8.16 You Take for Granted

Sahem · Wysłany: Wto 16:40, 13 Mar 2012 Temat postu:

Twórcy namieszali. Możliwości jest wiele, wiele dróg rozwiązania tego wszystkiego. Pytanie tylko, czy dociągną to do końca na takim poziomie?
Czekam z niecierpliwością na następny odcinek, bo co jak co, ale pogrzeby na Wisteria Lane zawsze są wyśmienitymi wątkami (Mary Alice, Rex, Edie...). Dziewczyny świetnie wyglądają w czarnych strojach.

Q.m.c. · Wysłany: Wto 16:52, 13 Mar 2012 Temat postu:

Przyznam, że mam mały mętlik w głowie po tym odcinku. Szkoda mi Mike`a, chociaż nigdy nie byłam fanką pary Susan/Mike i raczej ich perypetie częściej mnie wkurzały, niż bawiły. Będzie mi go z pewnością brakowało...
Zastanawiam się też, czy Katherine pojawi się na pogrzebie? W sumie byli kiedyś razem, więc myślę, że to dobry powód, żeby wróciła na Wisteria Lane.

dawcio930 · Wysłany: Śro 1:58, 14 Mar 2012 Temat postu:

Właśnie obejrzałem odcinek i jestem w totalnym szoku!!! Dalej ocieram ręką łzy, rozkleiłem się na flashbackach... Nie wierzę w to co się stało...

Lilana · Wysłany: Śro 10:21, 14 Mar 2012 Temat postu:

A ja mam pytanie odnośnie tego nowego faceta Lynette (Frank?) z którym się umawiała. Z tego co pamiętam mieli się spotykać ze sobą, on nie chciał odpuścić a jednak już go nie pokazują w serialu. Może mi ktoś powiedzieć czy coś ominęłam?

Mikołajek · Wysłany: Śro 10:47, 14 Mar 2012 Temat postu:

Nie. Franka nie ma zwyczajnie przy Lynette a przecież mógł by się pojawić chociażby na pogrzebie Mike'a, wspierając żonę Toma. Z drugiej strony, przyzwoicie było by chociaż wspomnieć dlaczego się rozstali lub nie chodzą ze sobą lub zostali tylko przyjaciółmi itp. Tak to jesteśmy zawieszeni w próżni bo nie wiadomo co się z nim dzieje i między nimi.

horney · Wysłany: Śro 11:15, 14 Mar 2012 Temat postu:

Woow. Odcinek trzymał w napięciu i niepewności kto odejdzie... Karen prosi o eutanazje, Bree zajada się otrutym ciachem, Juanita ratuje kota-a Carlos ją, Tomowa się też dusiła. Ale w momencie gdy Mike i Suzan siedzieli na schodach to już się domyślałem że to któreś z nich odejdzie... albo kula chybi w Suzan, albo trafi w Mika...
Odcinek pełen śmierci.

sharkinator · Wysłany: Śro 12:32, 14 Mar 2012 Temat postu:

Odcinek wspaniały! Zacznę od końca czyli od Mike'a. Ostatnie 2 minuty były dla mnie straszne, jak już zobaczyłem te flashbacki to wiedziałem, że kroi się coś złego. Łza mi się w oku zakręciła gdy Susan zaczęła płakać. Oni się bardzo kochali i mają przecież synka:( Choć sama śmierć nie była zbyt efektowna.
Ten odcinek w ogóle był poświęcony śmierci: Jane się mało nie udławiła, Karen ma raka i rzuca się pod auto, Bree mogła się otruć, a Juanita prawie spadła z dachu. Śmierć czyha na każdym kroku. Rozbawiło mnie podejście Karen do jej śmierci: ciasto samobójcze, położenie się za Bree samochodem:) Śmieszne też było jak Susan spostrzegła pistolet w kieszeni Mike'a i myślała że to coś innego sztywnego.

Czekam, czekam, czekam.
9,5/10

luuukasz15 · Wysłany: Śro 13:30, 14 Mar 2012 Temat postu:

Jak ja dawno tutaj nie pisałem... ale nie o tym mowa. Chodzi o to, że ten odcinek niby nie najlepszy ale uświadomił mi kilka ważnych rzeczy, ale o tym później.

Zacznę może od tego, że czuję ulgę na wieść o ponownym "zejściu się" dziewcząt. Scena, w której przytulają się do siebie była naprawdę fajna i miła Smile

Bree:
Wątek z Karen ciekawy naprawdę podobał mi się. Był to taki czarny humor. Przyjemnie się oglądało to. Chciałbym kiedyś tak kochać się ze swoją żoną jak Karen z Royem. Bree miała już wiele doświadczeń ze śmiercią. Śmierć jej matki, Rexa, Georga, Karla. To naprawdę wiele. Dobrze wiedzieć, że ma się prawdziwych przyjaciół. Choć ja nigdy nie zgodziłbym sie kogoś zabić - nawet kłamać. Wszystko fajnie uzupełniał wątek komizmu, ciasto, leżenie pod samochodem, naprawdę super.

