|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
megan
Zdesperowany aktywista
Dołączył: 06 Paź 2012
Posty: 315
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy
Płeć:
|
Wysłany: Nie 20:01, 30 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Cytat: | i wtedy poczułam straszny smród, coś w kuchni strasznie śmierdziało. Chciałam zwymiotować | ha! Już w tej chwili wiedziałam, że jest w ciąży! |
Ja wiedziałam, że będzie w ciąży jak tylko postanowiła zostawić Matta, to było niemal pewne, ale i tak ogromny zaciesz
Cytat: | - Mamo.... a co jeżeli jesteś w ciąży?
- Wypluj te słowa – mruknęłam. Dylan jednak nie wyglądała na mniej zaniepokojoną. No i wtedy sobie przypomniałam, kiedy ostatnio rzygałam bez powodu – bez udziału alkoholu, niezdrowego jedzenia czy innych czynników – O ch****a – jęknęłam. |
Choć byłam pewna, że tak to się skończy to mój zaciesz jak to przeczytałam jest nie do opisania, choć może:
Czuję, że teraz zacznie się wielka akcja pt.: "Odzyskać Matta" Nie mogę się doczekać kolejnej części
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Granmor
The Voice
Dołączył: 01 Wrz 2006
Posty: 2645
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 45 razy Skąd: Chorzów
|
Wysłany: Nie 21:30, 30 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
FINAŁ SEZONU 3 CZĘŚĆ 2
Byłam w ciąży. Wszystko się potwierdziło, gdy odwiedziłam ginekologa. Nie ufałam mu tak, jak ufałam Ruchliwej rączce- ale wynik był jednoznaczny. Bardziej w ciąży jużbyć nie mogłam. No chyba, że z bliżniakami. No i oczywiście, sprawa ojcostwa też była oczywista. Dzieciak był Matta. Dylan uznała, że to oznacza moje szczęśliwe zakończenie. Ja jednak nie byłam tego taka pewna.
****
- Trzeci miesiąc, czujesz to? - spytałam retorycznie Sophie, leżąc na mojej kanapie i z całej siły powstrzymując się przed zapaleniem papierosa.
- Och – szepnęła Sophie.
- Moje życie, to jeden wielki bałagan – mruknęłam w odpowiedzi – Żyjesz tam? -dopytałam się, nie słysząc jakiejkolwiek reakcji ze strony Sophie.
- A bardzo złą przyjaciółką będę, jeżeli zmienię temat na taki o sobie? - odpowiedziała Sophie pytaniem na pytanie..
- Zależy od tematu, chyba – osądziłam wpieprzając słone paluszki polane sosem czekoladowym.
- Odeszłam od Paulo – oświadczyła w końcu Sophie – Czy mogę przyjechać?
- Tak, pewnie – odpowiedziałam po chwili milczenia.
Widzicie ten obraz? To Święta Katherine Mayfair, patronka nieszczęśliwych. Niektórzy twierdzą, że również psychicznie chorych. Wiedziałam, że Sophie potrzebuje teraz mojego towarzystwa, bo byłam jej najlepszą przyjaciółką od czasu Rennes Le Chateau. Chateau i mieszkanie w nim wydawało się teraz być prehistorią.
*****
- I żyli długo i szczęśliwie – oznajmił Noah, patrząc prosto w oczy swojej ukochanej żony, Ally a ona odpowiedziała "Kto? Kto żył?". A ja płakałam, płakałam tak jak za każdym razem płaczę, patrząc na ten pieprzony film. Bo wiedziałam, że już za sekundę, nastąpi wspaniały, romantyczny moment kiedy Noah i Ally znów będą razem i wszystkie winy sobie oodpuszczą. Dylan patrzyła na mnie jak na wariatkę, jej Pamiętnik nie ruszał.
- Boże – mruknęła znudzona Dylan, która co chwilę spoglądała na zegarek. A ja wylewałam hektolitry łez, patrząc jak Ally podjeżdża pod dom Noah. Wtedy ktoś zadzwonił do drzwi – Otworzę – mruknęła Dylan wstając i idąc w stronę drzwi.
