: 28 Lip 2010
Posty: 208
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Skąd: New Haven Płeć:
|
Wysłany: Pią 13:43, 07 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
ja bym to zrobił tak, że Bree wchodzi za Keithem cała ubabrana do domu, spogląda w lustro, chwile się patrzy (tak jak jest to w filmach) i wtedy wchodzi głos Mary Alice która jak zwykle mówi "bree zrozumiała że...) i wtedy Bree zrrywa z Keithem, to by było bardzo, takie dramatyczno-romantyczne
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sahem
Super V.I.P.
Dołączył: 14 Cze 2007
Posty: 1963
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 53 razy Skąd: Pompeii
|
Wysłany: Pią 14:16, 07 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Nie, nie mogłaby z nim zerwać z tak błahego powodu. Oczywiście, "nowa" Bree tak by zrobiła, ale nie ta dawna. Gdyby zrozumiała, że jednak jest "sztywną" babką z klasą, to byłaby z Keith'em dla jego własnej przyjemności. Tak jak z George'm, gdy zgodziła się za niego wyjść, choć go nie kochała. Zerwaliby z jakiegoś innego powodu, a najlepiej, gdyby to Keith zrozumiał, że nie jest dla Bree stworzony.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Sahem dnia Pią 14:17, 07 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
newyorker00
Zdesperowany aktywista
Dołączył: 28 Lip 2010
Posty: 208
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Skąd: New Haven Płeć:
|
Wysłany: Pią 14:31, 07 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Ja myślę, że w Bree w końcu obudzi się jakaś jej stara cząstka i wtedy Keith domyśli się, że nie jest jej pisany, jak już ktoś pisał dla Bree Keith jest tylko pocieszeniem i w końcu Bree to zrozumie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez newyorker00 dnia Pią 14:31, 07 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mikołajek
Administrator
Dołączył: 29 Sie 2007
Posty: 4659
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 50 razy Skąd: Poznań - Piątkowo Płeć:
|
Wysłany: Pią 14:35, 07 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Miejmy nadzieję.
(OFFTOP)
Wraz z moim, mamy tutaj 66 postów. Jestem mile zaskoczony. Oby tak było w innych tematach i działach.
(/OFFTOP)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Arno
Ekspert ds. Fairview
Dołączył: 11 Wrz 2007
Posty: 3338
Przeczytał: 1 temat
Pomógł: 42 razy Skąd: Toruń Płeć:
|
Wysłany: Pią 20:59, 07 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Apropo przemiany Bree...
Cytat: | 11. Most Progress: Orson tries his best to win back Bree on Desperate Housewives by denigrating her surprising relationship with Keith. Just when fans think her ex-husband has won her back, Bree runs after Keith and collapses on top of him in a pile of mud, showing how far Wisteria Lane's most prim and proper resident has really come. Aw, true love is sweet... and dirty.
źródło : [link widoczny dla zalogowanych] |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Arno dnia Pią 21:00, 07 Sty 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
newyorker00
Zdesperowany aktywista
Dołączył: 28 Lip 2010
Posty: 208
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Skąd: New Haven Płeć:
|
Wysłany: Pią 21:34, 07 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
wracając do Susan jak myślicie wyjdzie z tego??, ja nie jestem do końca pewien, ponieważ nie do końca wierzę w to, że Teri nie chciała odejśc z serialu. Może marc cherry chciał aby Teri sprostowała plotki aby zapobiec "chaosu" który wytworzyły by głosy sprzeciwu fanów serialu z calego świata ( a podejrzewam, że jest ich sporo). Prawdę mówiąc jestem ciekawy jak by to rozegrali, Susan umiera Mike i przyjaciółki w rozpaczy, ale nie, nie warto marnowac jedynej postaci która pozostała przy swoim "ja", a nie tak jak Bree czy Gabriele zmieniła się i zlasowała.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sahem
Super V.I.P.
Dołączył: 14 Cze 2007
Posty: 1963
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 53 razy Skąd: Pompeii
|
Wysłany: Pią 21:45, 07 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Susan przeżyje - Marc nie ukrywał nigdy, że ta postać jest jego ulubioną. Poza tym - wg plotek Teri miałaby odejść do serialu, którego producentem byłby... Marc Cherry. Jeżeli już ten serial wypali, to Teri będzie grała w obu.
Nie zabiją kolejnej desperatki, bo to dobiłoby serial. A tego nie chcą.
