Forum Desperate Housewives / Gotowe na wszystko Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Kawa i croissaint
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 12, 13, 14 ... 18, 19, 20  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Desperate Housewives / Gotowe na wszystko Strona Główna -> Desperacka twórczość własna
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Granmor
The Voice



Dołączył: 01 Wrz 2006
Posty: 2645
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 45 razy
Skąd: Chorzów

PostWysłany: Pią 20:05, 16 Lis 2012    Temat postu:

Stoją przedemną dwie piękne kobiety, ale w ręku pozostała mi już tylko jedna fotografia. To zdjęcie osoby, która nadal bierze udział w America's Next Top Mother- oświadczyła poważnym tonem Tyra Banks, patrząc raz na mnie, a raz na drugą dziewczynę która wypłakiwała oczy – Ta, której imienia nie wymienię, natychmiast się spakuje i wyjedzie.
Dziewczyna obok mnie dostała już spazmów, padaczki i wyglądała jakby pieścił ją prąd. Poniosły ją emocje, ja za to patrzyłam prosto w oczy Tyry. W końcu prowadząca pokazała zdjęcie tej drugiej dziewczyny i oznajmiła:

- Przykro mi Katherine, ale nie nadajesz się na Next Top Mother – oświadczyła Tyra- Jesteś po prostu za stara. A poza tym, co się przytrafiło Twojemu pierwszemu dziecku. Pamiętasz? Ja pamiętam. Spakuj się i.... W*********j.

Obudziłam się zlana potem. To była upalna noc, a Matt był gorący jak kaloryfer. Westchnęłam ciężko wycierając czoło z zimnego potu. Tyra miała rację – jestem kiepską mamą. Wstałam najciszej jak tylko potrafiłam i przeszłam do kuchni – gdzie wybrałam numer domowy Dylan. Nie powinna spać, w końcu u nich jest dzień.

- Halo? -w tle za Dylan usłyszałam krzyki dziecka. To była Jill, córka Dylan. Jak się okazało rok temu, była w ciąży. Zorientowała się dopiero wtedy, gdy podczas barbecue zarzygała chodniczek w ogrodzie.
- Wspominasz dobrze dzieciństwo, prawda? - zapytałam niepewnym tonem, siadając na taborecie znajdującym sie w kuchni.
- Do czego zmierzasz? - mruknęła Dylan, która brzmiała na nieco zirytowaną- Nie mam za dużo czasu, Jill ząbkuje i sprawia, że mam ochotę ją kopnąć prosto w twarz.
- Och – jęknęłam, po czym wzięłam sobie jabłko z misy która stała na kuchennej wysepce – No bo ja...
- Tak? - dopytała Dylan, która brzmiała na coraz bardziej zirytowaną z każdą minutą – Ja Cię przepraszam mamo, ale naprawdę nie mam czasu.
- Matt chce dziecka – wypaliłam, po czym dopowiedziałam – Ze mną, w sensie, razem.
- O żesz ty w mordę – mruknęła Dylan – Czekaj, przejdę do innego pokoju. Pozwolę jej płakać, a co tam.
- Okej – szepnęłam i odczekałam chwilę. Usłyszałam jak Dylan zamyka drzwi pokoju.
- No więc będę mieć rodzeństwo? - Dylan brzmiała nieco spokojniej, teraz była po prostu ciekawska.
- Nie wiem. To przecież jest jakieś szaleństwo – parsknęłam śmiechem. Sama nie wierzyłam w to, że w ogóle brałam pod uwagę tę powtórkę z rozrywki.
- No wiesz, Matt jest młody. Ma prawo – mruknęła Dylan otwierając lodówkę – O. Krem czekoladowy. Pieprzyć dietę – dopowiedziała, a ja usłyszałam dźwięk otwieranego słoiczka.
- Masz rację – jęknęłam – Matt jest zdrowy, młody, ma prawo oczekiwać, że na świecie będą jego malutkie, nażelowane miniaturki – westchnęłam ciężko – Boże, co ja zrobię?

******

Zapaliłam papierosa, spodziewając się, jakby to miał być ostatni w moim życiu. Sophie rzadko się spóźniała, ale widocznie to miał być jeden z tych momentów. Siedziałam przy żeliwnym stoliczku, znajdującym się przed jedną z kawiarni, której nazwy niestety nie pamiętam. Spoglądałam na tłum, który kiedyś uznałabym za niesamowicie wystrojony, zupełnie jakbym oglądała pokaz mody. Dzisiaj jednak, te stroje już nie wywierały na mnie żadnego wrażenia. Metki były tak powszechne w Paryżu, że tak właściwie nie były niczym niesamowitym.