Okazało się, że był to kurier. Przywiózł paczkę. Kiedy spojrzałam na adres nadawcy, ponownie zawyłam płacząc. To był Noah, mój Noah – no dobra, tak konkretnie, to paczka przyszła od Matta. Był to akt przekazania nieruchomości na moje nazwisko. A do dokumentów, w których Matt zrzekał się naszego wspólnego mieszkania, był dołączony list.
-Droga Katherine, chcę żebyświedziała, że zawsze będę Cię kochać – przeczytałam na głos, widząc, że Dylan zagląda mi przez ramię- bardzo chciała wiedzieć, co jest tam napisane – Fakt, że jestem od Ciebie oddzielony oceanem, sprawia, że jeszcze bardziej odczuwam pustkę w moim sercu. Pamiętam Twój zapach, zdyszany oddech gdy się kochaliśmy.
-Pff, francuzi – Dylan czuła się zazdrosna oto, że jej kochanek nie zapamiętywał zapachów i oddechów.
- Ta – odpowiedziałam mruknięciem które miało być bardzo nieczułe, ale moje kolana wręcz same się uginały. Czytałam dalej – Rozumiem, dlaczego mnie opuściłaś. Być może masz rację, mówiąc, że brak dzieci sprawi, iż nigdy tak do końca nie pojmę tego, czym jest życie. Ale nie chcę tego pojmować. Moim życiem jesteś Ty, nawet jeżeli to oznacza, że nigdy nie będę ojcem. Postanowiłaś mnie pożegnać, wbrew własnej, a także mojej woli. Nie rozumiem tego, ale spróbuję uszanować wybór. Wylatuję do Holandii, do Andre. Mimo Twojego odtrącenia, chcę byś wiedziała, jak bardzo Cię kocham. Jesteś zarówno najlepszą rzeczą jaka mnie spotkała, jak i najgorszą. Żegnaj, M.
- Powinnaś mu powiedzieć – oświadczyła Dylan, dyskretnie wycierajac łzę. Widocznie Pamiętnik ją nie ruszał, ale prawdziwe historie miłosne owszem – Kochacie się, a Ty jesteś w ciąży. Możecie znów być szczęśliwi, bo zazna bycia ojcem.
- Nie możemy – oświadczyłam twardo – To wykluczone.
- No Ty chyba sobie jaja robisz! - krzyknęła zdenerwowana Dylan – Co ma ten facet zrobić, napisać, byś do niego wróciła? Jesteś w ciąży, na litość boską. Twój pseudo argument dla zerwania przestał grać jakąkolwiek rolę. Zazna rodzicielstwa. Przecież oto Ci chodziło!
- Jestem jak Vivian, nie rozumiesz? - spytałam retorycznie, chowając list do kieszeni – Zraniłam tego człowieka tyle razy, że już praktycznie straciłam rachubę. Raniłam go praktycznie od samego początku! - parsknęłam śmiechem- Byłam taką hipokrytką, gdy mówiłam Viv, że nie powinna go znów ranić. Bo obie zrobiłyśmy sobie z jego serca kotlety mielone!
- Jestem prawie pewna, że z serca nie robi się mielonego – odpowiedziała Dylan.
- Zamknij się! - wycedziłam przez zęby- To nie ma znaczenia! Równie dobrze, mogłam stwierdzić, że po prostu go kastrowałam.
- Ponownie, nie wydaje mi się, by z jąder..... - mruknęła.
- Aj, wypchaj się, moje dziecko – odpowiedziałam do Dylan, wychodząc z domu. Mojego własnego domu. Więc kiedyś tam będę musiała i oby Dylan wtedy już tam nie było.
*****
Postanowiłam ochłonąć, a nic nie pomaga lepiej ochłonięciu niż minusowa temperatura na zewnątrz. Na dodatek poślizgnęłam się na chodniku i upadłam w śnieżną zaspę. I wiem co myślicie! Wiem! Nie, żaden przystojniak nie pomógł mi wstać. To zdarza się chyba tylko w filmach. Krzyczałam wściekła na siebie i na to, że miałam ochotę chwycić za słuchawkę telefonu i zadzwonić do niego. Leżąc w tym śniegu, zaczęłam przypominać sobie wszystkich facetów z jakimi kiedykolwiek byłam. A potem Bruce'a, bo to od niego spieprzyłam gdzie pieprz rośnie, uciekając z Mattem. A potem Charliego... No i wyobraziłam sobie, co by było, gdyby tutaj ze mną był.