Nawiązując jeszcze do tego, że Susan pozostała sobą - ona nie jest sobą. Oglądałem sobie dzisiaj odcinek, w którym Susan zamyka w domu Rafaela (psa Boba i Lee) w garażu. Ona była szurniętą (w pozytywny sposób) wariatką, którą kochało się właśnie za tę jej nieporadność. W tej chwili strasznie u niej dramą zajeżdża, ale to nie wychodzi. Susan była królową komedii w tym serialu. To wokół niej kręciło się większość zabawnych wątków.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Arno
Ekspert ds. Fairview
Dołączył: 11 Wrz 2007
Posty: 3338
Przeczytał: 1 temat
Pomógł: 42 razy Skąd: Toruń Płeć:
|
Wysłany: Pią 22:14, 07 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Sahem napisał: | Ona była szurniętą (w pozytywny sposób) wariatką, którą kochało się właśnie za tę jej nieporadność. W tej chwili strasznie u niej dramą zajeżdża, ale to nie wychodzi. Susan była królową komedii w tym serialu. To wokół niej kręciło się większość zabawnych wątków. |
No i w tej chwili podpisuję się pod tym rękoma i nogami...To już nie jest ta sama Susan, może to lepiej, ale brakuje mi tej jej ciapowatości i ona zniknęła jakoś tak nagle wg mnie, chociaż nie jestem pewien, czy jednak nie stopniowo, sam już nie wiem...bo np. w 5 sezonie jeszcze miała takie fajne sceny w swoim stylu, chociażby z Lee...Apropo Lee, to właśnie pomyślałem, że póki co to ON właśnie w ogóle się nie zmienił. Cały czas taki sam zabawny, rozwaliło mnie jego "Stop, drop and roll!" w 6x22 bodajże, a apropo tego to fakt...jak pisałem zdarza jej się być sobą, w 6x22, to co zrobiła z naleśnikiem, a potem krzyczała "Pali się!" -- to było fajne, ale niestety jest tego coraz mniej, hmm....
A Susan z pewnością przeżyję. O to się nie martwcie. Jak by chcieli ją załatwić to sądzę, że już w 7x11 właśnie by zmarła... Teri nie odchodzi, Susan będzie w serialu do końca.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
newyorker00
Zdesperowany aktywista
Dołączył: 28 Lip 2010
Posty: 208
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Skąd: New Haven Płeć:
|
Wysłany: Pią 23:34, 07 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
susan może i faktycznie troszkę "przygasła" ale pamiętajcie o akcji z internetowym striptizem i o walce z tą drugą "internetową gospodynią domową". to było szalone, a najlepiej jak zobaczyła ten bil-board, świetna scena, ale się usmiałem
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
dawcio930
Silver Elf
Dołączył: 09 Wrz 2007
Posty: 1604
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 30 razy Skąd: Krk :) Płeć:
|
Wysłany: Pią 23:57, 07 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Wszystkie postaci w jakiś sposób przygasły. Jestem ciekaw co scenarzyści wymyśliliby dla Edie, gdyby się jej uprzednio nie pozbyli. Zapewne też zniszczyliby jej postać
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
newyorker00
Zdesperowany aktywista
Dołączył: 28 Lip 2010
Posty: 208
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Skąd: New Haven Płeć:
|
Wysłany: Sob 0:06, 08 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
wiesz Davcio930, widać to u nich rodzinne
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Librarian
Nowy na Wisteria Lane
Dołączył: 07 Sty 2011
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy
Płeć:
|
Wysłany: Sob 0:27, 08 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
To mój pierwszy post na tym forum, mimo, że serial oglądam od dawien dawna. No, ale do rzeczy - po zakończonym sezonie 6tym postanowiłem odświeżyć sobie przygody bohaterek z Wisteria Lane co też zrobiłem oglądając jednym cięgiem (aczkolwiek był to bardzo rozwleczony w czasie „cięg” bowiem zajęło mi to kilka ładnych miesięcy) wszystkie poprzednie sezony. Mogę więc dość precyzyjnie określić jak moim zdaniem rysuje się siódmy sezon na tle poprzednich, co też uczynię zanim przejdę do oceny samego odcinka.