W końcu ją zobaczyłam, jak w wysokich kremowych szpilkach kroczyła ulicą. Wyglądała zjawiskowo w swoich rudych, kręconych włosach. Uśmiechała się niewinnie, patrząc przed siebie, zupełnie jakby w jej myślach świat był po prostu lepszy. Była tak niewinna, że aż trudno było uwierzyć, że jest już po 40stce. Cóż, Marilyn też była niewinna i trudno uwierzyć w to, ile miała skrobanek.

- Hej- Sophie uśmiechnęła się siadając przy stoliku. Wyglądała zjawiskowo z tym swoim uśmiechem i gestami rodem z poprzedniej epoki.
- Matt chce mieć ze mną dziecko – palnęłam po czym zaciągnęłam się papierosem.
- Ale... prawdziwe? - zapytała Sophie wyszczerzając oczy.
-Tak, Sophie, prawdziwe – potwierdziłam potakując głową – Co ja teraz zrobię?
- Jesteś stara, szanse są, niewielkie i w ogóle – dobrze to wiedziałam, ale Sophie uznała, że wypada jej to powiedzieć na wypadek, gdybym jednak nie zdawała sobie z tego sprawy – Znam świetną lekarkę od płodności i w ogóle grzebania w ....
- Sophie, na litość boską – podsunęłam jej talerzyk z croissaintem – Ja jem.
- Oj, przepraszam – zawstydziła się podstarzała Marilyn, po czym rozejrzała wokół – Zabawna knajpka, jak z obrazu impresjonisty – spojrzała znów na mnie, machając palcem w stronę kelnera – Znasz impresjonistów jakiś, Kathie?
- Cóż, znam Ciebie.
- A ja Ciebie – odpowiedziała Sophie, której teraz kelner przyniósł kawę.
- Dobra, to jak się nazywa ta Pani Ruchliwa Rączka?- mruknęłam przyciskając pet z papierosa do popielniczki.


******

Doktor Margaret Maslow mieszkałą przy Rue Jarry 43. To był jeden z segmentowych domów jednorodzinnych, gdzie Margaret prowadziła również prywatną praktykę. Wyglądał nieźle, przypominał domy w Nowym Jorku. Przyjechałam tam w środę o godzinie 12, na tę godzinę umówiła mnie bowiem Sophie. Ruchliwa Rączka spojrzała na mnie z uśmiechem i zaprosiła do swojego gabinetu.

- Czy Pani ma już dzieci, Panno Mayfair? - zapytała Margaret wypisując jakieś dane w swoim kajeciku. Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową twierdząco – Wspaniale.
- Tak – potwierdziłam zakłądając nogę na drugą – Ale mam nowego faceta, młodego i on...
- Punkt dla Pani – przyznała Margaret – Taki młody ogier, ociekający potem, muskularny – miałam wrażenie, że Margaret dokonuje właśnie słownej masturbacji- potrafi tak dobrze wygrzmocić ko..
- Pani doktor! - przerwałam jej głośno, mając nadzieję, że zapomni o swoich fantazjach seksualnych i skupimy się na tym co najwazniejsze – Ja wiem, jak młody potrafi grzmocić ale boję się, że efekt będzie znikomy.
- Pani facet jest taki? - zapytała Maslow, a ja mogłam przysiąc, że oczy jej się zaświeciły jak dwa reflektory – Ale co, strzela ślepakami?
- Nie wiem – przyznałam obrzydzona – Nigdy nie robiliśmy tego bez prezerwatywy, więc nie wiem. Ja po prostu obawiam się, że jestem za stara na dziecko.
- Pieprzy Pani pierdoły, Pani Katherine – przyznała Margaret urażona tym, że mam spoconego, muskularnego ogiera i nie dzielę się szczegółami z tego, jak też mnie grzmoci – Wie Pani jakie stare kobiety tutaj przychodzą? Przy nich, pani jest jak powiew wiosny. Ale zaraz Panią zbadamy – oznajmiła Margaret zakładając lateksowe rękawiczki. O Boże. Ruchliwa Rączka.


**********

Wróciłam do domu po dwóch godzinach, pełna obaw, że Pani doktor dokonała na mnie czegoś nieodpowiedniego. Tak być może nie było, ale fakt jak podnieciła się wizją Matta sprawil, że już nie widziałam w niej normalnej lekarki tylko zwykłą perwersyjną kocicę. Matt siedział na kanapie i oglądał "Przyjaciół" we francuskiej telewizji. Uśmiechnęłam się, odkładając moją torebkę na drewnianym stoliku.