- Weź wstań przecież z tego śniegu, nie rób wiochy – oznajmiłby próbując pomóc mi i ciągnąć mnie za rękę.
- Ale ja straciłam chęci do życia. Będę tu czekać na śmierć, ot co – odpowiedziałabym, starając się nie jeść przy tym śniegu.
- Nie mazgaj się – Charlie nie pieprzyłby się w poprawianie humoru. Po prostu mówiłby to, co myśli – Co prawda łamiesz ludziom serca, choćby biednej Robin ale... walczysz o swoje szczęście. A nim zapewne jest Matt. Zadzwoń do niego.
- Wiesz co, Charlie?
- Co?
- Żegnaj,. Raz na zawsze.
******
Po tym, jak leżąc w śniegu wyimaginowanie rozmawiałam z swoim eks mężem, wróciłam do domu. Swojego domu. W którym ku mojemu zaskoczeniu, nadal była Dylan. Trochę mnie to wkurzyło, bo miałam ochotę ubrać ciepłą piżamę, walnąć sobie grzańca i oglądać Pamiętnik od samego początku – a tu, o proszę, nadal siedzi moja córka. A jeżeli przy niej, po raz drugi włączę ten film, to nazwie mnie wariatką i powie, że bedzie się za mnie modliła. Wychowałam tę dziewczynę, więc szybko jak z kart książki kucharskiej, wyczytałam że coś jest nie tak. Nie potrafiła usiedzieć w miejscu.
- Prawdę mówiąc, miałam nadzieję, że Ciebie już tu nie będzie – przyznałam zamykając drzwi frontowe. W domu panowało przyjemne ciepło.
- Mamo, muszę Ci coś powiedzieć. Ale obiecaj, że się nie wkurzysz.
- Kochanie, ja miałam ksywkę Królowa lodu – oznajmiłam z uśmiechem – Naprawdę myślisz, że nie potrafię opanować emocji?
- No bo – Dylan chrząknęła głośno, a na jej twarzy pojawił się uśmiech – Zrobiłam to. Zadzwoniłam do Matta i wszystko mu powiedziałam. Właśnie tutaj leci, to znaczy, no... na lotnisko póki co. W końcu leci z Paryża. To chwilę potrwa.
Do premiery.....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mikołajek
Administrator
Dołączył: 29 Sie 2007
Posty: 4659
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 50 razy Skąd: Poznań - Piątkowo Płeć:
|
Wysłany: Nie 23:23, 30 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
O ja p***dole.
*w pozytywnym znaczeniu, gdy cliffhangery są naprawdę dobre *
W wolnych chwilach przeczytam wszystko od początku by sobie to poukładać i zrobić chronologię.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Q.m.c.
Administrator
Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 3710
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 50 razy Skąd: Section One Płeć:
|
Wysłany: Pią 22:28, 04 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Cytat: | I żyli długo i szczęśliwie – oznajmił Noah, patrząc prosto w oczy swojej ukochanej żony, Ally a ona odpowiedziała "Kto? Kto żył?". A ja płakałam, płakałam tak jak za każdym razem płaczę, patrząc na ten pieprzony film. Bo wiedziałam, że już za sekundę, nastąpi wspaniały, romantyczny moment kiedy Noah i Ally znów będą razem i wszystkie winy sobie oodpuszczą. | Nie jestem fanką typowych "babskich filmów", ale na "Pamiętniku" wypłakałam morze łez xp
Cytat: | Jesteś zarówno najlepszą rzeczą jaka mnie spotkała, jak i najgorszą. Żegnaj, M. | ah te złamane serca xp
Cytat: | Powinnaś mu powiedzieć – oświadczyła Dylan, dyskretnie wycierajac łzę. Widocznie Pamiętnik ją nie ruszał, ale prawdziwe historie miłosne owszem – Kochacie się, a Ty jesteś w ciąży. Możecie znów być szczęśliwi, bo zazna bycia ojcem.