Kiedy w 5tym sezonie, moim zdaniem, seria nabrała lekkiej zadyszki, a intryga Dave’a była tak przewidywalna, że kiedy okazało się, że faktycznie jest on ojcem dziewczynki, która zginęła w wypadku z udziałem Mike’a i Susie aż miało się ochotę zapytać z przekąsem „Seriously? Tylko na tyle was stać?” nabrałem lekkich wątpliwości czy, aby nie będzie coraz gorzej. Na szczęście potem było już tylko lepiej. Wątek Angie, Dannego i Nicka był fajny, trzymał w napięciu, a w dodatku był perfekcyjnie zagrany (zwłaszcza przez Dreę De Matteo – czysta perfekcja), a poboczny wątek „dusiciela” był miłym (jakkolwiek dziwnie to słowo nie brzmi w tym kontekście ) urozmaiceniem. Najciekawszy był jednak punkt kulminacyjny – powrót Paula. Wiedziałem, że w tym momencie są dwie drogi – albo dostaniemy odgrzewany kotlet, albo Marc Cherry zaserwuje nam intrygę na miarę sezonów 1-4. Co mogę powiedzieć po 11 odcinkach? Że zdecydowanie się nie zawiodłem .
No, ale po kolei – wyglądający z początku średnio, czy nawet tandetnie, wątek zamiany córek okazuje się być naprawdę ciekawym. Na pochwałę zasługuje to zwłaszcza Eva, która pokazała kunszt aktorski naprawdę wysokiej miary i zagrała Gaby w taki sposób, w jaki nigdy tego jeszcze nie robiła, świetna jest też dziewczynka (choć w tym miejscu to może niezbyt dobre określenie) wcielająca się w rolę Juanity, gra naprawdę bardzo dobrze. Co do biednej i coraz bardziej i mocniej, doświadczanej przez los Susan to pragnę zauważyć, że to dalej ta sama, naiwna, dramatyczna i ciapowata bohaterka (co widać w wielu wątkach – chociażby niezmierzona naiwność Susie podejmującej prace quasi-striptizerki i inne), więc tu również nie można narzekać. Lynette jest dla mnie najbardziej jednostajną postacią w serii, ciągle z Tomem, ciągle twarda, brutalna i lubiąca mieć wszystko pod kontrolą, także i w tym wypadku scenarzyści, póki co, odwalili kawał dobrej roboty, bo wątek Toma i Renee jest całkiem interesujący i ciekawi mnie jak się zakończy. No i na koniec – Bree, postać, która, w niekwestionowany sposób uległa przemianie i, o ile, każdy ma prawo oceniać ten fakt jakkolwiek mu się podoba, o tyle mówienie, że taka przemiana jest „niemożliwa” imo nie ma żadnego potwierdzenia w rzeczywistości. Ludzie się zmieniają pod wpływem drastycznych przeżyć, a Bree miała ich co nie miara, szereg, mniej lub bardziej, dramatycznie kończących się związków, alkoholizm, wojna z Andrew… To wszystko zostawia ślad w psychice. Bree zrozumiała, że jeśli się nie zmieni, to nigdy nie będzie szczęśliwa i postanowiła oszukać swój własny charakter. Czy do końca udanie? To się okaże, ale naprawdę nie mówcie, że to niemożliwe, bo ta przemiana z, psychologicznego punktu widzenia, broni się bardzo dobrze. No i jeszcze jedna drobna kwestia – okrzyk „Bóg jednak istnieje!” to tylko frazes, powiedzenie, które nie ma nic do tego czy jest się wierzącym czy nie, więc czepianie się tego, to mocna nadinterpretacja . Szkoda tylko, że przemiana Bree dzieje się za sprawą Keitha, który bodaj od czasów Iana, jest dla mnie najbardziej irytującym bohaterem, no, ale tacy też muszą być .
No i na koniec – zawsze wszyscy będą narzekać, że to co jest teraz jest gorsze od tego co było kiedyś. Mają sporo racji, ale też, często przesadzają . Po zaserwowaniu widzom pamiętnego napisu „5 years later” wydawało się, że seria zacznie zjadać swój ogon, a tak się nie stało, cieszę się, że mogłem obejrzeć kolejne sezony, tak jak cieszę się, że mogę oglądać ten obecny. Jasne, że w tej serii było już lepiej, ale; było też gorzej, a mimo to, dalej przy niej trwamy (w większości ) co jednak świadczy o geniuszu tego serialu . Pozdrawiam .
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez Librarian dnia Sob 0:31, 08 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
newyorker00
Zdesperowany aktywista
Dołączył: 28 Lip 2010
Posty: 208
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Skąd: New Haven Płeć:
|
Wysłany: Sob 0:49, 08 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
hej, Librarian, dobrze, że się tak rozpisujesz ale trochę, a raczej bardzo nie w temacie, ten post pasowałby bardziej do zmian w serialu (sezon 1-7) bo tutaj opisujemy konkretny odcinek
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|