- I jak było? - zapytał klepiąc obok siebie miejsce na kanapie. Usiadłam tam i pocałowałam go najmocniej jak tylko potrafiłam.
- Dobrze – przyznałam i zerknęłam na stolik w jadalni – Obejrzałeś te makiety zaproszeń? Bree chciała byśmy razem wybrali te najodpowiedniejsze.
- Tak, widziałem. Niebieskie było fajne, odpowiednie – uśmiechnął się szeroko- Najodpowiedniejsze.
- Będzie dobrze, prawda? - spytałam patrząc na telewizor, gdzie Rachel wbiegła do kawiarenki w sukni ślubnej – Doczekaliśy się swojego szczęśliwego zakończenia?
- Tak – przyznał Matt ściskając mnie mocno. Ale poczułam chłód – niepokoju, strachu, obawy, przerażenia. A co jeżeli nie będę w stanie dać mu tego dziecka?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Q.m.c.
Administrator
<i>Administrator</i>



Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 3710
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 50 razy
Skąd: Section One
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:33, 17 Lis 2012    Temat postu:

W końcu!

Cytat:
Przykro mi Katherine, ale nie nadajesz się na Next Top Mother – oświadczyła Tyra- Jesteś po prostu za stara. A poza tym, co się przytrafiło Twojemu pierwszemu dziecku. Pamiętasz? Ja pamiętam. Spakuj się i.... W*********j.
hahahaha xDDDDDD Zastanawiałam się jak będzie wyglądała rola Tyry i jestem zachwycona rozwiązaniem haha
Cytat:
Ruchliwa Rączka spojrzała na mnie z uśmiechem i zaprosiła do swojego gabinetu.
Czy muszę pisać, że to określenie powaliło mnie na łopatki?

Prześmieszna część Cool [/quote]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Q.m.c.
Administrator
<i>Administrator</i>



Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 3710
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 50 razy
Skąd: Section One
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:19, 08 Gru 2012    Temat postu:

Może taki spóźniony prezent ma mikołajki w postaci kolejnej części...?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mikołajek
Administrator
<i>Administrator</i>



Dołączył: 29 Sie 2007
Posty: 4659
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 50 razy
Skąd: Poznań - Piątkowo
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 23:28, 08 Gru 2012    Temat postu:

Oraz "the bitch is born".

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
megan
Zdesperowany aktywista
Zdesperowany aktywista



Dołączył: 06 Paź 2012
Posty: 315
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:56, 09 Gru 2012    Temat postu:

Dołączam się, ja też chcę kolejną część, to czekanie to tortury Sad

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez megan dnia Nie 15:57, 09 Gru 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Granmor
The Voice



Dołączył: 01 Wrz 2006
Posty: 2645
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 45 razy
Skąd: Chorzów

PostWysłany: Śro 18:55, 12 Gru 2012    Temat postu:

I oto mamy "jutro". Tekstów nie mam, ale zacząłem nad nimi intensywnie pracować. uznałem, że nie ma co na siłę pisać całych odcinków bo tylko na tym utracą.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Q.m.c.
Administrator
<i>Administrator</i>



Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 3710
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 50 razy
Skąd: Section One
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:57, 12 Gru 2012    Temat postu:

Spoko...nie pogardzę prezentem świątecznym w takiej postaci ;p

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Granmor
The Voice



Dołączył: 01 Wrz 2006
Posty: 2645
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 45 razy
Skąd: Chorzów

PostWysłany: Sob 20:43, 15 Gru 2012    Temat postu:

Trwają pracę nad "BIB". Ale na dziś....


Wszystko zaczęło się w sobotni poranek, kiedy o siódmej dwadzieścia – ktoś zgwałcił nasz dzwonek do drzwi. Pym-pym, pym-pym. Miałam ochotę wziąć młotek i zniszczyć te cholerne urządzonko nad drzwiami, które tak uparcie budziło mnie i Matta. Wczoraj wróciliśmy późno z kolacji i wszystkim czego chciałam był sen. Ale nie, ktoś postanowił mnie męczyć o siódmej rano. Byłam pewna, że jeżeli to będzie listonosz, albo babka z ulotkami – to tę osobę po prostu zamorduję z zimną krwią.

Kiedy otworzyłam drzwi, byłam pewna, że na klatce schodowej stoi bardzo młoda Haidi Klum. Dziewczyna spojrzała na mnie z dziwnym grymasem na twarzy i ściągnęła okulary przeciwsłoneczne, które miała wcześniej na nosie. Zamrugała kilkakrotnie swoimi obrzydliwie wielkimi rzęsami aż w końcu nietypowo się przywitała:

- Kim jesteś?- spytała bez ceregieli, a ja przebudziłam się zupełnie. Nie co dziennie ma się doczynienia z laską, która puka do Twoich drzwi i pyta kim jesteś. Zwykle takie sytuacje dzieją się poprzez telefony.
- Że co? A Ty to niby kto? ?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Marie – oświadczyła młoda Klum – Marie Laurain. Jestem córką Matta Laurain.
- Co? - jęknęłam i prawie czułam, jak moja twarz staje się blada. Jak w bajkach, gdy postać się przerazi i traci wszelkie kolory.
- Marie! - krzyknął Matt który pojawił się za mną i mocno uściskał modelkę- Tak się cieszę, że przyjechałaś.
- T-to Twoja córka? - spytałam jąkając się przy tym, a Matt zmarszczył brwi.
- Tak powiedziała? - Matt był rozbawiony, a ja w myślach ostrzyłam już nóz, którym go zabiję – Musiałbym ją spłodzić mając jakieś osiem lat, by była moją córką.
- Miałeś? - zapytałam zdziwiona. Matt rozbawiony parsknął śmiechem.
- To moja siostra, moja ukochana siostra – oznajmił uroczyście, a ja uśmiechnęłam się pod nosem. A potem coś mi zaświtało. Malutkie światełko, żaróweczka jak z kreskówki zajaśniała nad moją głową. On mi nigdy nie powiedział, że ma siostrę! Chyba wyczytał to z mojej twarzy, bo jego uśmiech uległ zmianie na bardzo wymuszony, zupełnie jakby mówił "o ch****a, wpadłem".

******

- Jest młoda – mruknęłam siedząc na krześle ginekologicznym, kiedy Ruchliwa Rączka robiła, co do niej należy.
- Ale czy to jest problem? - spytała doktor spoglądając mi w oczy – Nie jest jego córką, to jest najważniejsze.
- Jest za młoda! Skoro ona ma siedemnaście lat i jest jego siostrą, to sprawia, że on też młodnieje w oczach. Na co dzień nie myślę o tym, że dzieli nas taki czas.
- Ale ma Pani dobre podwozie jak na swój wiek – oświadczyła Ruchliwa Rączka – Jest w świetnym stanie.
- Dzięki? - pisnęłam zażenowana. A pomyśleć, ze jeszcze kilka lat temu, na miejscu Ruchliwej Rączki mogła znajdować się Robin. Ale Robin robiłaby to za darmo.

******

Dwa dni później, postanowiłam poznać bliżej siostrę mojego przyszłego męża. Może i miała 17 lat a ja.... więcej, ale obie byłyśmy kobietami. No i miałyśmy zostać rodziną. Zaprosiłam ją więc do małej kafejki w parku Bois de Boulogne. Wzięłyśmy na wynos kawę w jednej z kafejek znajdujących się w parku i ruszyliśmy alejką przed siebie.

- Długo juz znasz Matthieu? - spytała mnie Marie. A ja uśmiechnęłam pod nosem.
- Powiedzmy – mruknęłam pijąc tę kawę z papierowego kubka.
- I kochasz go? - mruknęła nieco oziemble Marie, a ja poczułam, jak jej ton sprawił, że już nie byłam fajną narzeczoną brata tylko kimś, kto sprawił, że koleś przeszedł piekło.
- Masz jakieś wątpliwości? - starałam się brzmieć radośnie, ale właśnie siedemnastoletnia gówniara wątpiła w moje uczucia do M.
- Nie wiem – przyznała Marie, a potem napiła się również kawy – Nie jesteś w typie Matta.
- Może nie gadajmy o tym, jaki jest jego typ, co? - spytałam już nieco zirytowanym tonem – Bo tak się składa, że byłam świadkiem jego poprzedniego ślubu z Vivian i cóż. To była suka.
- Była – przyznała Marie bez większych emocji. Boże, ona miała 17 lat a zachowywała się jak jakaś Alexis z Dynastii – I jestem pewna, że Wasze małżeństwo też nie przetrwa – dopowiedziała, a potem zmierzyła mnie wzrokiem – Ile Ty masz lat? 50? 55?
- Ty mała gówniaro.... - syknęłam przez zęby, a Marie roześmiała się głośno.
- Trzeba przyznać, jestem dobrze wyremontowanym muzeum, moja droga – Marie pokiwała głową kilkakrotnie – Ale wciąż, jesteś muzeum. Nie apartamentowcem w Miami.

*******

Będąc na evencie promującym książkę, dostałam sms'a od Matta z pytaniem, jak poszła rozmowa z Marie. Nie odpowiedziałam na niego.

********


Cały ten incydent w parku miał konsekwencje następnego dnia, kiedy razem z Bree udałyśmy się na lotnisko – bowiem tego dnia, miała do Paryża przylecieć Gabrielle. Jaka jest Gaby, wszyscy dobrze wiemy. Na zatłoczonym lotniku błyszczała tak mocno, że wszyscy zwracali uwagę tylko na nią. Krwistoczerwone usta wykrzywiała w uśmiechu, a potem szczerzyła śnieżn białe zęby. Co jak co, ale obrzydliwe bogactwo dodawało jej uroku.