- Nie możemy – oświadczyłam twardo – To wykluczone. | geeeez to się nazywa utrudnianie sobie życia
Cytat: | Zadzwoniłam do Matta i wszystko mu powiedziałam. Właśnie tutaj leci, to znaczy, no... na lotnisko póki co. W końcu leci z Paryża. To chwilę potrwa. | Ha!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Granmor
The Voice
Dołączył: 01 Wrz 2006
Posty: 2645
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 45 razy Skąd: Chorzów
|
Wysłany: Pon 22:31, 07 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Hmmm myślę sobie.... że zanim "kompletnie" zaplanuję ostatni sezon...... muszę poznać opinie co do poprzednich. Co mam na myśli? Kilka pytań, będę wdzięczny za odpowiedzi. Chcę bowiem stworzyć "idealne" zakończenie... a ku temu potrzebuje Waszej pomocy.
1. Który sezon uważasz za najlepszy?
2. Który sezon uważasz za najgorszy?
3.Która postać Cię najbardziej denerwowała?
4. Która postać według Ciebie była dotychczas najlepsza?
5. Co byś zmienił/zmieniła w opowiadaniu?
6. Który wątek/moment w historii/"scenę" uważasz za najlepszy/ą?
7. Który wątek/moment w historii/"scenę" uważasz za zbędny/ą?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Q.m.c.
Administrator
Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 3710
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 50 razy Skąd: Section One Płeć:
|
Wysłany: Wto 12:20, 08 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Powinnam chyba wszystko od nowa przeczytać, żeby rzetelnie odpowiedzieć na te pytania, no ale cóż...będzie w skrócie
1. Który sezon uważasz za najlepszy?
hmmm chyba 1- początki w Paryżu były świetne
2. Który sezon uważasz za najgorszy?
Nie ma czegoś takiego jak najgorszy sezon w przypadku tego opowiadania
3.Która postać Cię najbardziej denerwowała?
Serena(?) i momentami Vivian.
4. Która postać według Ciebie była dotychczas najlepsza?
Kath, Charlie (ale zanim mu odbiło i ją zostawił...) iii Andre (?)
5. Co byś zmienił/zmieniła w opowiadaniu?
Nic...chociaż nie mogłam się pogodzić z tym, że Charlie i Kath się rozstali w taki sposób.
6.Który wątek/moment w historii/"scenę" uważasz za najlepszy/ą?
Wiele momentów bardzo mi się podobało, ale Kath i jej początki znajomości z Charliem chyba najbardziej Ahh zapomniałabym o scenie na lotnisku
7. Który wątek/moment w historii/"scenę" uważasz za zbędny/ą?
Zbędny....wątek z Brucem...i utratę firmy(?)
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Q.m.c. dnia Wto 12:21, 08 Sty 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
megan
Zdesperowany aktywista
Dołączył: 06 Paź 2012
Posty: 315
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy
Płeć:
|
Wysłany: Śro 17:12, 09 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
1.Wszystkie sezony są świetne, ale zgadzam się z Q.m.c, że 1 jest najlepszy
2. Q.m.c. napisał: |
Nie ma czegoś takiego jak najgorszy sezon w przypadku tego opowiadania |
No z ust mi to wyjęłaś
3. Zdecydowanie Vivian, choć były momenty, kiedy mnie nie denerwowała.
Cytat: | - Będziesz moją druhną! - oznajmiła krzykiem nawalona Vivian. Zgromiłam ją wzrokiem.
- No proszę Cię, w moim wieku? To żałosne.
- Będziesz k***a moją druhną i lepiej przyzwyczaj się do tej myśli! - odpowiedziała nawalona Vivian. |
Padłam jak to czytałam
4.Kath i Matt, no i Andre jest the best
5.ABSOLUTNIE NIC!
6. Ojej, za długo by wymieniać, ale na pierwszym miejscu uciekająca z przed ołtarza Kath(tego nic nie pobije) no i wyjazd z Mattem do tropików był świetny i gadanie przez translatora było niezłe, no i jak Matt pocieszał Kath po odejściu Charliego.
7. Ślub Matta z Aschley
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Granmor
The Voice
Dołączył: 01 Wrz 2006
Posty: 2645
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 45 razy Skąd: Chorzów
|
Wysłany: Śro 18:16, 09 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Okej... jest dobrze. Z tych skromnych danych, ale jednak bardzo pomocnych, łatwo jest wywnioskować parę rzeczy. Po pierwsze, irytowały Was czarne charaktery- to jest dla mnie wspaniałą wieścią, bo oznacza, że żadna postać która miała być pozytywna i ogólnie polubiona nie została olana.