Lynnete:
Od zawsze była jedną z moich ulubionych postaci. Wkurzyłem się na twórców strasznie, gdy dowiedziałem się o separacji Tom-Lynn. Ten wątek w ogóle mi się nie podoba. Janne drażni mnie, jest okropna, brzydka, wielka, taki babochłop. Gdzie ten Tom ma oczy to ja nie wiem. Widać, że Lynn walczy o to, stara się przetrwać wszystko, a dla tego debila (czyt. Tom) to po prostu koniec. Co jak co, ale ile można przechodzić kryzys wieku średniego.

Gabi:
Sceny z jej udziałem zawsze uwielbiałem i raczej to się nie zmienia. Carlos... hmmm no co tu dużo mówić on zawsze był taki, ale świat nie jest piękny... niestety każdy musi dbać o swoje 4 litery, a jeżeli nie to reszta stłamsi i zgnoi ciebie. Nie podoba mi się, chce być dobry? Okej, niech daje datki, założy jakąś nie wiem organizację dla biednych. Ma pieniądze, niech wykorzysta je mądrze a nie rozdaje.

Susan + Mike:
Tutaj nie mogę mówić o nich oddzielnie. Po tym odcinku dostrzegłem jaka jest ich miłość. Co więcej dostrzegłem jak bardzo zżyłem się z tym serialem przez, te... 6 lat w moim przypadku. Nigdy nie lubiłem za bardzo Mike'a, ale teraz jest mi szkoda tej postaci. Nie wiem jak poradzi sobie Susan, mam tylko nadzieję, że nie będą rozgrzebywać przeszłości Mike'a to jest (kochanki, ciotki, wujka, córki nieślubne itp.) bo to ją jeszcze bardziej zniszczy.

Koncepcja śmierci - myślałem, że zostanie ujęta podobnie jak odcinek 6x15 np. Juanita i niebezpieczeństwo czarne tło białe napisy. No ale cóż.

Śmierć Mike'a pokazana cudownie. Nic więcej nie chcę. Choć fajny efekt można by otrzymać, gdyby obraz pokazywał nam pocisk, który sunie w stronę męża Susan, w zwolnionym tempie, a Mike w tej krótkiej chwili widzi całe swoje życie.

Ogólnie rzecz ujmując nie mam zielonego pojęcia dokąd zmierza ten serial... na razie balansuje na linie, jak akrobata w cyrku. Droga jest prosta i niezbyt długa. Lecz wystarczy jeden niewłaściwy krok i spadamy w przepaść.

Ogólnie za odcinek 8/10

horney · Wysłany: Śro 14:38, 14 Mar 2012 Temat postu:

Hmmm... dokąd teraz ten serial zmierza? Ma to być ostatnia seria. Widzę teraz ten serial jako piękny statek, który dumnie płynie przez ocean, ale żeby jakoś zakończyć jego działalność zaczyna się go dewastować-oczywiście z klasą(kontrolowane rozbicie o skały?).
Twórcy niszczą życie większości bohaterów.
-z Bree zrobili lafiryndę
-z Susan wdowę
-z Lynette nieszczęśliwą rozwódkę
-z Gaby żonę alkoholika, któremu zaczyna odbijać
-Uśmiercają Karen
Nadomiar wszystkiego wysuwa się sprawa ubicia ojczyma Gaby i pewnie wszystkie skończą w pace. Lyn założy gang, Sus bezie płakać i panikiwać, Gaby zostanie niunią więzienną, a Bree będzie zachowywać zimną krew.

Q.m.c. · Wysłany: Śro 16:34, 14 Mar 2012 Temat postu:

Granmor · Wysłany: Śro 18:21, 14 Mar 2012 Temat postu:

[Prowokacja]Trzeba przyznać że śmierć Mike'a była bardziej efektowna niż śmierć w kartonach.[/Prowokacja]

Sahem · Wysłany: Śro 18:56, 14 Mar 2012 Temat postu:

Mikołajek · Wysłany: Śro 19:08, 14 Mar 2012 Temat postu:

Ja powiem szczerze, że [mówię to z pełną odpowiedzialnością] przyjąłem śmierć Mike'a dość obojętnie. Nie podważam faktu, że ta scena została doskonale zrobiona i popłynęły mi trzy krople łez po policzku ale tylko tyle. Westchnąłem i zająłem się innymi sprawami.

Natomiast śmierci Edie to ja do dzisiaj nie mogę przeżyć.