- Heeeeeej – przywitała się rozkładając ręce i biegnąc w naszą stronę. Bree i ja przytuliłyśmy latynoskę – Tak się cieszę, że Was widzę.
- My też – odpowiedziała Bree z oszczędnym uśmiechem wymalowanym na twarzy.
- Same jesteście? - spytała Gabrielle rozglądając się po lotnisku – Bree?
- Trip został w Stanach, chyba tak jak Carlos – odpowiedziała rudowłosa, wyszukując wzrokiem męża Gabrielle. Gaby pokiwała głowa.
- Super. Zrobimy sobie babski wieczór i obgadamy wszystkich, nawet Susan która powiedziała, że przyjedzie kiedy indziej, jak będzie miała pewność, że to małżeństwo przetrwa pierwszy rok.
- Och – odpowiedziała Bree, która była zdumiona tym, że inni w przeciwieństwie do niej nie potrafią zachować takich uwag dla siebie. Słowa Gaby też sprawiły, że pomyślała o Keithie. Czy wtedy też mówiła coś w tym stylu, tylko ze o niej?
- Nie mogę się doczekać – przyznałam z uśmiechem – Jest sporo do obgadania.
- No i wieczór panieński coraz bliżej! - krzyknęła podekscytowana Gaby. A ja zaczerwieniłam się. Po tych wszystkich zdarzeniach, nie byłam pewna, czy ktoś w moim wieku może sobie odwalić wieczór panieński.


******

-Pierdol ją! - krzyknął przez Skype Andre – Jak tylko tam przylecę, to skopię dupsko Marie!
- Daj spokój – mruknęłam – Po prostu, nie lubi mnie. Ma do tego prawo.
- Nie lubić Ciebie?! - wrzasnął Andre – Ona nigdy nie była normalna. Rozpuszczona gówniara. Wszystko przez to, że rodzice mieli ją tak późno.
- Wszystko przez to, że ani Matt, ani Ty nie powiedzieliście mi, że macie siostrę.
-A bo jakoś się nie złożyło – odpowiedział wymijająco Andre.
- Dobra, nieważne – szepnęłam – To kiedy przyjeżdżasz?
- No niestety, nie zdąrzę na wieczór panieński – przyznał Andre z niewyobrażalną szczerością, że to właśnie na niego by się wybierał, a nie na kawalerski – Ale spróbuję przylecieć na ślub, okey?
- Byłoby super – westchnęłam ze zrezygnowaniem. Andre zmarszczył brwi.
- Co się stało?
- Nic – odpowiedziałam szybko – Po prostu, chciałabym Cię tutaj mieć.
- Ta- jęknął Andre – Życie ssie, prawda?


*********


W końcu nadeszła pora wieczoru panieńskiego. Oczywiście był bardzo wykwintny i elegancki. Bree pomyślała o dosłownie wszystkim, przystroiła salę w satynę, kelnerzy przynosili nam tace z malutkimi przekąskami. A ja uśmiechałam szeroko, próbując zataić moje wątpliwości. A Gaby nudziła. Oj, jak ona się nudziła. Kiedy tylko spojrzałam na jej zrezygnowaną twarz, było mi wstyd, że to mój wieczór panieński. Nie. Tak naprawdę, to nie był MÓJ wieczór. To był wieczór Bree, w jej stylu – z jej kanapeczkami, z jej satyną i kelnerami. Paryż mnie odmienił, co szybko zakomunikowałam.

- Mam ochotę na striptizera – szepnęłam do ucha Gaby, która podskoczyła podekscytowana.
- Takiego z czapką policjanta? - spytała, a jej oczy rozszerzały się, jak oczy dziecka gdy spogląda na pysznego, wielkiego lizaka.
- Na takiego, że gdy wrócę do domu, to nie dam spać Mattowi – odpowiedziałam z uśmiechem, a Gaby znów podskoczyła.
- No ja Cię kręcę, Kath! Lesbijska miłość, facet o epokę młodszy i ochota na striptizerów? - spytała podekscytowana – Kocham tę Katherine 2.0! Dziewczyny – zwróciła się do Bree, Ashley i Sophie – Zabieramy torebki i spieprzamy z tej imprezy.
- Ale dokąd? - zdziwiła się Bree, według której impreza była idealna.
- W jakieś prawdziwe miejsce – oznajmiła Gaby, po czym wybiegła tak szybko z sali, że czułam tylko zapach jej perfum. Chanel No.5.