Wstępne plany są już poczynione i... nie będzie "newsowej zapowiedzi". Mogę jedynie stwierdzić, że Ci którzy tęsknią za DH powitają ostatnią "serię" jak starego przyjaciela/ciółkę.
A seria będzie dłuższa niż trzecia. Planuję jakieś 10 odcinków.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Q.m.c.
Administrator
Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 3710
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 50 razy Skąd: Section One Płeć:
|
Wysłany: Czw 13:39, 10 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Mogę jedynie stwierdzić, że Ci którzy tęsknią za DH powitają ostatnią "serię" jak starego przyjaciela/ciółkę. | Czy tylko ja pomyślałam od razu o powrocie na Wisteria Lane?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Granmor
The Voice
Dołączył: 01 Wrz 2006
Posty: 2645
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 45 razy Skąd: Chorzów
|
Wysłany: Czw 21:58, 10 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Nie. Skoro na Wisterii mieszkają sami nowi ludzie - nie ma sensu tam wracać. Dowiemy się wiecej na temat sąsiadów Katherine na rosebud street.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mikołajek
Administrator
Dołączył: 29 Sie 2007
Posty: 4659
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 50 razy Skąd: Poznań - Piątkowo Płeć:
|
Wysłany: Czw 23:57, 10 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Granmor napisał: | Nie. Skoro na Wisterii mieszkają sami nowi ludzie (...) |
Mitzi Kinsky w domu pod numerem 4347,
Bob, Lee (znajomi Katherine) i Jenny w 4351,
Andrew VDK w 4354,
możliwe, że bliźniaki Scavo oraz Parker w 4355,
a jako ostatni Roy w 4358 Wisteria Lane.
Także HELLLOŁ! Nie sami nowi.
Moja wypowiedź jest offtopem w tym temacie. Czekamy na finał finałów.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Q.m.c.
Administrator
Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 3710
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 50 razy Skąd: Section One Płeć:
|
Wysłany: Sob 11:10, 12 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Nie. Skoro na Wisterii mieszkają sami nowi ludzie | Nawet o tym nie pomyślałam. W dalszym ciągu wypieram ze swojej świadomości fakt, że każda poszła w swoją stronę i się wyprowadziły
Cytat: | Mitzi Kinsky w domu pod numerem 4347,
Bob, Lee (znajomi Katherine) i Jenny w 4351,
Andrew VDK w 4354,
możliwe, że bliźniaki Scavo oraz Parker w 4355,
a jako ostatni Roy w 4358 Wisteria Lane.
Także HELLLOŁ! Nie sami nowi. |
Haha Kath lubi młodszych, ale bliźniaki to już chyba przesada xD A z Mitzi i Royem na pewno łączy ją wieeele wspólnego
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mikołajek
Administrator
Dołączył: 29 Sie 2007
Posty: 4659
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 50 razy Skąd: Poznań - Piątkowo Płeć:
|
Wysłany: Sob 11:44, 12 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Q.m.c. napisał: | (...)
Cytat: | Mitzi Kinsky w domu pod numerem 4347,
Bob, Lee (znajomi Katherine) i Jenny w 4351,
Andrew VDK w 4354,
możliwe, że bliźniaki Scavo oraz Parker w 4355,
a jako ostatni Roy w 4358 Wisteria Lane.
Także HELLLOŁ! Nie sami nowi. |
Haha Kath lubi młodszych, ale bliźniaki to już chyba przesada xD A z Mitzi i Royem na pewno łączy ją wieeele wspólnego |
(OFFTOP)
Chodzi mi o to, że ona wszystkich wymienionych przeze mnie zna. Owszem, może nie nakręcono scen między Katherine a Mtzi, ale Katherine od swojego powrotu mieszkała na WL przez prawie 8 lat. Przy czym sprawowała funkcję prezesa związku właścicieli na Wisteria Lane, także musiała mieć z tymi ludźmi styczność na zebraniach.
(/OFFTOP)
Ja tam już się z tym pogodziłem. Ostatnio jakoś tak lubię słodko-gorzkie zakończenia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Granmor
The Voice
Dołączył: 01 Wrz 2006
Posty: 2645
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 45 razy Skąd: Chorzów
|
Wysłany: Sob 21:58, 12 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
I tak oto..... Kawa i Croissaint s04e01 xDDD
Naprawdę nie miałam pojęcia o co chodzi. Blondynka spoglądała na mnie wyczekująco, a ja siedziałam za biurkiem. Uśmiechnęłam się do niej pod nosem, czekając aż wreszcie powie na co tak zawzięcie czeka.
-Katherine, ile razy mam powtarzać? - spytała blondynka przewracającym przy tym oczyma.
- Ale, że.... co proszę? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie, najmilej jak tylko potrafiłam.
- Przywieziono zwłoki, czas na sekcję – blondynka zachowywała się tak, jakby to było coś oczywistego.
- Przepraszam, ale Pani mnie z kimś chyba myli – wstałam z krzesła i spojrzałam na nią przepraszająco – Ja nie wiem o co Pani chodzi.
- Curtis nie zrobi wszystkiego sam, Katherine – oświadczyła blondynka wychodząc z pokoju, który najwyraźniej był moim gabinetem – Powiem mu, że zaraz będziesz – rzuciła w moją stronę wychodząc.
Pokręciłam głową, sama nie wierząc w to, co się dzieje. To był jeden z tych snów, który był tak cholernie realny, że aż za realny. Chciałam się przebudzić, zanim zostanę zaciągnięta na tę sesję, czy tam sekcję. Nie wiem. W tym momencie do gabinetu wszedł gruby, łysy afroamerykanin i spojrzał na mnie podejrzliwym wzrokiem.
- Zachowujesz się, jak na prochach Kathy- oświadczył facet.
- Nie jestem na żadnych prochach – mruknęłam w odpowiedzi.
- Mmmmhmmmm – odpowiedział podejrzliwym odgłosem facet – Chodź, zanim nam te zwłoki uciekną jak kiedyś.
- Muszę przestać się objadać przed snem – szepnęłam do siebie – No to prowadź.
No i wyszłam na korytarz, prowadzona przed grubasa. Aj no, przepraszam, otyłego kolesia. Po chwili znaleźliśmy się w kostnicy, ale wtedy usłyszałam budzik. No i się obudziłam. Nareszcie!
*******
Kiedy tylko otworzyłam powieki, z radością zauważyłam, że byłam u siebie. A nie w dziwnym biurowcu. Odwróciłam głowę i spojrzałam na Matta. Jęczał coś przez sen. Uśmiechnęłam się pod nosem i najciszej jak tylko mogłam, ubrałam szlafrok i pobiegłam do kuchni.
Była ósma trzydzieści, a słońce już ogrzewało Boston, który wybudzał się z zimowej drzemki. Kwiecień. Jedna z moich ulubionych pór roku, wszystko wokół..... Boże. Czy Wy to widzicie? Jeszcze nie tak dawno, opowiadałam Wam o tym, jak to fajnie było spełniać paryskie fantazje z najprzystojniejszym facetem na świecie a dzisiaj.... Właśnie potknęłam się o zabawkę. Dziecięcą. Nie moją. Moje zabawki spoczywają w szufladzie w sypialni. Od momentu, kiedy Matt przybył do Bostonu i powiedział, że jestem miłością jego życia – a to oznacza wiele, bo takich słów użył w życiu jedynie pięć razy – minął rok i sześć miesięcy. Najlepszy okres mojego życia. Spojrzałam na obrączkę z białego złota i uśmiechnęłam się pod nosem. Rosebud Street było moim rajem na ziemi.
No i stałam sobie tak w tej kuchni, aż rozbudziło mnie stukanie w okno. Zerknęłam w tamtą stronę i zobaczyłam Marię Elenę- ubraną elegancko, ale ten sam strój miała wczoraj. A włosy były w strasznym nieładzie. Z ogromnym uśmiechem otworzyłam kuchennne drzwi.
- Witaj latawico – przywitałam się z uśmiechem – Jak randka? Będzie z tego miłość?