*******


Budzik to niezły skurwysyn, skoro pozwolił sobie dzwonić o tak wczesnej porze. Przecież było dopiero 9:30 rano! Jęknęłam głośno, Matt spał jak zabity. Byłam naga, on też. No a potem próbowałam wstać i poczułam ból.... prawdziwy ból, tak prawdziwy, że nie potrafiłam chodzić. Tak.... TEN rodzaj bólu. Ten rodzaj spowodowany igraszkami do rana. Boże. No i jak ja teraz zajdę do tego pieprzonego ołtarza, gdy mnie tak boli? No bo jak to bywa po wieczore panieńskim, dzisiaj miał nastąpić Wielki Dzień. Ale o tym... kiedyś indziej. Wtedy, po wstaniu z tego łózka najważniejsze było połknięcie tylu prochów, bym nie czuła nic od pasa w dół.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Granmor dnia Sob 20:46, 15 Gru 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Q.m.c.
Administrator
<i>Administrator</i>



Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 3710
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 50 razy
Skąd: Section One
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:32, 16 Gru 2012    Temat postu:

Cytat:
Trzeba przyznać, jestem dobrze wyremontowanym muzeum, moja droga – Marie pokiwała głową kilkakrotnie – Ale wciąż, jesteś muzeum. Nie apartamentowcem w Miami.
Brakowało mi tych tekstów!

Cytat:
Jęknęłam głośno, Matt spał jak zabity. Byłam naga, on też. No a potem próbowałam wstać i poczułam ból.... prawdziwy ból, tak prawdziwy, że nie potrafiłam chodzić. Tak.... TEN rodzaj bólu. Ten rodzaj spowodowany igraszkami do rana
Od razu pomyślałam o Bree i jej młodym (aż za bardzo) przystojnym kochanku...to był Keith(nie interesowało mnie imię, skupiałam się na widoku xp)? Anyway do Kath sytuacja pasuje równie dobrze, jak i nie lepiej

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Granmor
The Voice



Dołączył: 01 Wrz 2006
Posty: 2645
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 45 razy
Skąd: Chorzów

PostWysłany: Nie 20:03, 16 Gru 2012    Temat postu:

Enjoy!

Oglądaliście kiedyś "La Traviata"? To taka opera w której.... ach, nieważne. To zbyt dołująca historia. Na czym to ja stanęłam? Ach tak, na wielkim dniu. Ale nie będę Wam opowiadała o tym, jak po raz kolejny wszystkie dziewczyny szczebiotały wokół mnie, mówiąc, że ten dzień będzie wspaniały. Nie opowiem o tym, jak makijażystka zrobiła mnie na bóstwo oraz o tym, że Oscar De la renta był projektantem mojej sukni. Bo to wszystko nie ma znaczenia. To, co miało znaczenia, to było dwudziesto minutowe opóźnienie ceremonii. Powód? Zgadnijcie.

Chodziłam w kółko oddychając głęboko, czułam jak panika rozprzestrzenia się po moim ciele i nie pozwala odetchnąć pełną piersią. To był jakiś koszmar. Prawdziwy koszmar. Telefon ciągle dzwonił. Dobrze wiedziałam, że dzwoni Matt. Przełom nastąpił, kiedy usłyszałam cichą rozmowę w pokoju dziennym i za chwilę, Pan Młody zapukał do drzwi mojej sypialni.

-Katherine? - spytał cicho Matt zaglądając do środka – Kathy? Wszystko w porządku?
- Nie wiem – jęknęłam siedząc na łóżku i czując, że zaraz eksploduję płacząc.
- Nie chcesz wziąć ze mną ślubu? - prawie czułam napięcie w jego głosie, kiedy zadał mi to pytanie. Słysząc je, zawyłam płacząc.
- Chcę, chcę – zapewniłam go wycierając oczy – Matt, kocham Cię tak, jak jeszcze nigdy nikogo nie kochałam. Rozumiesz? Nikogo.
- Nie, nie rozumiem – przyznał Matt zakłopotany – Więc dlaczego płaczesz?
- Bo my nie możemy wziąć ślubu, to proste- wzruszyłam ramionami.
- O czym Ty mówisz? - uniósł się Matt – Kocham Cię i nic tego nie zmieni!
- Mówię o tym, że prawdopodobnie nigdy nie będę Ci mogła dać dziecka. A zasługujesz na nie, Matt. Zasługujesz na to, by żyć pełnią życia, a to umozliwia tylko rodzicielstwo – westchnęłam wycierając oczy – Szanse na to, że zajdę w ciążę są.... nikłe. Nie mogę Ci odebrać rodzicielstwa.
- Ale jest jeszcze adopcja, surogatki.Mamy kilka innych opcji – Matt starał się być twardy, ale ja słyszałam jak jego głos się załamywał.
- To nie jest to samo- oznajmiłam wstając – Przepraszam, ja po prostu nie mogę być taką egoistką.
- Więc to koniec? - spytał Matt bezradnym glosem – Po prostu kończysz ten związek?
- Kocham Cię – szepnęłam na pożegnanie, a potem musnęłam dłonią jego policzek. Widziałam jego minę – jego serce było złamane, podobnie jak duch. Znów sprowadziłam na niego cierpienie. Chciałam sobie palnąć w łeb, ale potem pomyslałam, że to już go zupełnie doprowadzi do białej gorączki i uznałam, że zwykły wyjazd z kontynentu też jest jak jakaś taka śmierć.


*****

Minęły trzy miesiace, a ja nadal nie potrafiłam się życiowo pozbierać. W tamtym okresie koczowałam w pokoju gościnnym w Bostonie, w domu mojej córki Dylan. Co jakiś czas słyszałam szepty jej męża, na temat mojej wyprowadzki, ale Dylan zawsze zbywała go tekstem, że jak będę gotowa, to sama się stamtąd wyprowadzę. Bree się kompletnie na mnie obraziła, mówiąc, że już nigdy nie zajmie się przygotowywaniem jakiejkolwiek imprezy dla mnie, bo to strasznie niepewny interes. A tak poza tym, jak twierdziła, wyjazd byłby bez sensu bo i tak zbliżały się święta Bożego Narodzenia – na które prawdopodobnie znów bym przyleciała.

A ja nie miałam najmniejszego powodu by wracać do Paryża. Paryż był dla mnie po prostu skończony. Miałam zamiar kupić mieszkanie tam, w Bostonie. Leżałam w łóżku, wpatrując się martwym wzrokiem w okno, kiedy około godziny 12, do pokoju zapukała Dylan. Spojrzała na mnie swoimi zmartwionymi, wielkimi oczyma niczym Bambi i westchnęła ciężko.

- Jak się czujesz? - spytała wchodząc do pokoju.
- Nie czuję – odpowiedziałam wymijająco, spoglądając na nią – Zniszczyłam, wszystko.


- Chcesz coś zjesć? - zapytała siadając na łóżku – Nie jadłaś nic od wczorajszego obiadu, uznałam, że...
- Nie jestem głodna – przerwałam jej, a potem westchnęłam- Muszę zadzwonić do Lynette.

Dylan pokiwała głową i bez słowa podała mi moją torebkę, w której znajdował się między innymi telefon komórkowy. Sama zaś wyszła z pokoju zająć się własnymi sprawami. Leżałam na łożku i wpatrywałam się w wyświetlacz, na którym wyświetlał się kontakt "Lynette praca". Chciałam do niej zadzwonić, ale bardzo bałam się tego, co mi powie. W końcu zadzwoniłam. To wciąż była moja firma.

- Hej – odezwała się Lynette w telefonie – Co tam? Jak tam wakacje na Ibizie?
- Wspaniale- próbowałam brzmieć radośnie, ale byłam pewna, że wcale mi się nie udało.
- To dobrze, potrzebowałaś ich – oznajmiła wymijająco Lynette. Dobrze wiedziała po co dzwonię, a jednak mimo to, było mi wstyd ot tak po prostu o niego zapytać.
- Tak – odpowiedziałam obojętnym tonem.
- Kath, posłuchaj, ja... - wyczuwałam wahanie w głosie Lynn, zupełnie jakby rozmawiała już z Mattem o mnie i wiedziała, co o mnie uważa. Ja wiem, co o sobie uważałam i to wcale nie były fajne rzeczy.
- Co u niego? - przerwałam jej, Lynn chwilę milczała, a potem usłyszałam jak parska śmiechem.
- Dobrze, chyba. Staramy się nie gadać o prywatnych sprawach – przyznała Lynette – Ale były momenty, kiedy podobno było z nim bardzo źle. Był załamany.
- Ale już jest lepiej? - dopytałam się, marszcząc przy tym brwi. Fakt, ze z Mattem po naszym rozstaniu nie było kolorowo, jakoś bardzo mnie nie dziwił.
- Jest – przyznała Lynette- Katherine, nie czuję się dobrze, rozmawiając z Tobą o tym.
- Ale jesteś moją przyjaciółką – zauważyłam żywszym tonem.
- Wiem ale to po prostu... nie moja sprawa, rozumiesz? Zadzwoń do niego, albo nie dzwoń. Nie wiem. Ale daj mi spokój. Twoja filia w NY ma dość problemów. Na razie.


******

O godzinie 12.30, kiedy usłyszałam, jak Dylan krząta sie po kuchni – postanowiłam ubrać się w coś więcej, niż rozciągnięty dres. Wzięłam więc szybki prysznic i wskoczyłam w jeansy, a do nich dobrałam odpowiedni top. Wyglądałam jak typowa gospodyni domowa.... po trzydziestce. Dylan spojrzała na mnie z uśmiechem.