- Oj, oj, daj spokój – odpowiedziała zaprzeczająco Maria Elena zakrywając swoje ramiona szalem od Chanel – To było jednorazowe coś, a nie miłość na całe życie. Nie, nie. Byłabym głupia próbując znaleźć teraz kogoś na całe życie – Maria Elena położyła swoją kopertówkę na kuchennej ladzie i bardzo jasno wytłumaczyła mi swoją filozofię życiową – Najlepszym lekarstwem na złamane serce jest dużo, dużo seksu. Rozumiesz?
- Ach – pokiwałam głową, na znak, że zrozumiałam – No i jak było?
- Dobrze – oceniła Maria Elena – Bez fajerwerków, ale dawał radę.
- Punkt dla Ciebie – stwierdziłam włączając ekspres – Kawy?
- Nie. Ja już dzisiaj dostawałam sporą dawkę rozbudzenia – oświadczyła Maria Elena, a potem aby upewnić się, że zrozumiem o co jej chodziło dodała – No wiesz, powtórka z rozrywki.
- O żesz Ty – uśmiechnęłam się szeroko, z całych sił chcąc również być szaloną singielką która wychodzi na całą noc z domu. NIE! To nie jest tak, że Matt mnie nudził. Po prostu, nie chciałam zanudzić mojej jedynej przyjaciółki tutaj – Bonus do punktów dla Ciebie.
- Mam nadzieję, że już go nie będzie, jak wrócę do domu – przyznała Maria Elena bez żadnej żenady. Napiłam się kawy myśląc o tym. Maria Elena wróciła do siebie, a niedługo później z łóżka wstał Matt. Boże. Jakbyście go widzieli nad ranem. Po prostu... aż miałam nie wychodzić z łóżka przez miesiac. Spał w swoich bokserkach, przez co mogłam się wpatrywać w jego mieśnie brzucha tak jak zawsze chciałam to robić, gdy nosił te cholerne koszulki które odkrywały na tyle dużo, by zawiesić na tym oko, ale nie na tyle dużo, by je nacieszyć. No i jego wymodelowane włosy.... rano nie były takie wymodelowane. Wręcz przeciwnie, co sprawiało, że wyglądał jeszcze bardziej wyjątkowo.
- Co jemy? - spytał całując mnie w szyję.
- Siebie – odpowiedziałam z uśmiecham, Matt parsknął śmiechem.
- No taka wizja mi odpowiada – przyznał chwytając mnie mocniej w pasie.
- Ej no, a co jak zobaczy nas Patricia? - spytałam, choć tak naprawdę niewiele mnie to obchodziło.
- We Francji nie przejmujemy się czymś takim – przyznał Matt.
- Dlaczego mnie to nie dziwi? - wyszczerzyłam się w uśmiechu – Sophie dalej śpi?
- Nie wiem, nie zaglądałem do niej – Matt próbował z całych sił kontynuować zabawy na blacie kuchnennym i uniknąć rozmowy na temat naszej sublokatorki.
- Słyszałam ostatnio, jak popłakuje – przyznałam nieco mniej radosnym tonem.
- Możemy o niej nie rozmawiać?- poprosił Matt zerkając w stronę schodów – pewnie bał się, że go usłyszy – Powinniśmy pogadać o jej wyprowadzce. W końcu minęło już tyle czasu, od rozwodu z Paulem.
- Ja się tym zajmę, okey? - odpowiedziałam mruknięciem – Odpowiedz okej, a czeka Cię nagroda za dobroduszność.
- Jesteś diabłem- odpowiedział Matt, a potem spojrzał na schody- Nie ryzykujmy nakryciem przez Patricię. Na ziemię, już – zarządził, a ja z uśmiechem się na niej położyłam.
****
Doux Cafe znajdowało się na mikroskopijnej wielkości ryneczku, który był tak właściwie pewnego rodzaju centrum bostońskich przedmieść. Była to kawiarnia w której można było napić się różnego rodzaju kaw, zjeść porządny deser i relaksować się klimatem. Paryskim klimatem. Tak! Zgadliście. Razem z Mattem wydaliśmy spora część naszych oszczędności odpicowując paryską kawiarenkę, znajdującą się daleko od Paryża. Remont był gruntowny, zaoszczędziliśmy na dekoratorze wnętrz. No bo wiecie, ja się wszystkim zajęłam.
Najbardziej w swojej pracy lubiłam to, że mogłam rozmawiać z każdym klientem i wręcz zaprzyjaźnić się z nim. No cóż, takie są plusy małego ruchu. Jedynie pora lunchowa sprawiała, że więcej osób pojawiało się w kafejce.
Wciąż poznawałam nowe osoby, ale nigdy bym się nie spodziewała tego, że spotkam tam też kogoś, kogo bardzo dobrze znałam. Co dziwne, stało się to następnego dnia od kuchennego numerku w wykonaniu moim i Matta. Najpierw usłyszałam dzwoneczek, który sygnalizował, że ktoś wszedł do środka. Kiedy ją zobaczyłam, myślałam, że na zawał trzasnę.
-Vivian?! - spytałam głośno, wręcz za głośno.
- Hej Kathy – Vivian uśmiechnęła się do mnie spod ciemnych okularów przeciwsłonecznych. Wyglądała zajebiście, ale o tym kiedyś indziej opowiem – Zrób mi porządną latte kochanie, jak za dawnych czasów.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Q.m.c.
Administrator
Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 3710
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 50 razy Skąd: Section One Płeć:
|
Wysłany: Nie 13:05, 13 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Cytat: | -Katherine, ile razy mam powtarzać? - spytała blondynka przewracającym przy tym oczyma.
- Ale, że.... co proszę? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie, najmilej jak tylko potrafiłam.
- Przywieziono zwłoki, czas na sekcję – blondynka zachowywała się tak, jakby to było coś oczywistego.
- Przepraszam, ale Pani mnie z kimś chyba myli – wstałam z krzesła i spojrzałam na nią przepraszająco – Ja nie wiem o co Pani chodzi.
- Curtis nie zrobi wszystkiego sam, Katherine – oświadczyła blondynka wychodząc z pokoju, który najwyraźniej był moim gabinetem – Powiem mu, że zaraz będziesz – rzuciła w moją stronę wychodząc.
Pokręciłam głową, sama nie wierząc w to, co się dzieje. To był jeden z tych snów, który był tak cholernie realny, że aż za realny. Chciałam się przebudzić, zanim zostanę zaciągnięta na tę sesję, czy tam sekcję. Nie wiem. W tym momencie do gabinetu wszedł gruby, łysy afroamerykanin i spojrzał na mnie podejrzliwym wzrokiem.
- Zachowujesz się, jak na prochach Kathy- oświadczył facet.
- Nie jestem na żadnych prochach – mruknęłam w odpowiedzi.
- Mmmmhmmmm – odpowiedział podejrzliwym odgłosem facet – Chodź, zanim nam te zwłoki uciekną jak kiedyś.
- Muszę przestać się objadać przed snem – szepnęłam do siebie – No to prowadź.
No i wyszłam na korytarz, prowadzona przed grubasa. Aj no, przepraszam, otyłego kolesia. |
Jakby to powiedział Curtis MACADANGDANG Nawiązania do BOP kompletnie się nie spodziewałam
Cytat: | Oj, oj, daj spokój – odpowiedziała zaprzeczająco Maria Elena zakrywając swoje ramiona szalem od Chanel – To było jednorazowe coś, a nie miłość na całe życie. Nie, nie. Byłabym głupia próbując znaleźć teraz kogoś na całe życie – Maria Elena położyła swoją kopertówkę na kuchennej ladzie i bardzo jasno wytłumaczyła mi swoją filozofię życiową – Najlepszym lekarstwem na złamane serce jest dużo, dużo seksu. Rozumiesz? |
Od razu przyszła mi na myśl Samantha
Cytat: | -Vivian?! - spytałam głośno, wręcz za głośno.
- Hej Kathy – Vivian uśmiechnęła się do mnie spod ciemnych okularów przeciwsłonecznych. Wyglądała zajebiście, ale o tym kiedyś indziej opowiem – Zrób mi porządną latte kochanie, jak za dawnych czasów. |
ja spytałam jeszcze głośniej...
Moje zdolności logicznego rozumowania i przyswajania informacji są dzisiaj dość ograniczone, dlatego zastanawiam się ...jak ma ich dziecko na imię...?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|