-Robię obiad, chcesz pomóc? - spytała otwierając jedną z szuflad i wyciągając z niej drewnianą łyżkę.
- Nie – przyznałam siadając na jednym z krzesełek, znajdujących się przy kuchennej wyspie.
- Więc? Rozmawiałaś z Lynette? Co u niej?
- Wszystko w porządku – oświadczyłam przecierając sobie twarz ze zmęczenia – Mówi, że powinnam sama zadzwonić do Matta, jeżeli chcę wiedzieć, jak się trzyma.
- Myślisz, że to dobry pomysł? - spytała moja córka, a ja parsknęłam śmiechem.
- Nie wiem, co myślę – przyznałam otwarcie, Dylan uśmiechnęła się pod nosem – Prawda jest taka, że nie chcę z nim rozmawiać. Jest za wcześnie – westchnęłam ponownie – Ale nie martwcie się, już niedługo kupię sobie jakiś dom, dwanaście kotów i zamieszkam w Bostonie jako babcia waszych dzieciaków. To jest mój plan na przyszłość.
- Wiesz, że możesz zostać tu tak długo, jak tylko chcesz? - spytała Dylan, jakby chcąc upewnić mnie w tym przekonaniu.
- Och kochanie – jęknęłam z uśmiechem – Jeżeli zostanę tu tak długo, jak tylko chcę, to Twój mąż strzeli sobie w łeb – Dylan roześmiała się głośno. Ja również. Dlatego też, tydzień później kupiłam w Bostonie dom.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Granmor dnia Nie 20:05, 16 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Q.m.c.
Administrator
<i>Administrator</i>



Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 3710
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 50 razy
Skąd: Section One
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:31, 16 Gru 2012    Temat postu:

w Bostonie?! Shocked wtf Shocked Tyle było już zwrotów akcji, że nie wiem czego się spodziewać xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
megan
Zdesperowany aktywista
Zdesperowany aktywista



Dołączył: 06 Paź 2012
Posty: 315
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:58, 19 Gru 2012    Temat postu:

Coooo????????? Shocked Boston? Ale jak? Przecież mieli żyć długo i szczęśliwie!!!!!!!
Ja tego nie ogarniam, przecież ona go kocha, a on nic nie zrobił, nie to nie na moje nerwy idę się upić, czekając na kolejną część...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Q.m.c.
Administrator
<i>Administrator</i>



Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 3710
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 50 razy
Skąd: Section One
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:00, 19 Gru 2012    Temat postu:

Fakt, że Kath jak zwykle ma problemy miłosne mnie wgl mnie nie dziwi, ale ten Boston?! Kath w Paryżu to ja rozumiem, ale co się będzie dziać w Bostonie xD Oby tylko nie została pełnoetatową babcią xp

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Granmor
The Voice



Dołączył: 01 Wrz 2006
Posty: 2645
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 45 razy
Skąd: Chorzów

PostWysłany: Śro 23:52, 19 Gru 2012    Temat postu:

Cytat:
Lyndsy Fonseca wraca do stałej obsady KiC

Lyndsy Fonseca (25l.) zdradziła w rozmowie z nami, że wraca na stałe bo obsady Kawy i Croissainta i co więcej..... obiecuje dalszy ciąg.

"Co prawda, ja nie mam w tych sprawach ostatniego słowa, ale są spore szanse na dalszy ciąg" - mówi Fonseca, po czym dodaje- "Z tego co wiem, wszystko zależy od tego, jak zostanie przyjęty finał sezonu trzeciego".

Przypominamy, że w ostatnim odcinku, Katherine Mayfair zostawiła przed ołtarzem [deja vu?] Matta Lauraina i wyjechała do Bostonu. "Teraz to Boston będzie miejscem akcji serialu" - oznajmia Fonseca.

Czy to oznacza, że nie zobaczymy już Matta? Na pewno w dalszych odcinkach, udziału nie weźmie Marcia Cross. Aktorce wygasł kontrakt. Zapytana o dalszą fabułę, Lyndsy odpowiada krótko "Nie wiem, co będzie dalej. Już wielokrotnie, reguły gry były całkowicie zmieniane. Twórcy co prawda mówili, że Matt to ten jedyny dla Kath - ale jak widać, rozstali się. Charlie też podobno miał być tym jedynym, a nie wyszło. Może więc, mamy oczekiwać pojawienia się kolejnej postaci?"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Q.m.c.
Administrator
<i>Administrator</i>



Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 3710
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 50 razy
Skąd: Section One
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:19, 20 Gru 2012    Temat postu:

Cytat:
"Co prawda, ja nie mam w tych sprawach ostatniego słowa, ale są spore szanse na dalszy ciąg" - mówi Fonseca, po czym dodaje- "Z tego co wiem, wszystko zależy od tego, jak zostanie przyjęty finał sezonu trzeciego".
haha a jak ma być przyjęty finał? Tak jak każdej poprzedniej serii - z dużym entuzjazmem i zapewne zaskoczeniem xp

Cytat:
"Teraz to Boston będzie miejscem akcji serialu"
Rozumiem, że już zarys akcji powstał...no cóż czekam na ten Boston Cool

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Desperate Housewives / Gotowe na wszystko Strona Główna -> Desperacka twórczość własna Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 12, 13, 14 ... 18, 19, 20  Następny
Strona 13 z 20

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin