|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Granmor
The Voice
Dołączył: 01 Wrz 2006
Posty: 2645
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 45 razy Skąd: Chorzów
|
Wysłany: Pon 11:50, 14 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Patricia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
megan
Zdesperowany aktywista
Dołączył: 06 Paź 2012
Posty: 315
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy
Płeć:
|
Wysłany: Pon 15:49, 14 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Zacznę od tego, że:
Cytat: | I tak oto..... Kawa i Croissaint s04e01 xDDD |
I chwała Bogu za to(no i oczywiście tobie, Granmor)
Cytat: | -Katherine, ile razy mam powtarzać? - spytała blondynka przewracającym przy tym oczyma.
- Ale, że.... co proszę? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie, najmilej jak tylko potrafiłam.
- Przywieziono zwłoki, czas na sekcję – blondynka zachowywała się tak, jakby to było coś oczywistego. |
Nie wiem czemu, ale pierwsza myśl, po przeczytaniu tego, to: O Boże, Matt nie żyje! Zginął w katastrofie lotniczej, czy coś innego, a teraz Kath musi zidentyfikować jego ciało!!!
To chore, ale naprawdę tak pomyślałam, chyba za dużo naoglądałam się chirurgów...
Tak czy siak, nowy odcinek jest świetny i już nie mogę doczekać się kolejnego
Ach, no i oczywiście:
Cytat: | -Vivian?! - spytałam głośno, wręcz za głośno.
- Hej Kathy – Vivian uśmiechnęła się do mnie spod ciemnych okularów przeciwsłonecznych. Wyglądała zajebiście, ale o tym kiedyś indziej opowiem – Zrób mi porządną latte kochanie, jak za dawnych czasów. |
Mam dziwne przeczucie, że Viv zbliży się do naszej szczęśliwej rodzinki, a szczególnie do Patricii i w końcu ją porwie, albo zrobi jej krzywdę, ale mam nadzieję że tylko moje domysły i tak się nie stanie, choć byłoby ciekawie
No i czy tylko ja nie potrafię sobie wyobrazić Kath w ciąży, z brzuchem i w ogóle?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Q.m.c.
Administrator
Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 3710
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 50 razy Skąd: Section One Płeć:
|
Wysłany: Pon 16:04, 14 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Granmor napisał: | Patricia. | PATRICIA?! haha
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Granmor
The Voice
Dołączył: 01 Wrz 2006
Posty: 2645
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 45 razy Skąd: Chorzów
|
Wysłany: Sob 16:35, 02 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
- No więc, podchodzimy do mojego domu i uśmiecham się. Tak wiesz, delikatnie, żeby go nie przestraszyć – Shannen przerwała wypowiedź biorąc łyk kawy. Siedziałyśmy w mojej kawiarni, ona przy kasie a ja nachylałam się do niej i słuchałam o wczorajszej randce.
- Mhm, no i co potem? - dopytuję się z bananem na twarzy.
- Pytam go, czy chce wejść do środka, no wiesz, na kawę- była wtedy godzina druga nad ranem, ale w końcu wszyscy wiemy co oznacza kawa w nocy, tuż po udanej randce.
- Ha!- raduję się i zagryzam muffinką – No i co dalej?
- Odmówił – przyznała Shannen z mniejszym uśmiechem, po czym zamknęła oczy – Ale... to nie wszystko. W rewanżu pocałował mnie, najdelikatniej jak tylko się dało, ale i tak poczułam dreszcz. To może być to, po raz pierwszy od dawna nie trafiłam na jakiegoś czubka.
- Gratuluję. Kawa na koszt firmy – podsunęłam jej filiżankę.
- Nie, dzięki, Kathy – Shannen wstała z krzesła – Nie jesteś w moim typie.
- Salope – zaśmiałam się głośno, mój humor jednak długo nie był taki radosny.
- Muszę lecieć, wreszcie znalazłam chętną rodzinę do kupienia tego domu na Villestreet – Shannen machnęła mi jeszcze dłonią na pożegnanie i po chwili jej już nie było. Westchnęłam ciężko i zabrałam się za zmywanie naczyń. Oczywiście w zmywarce. Prędzej obejrzałabym od samego początku "Dni naszego życia" niż zmywała naczynia w zlewie. Tak, moi kochani. Może i znów jestem gospodynią domową, ale już nie tak zdesperowaną.
*****
Jednak pewne rzeczy nigdy się nie zmieniają. Stałam w cieniu ganku, przyglądając się jak cztery domy dalej Vivian wypakowuje swoje rzeczy z kartonów. Sophie była ze mną, ale milczała cały czas i coś czytała. Dobrze wiedziałam, że ta laska coś kombinuje. No więc aby nie czuła się zbyt mile widziana, stałam na tym ganku z cosmopolitanem w ręce.
- Wygląda na to, że Rosebud street przypomina mi mój dawny dom – oświadczyłam, a widząc, że Sophie zupełnie nie reaguje na moje słowa spojrzałam na nią. Była wyraźnie zawstydzona, a jej policzki miały kolor czerwonego wina – Sophie, co jest? Co Ty tam czytasz?
- 50 Shades of Grey – przyznała Sophie z niewinnym uśmiechem.
- No nie, Ty też? - mruknęłam – W kawiarni wszystkie laski to czytają. Słowo daję.
- Kathy, chcę z Tobą o czymś porozmawiać – szepnęła Sophie.
- O nie, nie ma mowy – mruknęłam spoglądając na nią – Nie odegramy żadnej sceny z tej książki, ani sequeli.
- Chyba jestem lesbijką – przyznała Sophie, a ja spojrzałam na nią – I nie mówię Ci tego dlatego, że chcę odgrywać scenki.
Spojrzałam na nią zadziwiona, a potem na swój kieliszek i wypiłam całe cosmo jednym łykiem – Potrzebujemy drinków.
*****
I wtedy, wszystko mi wyznała. Nie, nie była we mnie zakochana, ale wszystko miało coraz więcej sensu.Mimo, że nie rozkochałam w sobie Sophie – tak jak kiedyś zrobiłam to z Robin – to mimo to, byłam pewnego rodzaju.... wytrychem który sprawił, że jej heteroseksualna maska opadła.
No wiecie, wyzwolona laska przyjeżdża z Paryża do wsi, gdzie homoseksualizm był ukryty sześć stóp pod ziemia. Zombie – nie był martwy gdyż na pewno było tam kilka "odmieńców", ale zdecydowanie zakopany żywcem. Sophie wyszła za Paulo tylko dlatego, że tak powinna zrobić. Teraz gdy była w Bostonie, uznała że czas przestać się ukrywać. Nie opowiedziałam jej o Robin, bo nie chciałam by uznała swoje lesbijstwo za jakąś fazę – porozmawiałam za to z kimś innym.
- No nie! - wrzasnął melodramatycznie Andre – Chwilę mnie nie ma, a Ty już sobie znajdujesz nową homoseksualną przyjaciółkę? Jak śmiesz? JAK ŚMIESZ?
- Uspokój się Tyra – mruknęłam trzymając Patricię na kolanach i rozmawiając z Andre przez Skype.
- Jak mogę się uspokoić, skoro jakaś lesba odbija mi moją Kathy? - spytał melodramatycznie Andre – A co tam z Vivian? Serio jest w mieście?
- Jest – skinęłam głową twierdząco – I skoro kupiła dom, to podejrzewam, że szybko stąd nie odejdzie.
- Chyba nie myśli, że radę odbić Ci Matta? - Andre brzmiał zupełnie jak moje własne myśli. Wzruszyłam ramionami.
- Nie wiem, ale fakt, że się tutaj zjawiła jest mega dziwny.
******
Dzień później, czyli w środę wieczorem, doszło do cotygodniowego spotkania klubu książki który został założony przez gospodynie domowe z Rosebud Street. Jak zwykle, na miejscu pojawiła się Maria Elena, Shannen, Sophie, jaa oraz kilka innych pań – w tym również najstarsza babka na ulicy, Pani House. Miałyśmy przeczytać "Panią Bovary" i do ostatniej chwili myślałam, że to właśnie o tej książce będziemy rozmawiać. Pani House jednak szybko wyprowadziła mnie z błędu,
kiedy po wejściu do domu Shannen zapytała głośno:
- Kim jest ta młoda siksa, która się przyprowadziła? - oczywiście miała na myśli Vivian. Kto jak kto, ale Vivian idealnie pasowała do epitetu "siksa".
- Zaraz sobie o tym porozmawiamy – odpowiedziała uprzejmie Shannen zamykając drzwi. Wszystkie dziewczyny oczywiście solidarnie wyalienowały Vivian z naszej małej społeczności ulicznej. Nawet faceci nie sprawiali przy tym wielkich kłopotów, mruczeli jedynie "a szkoda, bo taka ładna paryżanka". No ale gdy po okolicy rozchodziło się to, skąd Vivian znam, od razu była na czarnej liście tej osoby.
- Co? - spytała głośno Pani House.
- Pogadamy o tym! - krzyknęła głośno Shannen, mając nadzieję, że tym razem jednak starsza pani ją usłyszy.
- A. No dobra – zgodziła się Pani House idąc w stronę pokoju dziennego- A gin jest?
- Jest – potwierdziła Shannen.
- A. No dobra – powtórzyła House siadając w fotelu.
Sophie przybiegła w swojej pięknej kremowej sukience chwilę później, w dłoniach trzymała ładnie zachowany egzemplarz książki "Pani Bovary". Zapukała do drzwi
- To co, rozmawiamy o Pani Bovary, prawda? - zapytała na przywitanie. Shannen uśmiechnęła się pod nosem popijając cosmopolitana.
- Raczej o suce spod numeru 23 – odpowiedziała przesuwając się – Wchodź kotku. Czas zacząć sabat.
Oczywiście byłam przewodniczącą sabatu Rosebud. Całkiem szybko stałam się "ważna" na Rosebud Street. No ale nie będę narzekała. Uśmiechnęłam się uprzejmie, tak jak zwykle to robiłam przy oficjalnych spotkaniach.
- Przede wszystkim, chcę Was wszystkie bardzo serdecznie przywitać w naszym eliatarnym gronie – oświadczyłam. Pani House spojrzała na mnie krzywo.
- Co ona mówi? - spytała głośno, tak głośno że musiałam przerwać.
- Że nas wita! - Sophie odpowiedziała jej głośno.
- Ach – mruknęła Pani House i spojrzała na mnie wzrokiem który wskazywał na to, że chyba mogę dalej kontynuować wypowiedź.
- Bardzo chcę Wam podziękować za wsparcie w nietolerowaniu suki w okolicy – oświadczyłam krótko – Proces będzie długotrwały, ale ostatecznie mam nadzieję, że spakuje swoje pierdoły i pojedzie w stronę zachodzącego słońca.
****
Shannen wbiegła do mojej kawiarenki o dziewiatej dwadzieścia, a jej fryzura wskazywała na to, że nie miała czasu przeglądać się w lustrze. Mimo iż miała na nosie bardzo ciemne okulary przeciwsłoneczne, byłam w wstanie dostrzec wstyd w jej oczach oraz postawie. W końcu wyjaśniła mi o co chodzi:
- Nigdy więcej nie pójdę pijana z kimś do łóżka – oświadczyła pijąc kawę – Poszłam spać z James Marsdenem, a obudziłam się obok Hugh Hefner'a.
- O ch****a – skrzywiłam się, to na pewno nie było dobre doświadczenie.
- Zasypiałam przy Jackmanie, obudziłam się przy Marty Feldmanie.
- Fuj! - krzyknęłam, przez co kilku gości spojrzało na mnie dziwnie – Boże, ej, wystarczy. FUJ.
- Robisz już coś w kwestiach tego... wielkiego Coming outu Sophie? - spytała Shannen zerkając na mój notatnik.
- Ta, wstepne menu – przytaknęłam spoglądając na notatnik. Wtedy do kawiarenki weszła Maria Elena. Wyglądała jak zwykle jak stuprocentowa latynoska, piękna kobieta. Kolorowy, głównie czerwony, szal otaczał jej ramiona, chodziła w turkusowo niebieskiej sukience, a na nogach miała szpilki od Blahnika. Wyglądała jakby ubrała zupełnie przypadkowe rzeczy z szafy – ale jednocześnie były chaotycznie świetnie dobrane.
- Kathy, bebe, daj mi dobrą, mocną kawę – oświadczyła po czym przywitała się z nami całusem w policzki – Długa noc za mną.
- To witaj w klubie – Shannen uśmiechnęła się pod nosem, ale Maria Elena zupełnie ją zignorowała. Ona miała swój świat i albo uważało się to za urocze, albo wkurwiało na maksa.
- Ta Twoja ta – Maria Elena pstrykała palcami w moją stronę- Vivian, widziałam ją w nocy. Kręciła się po ulicy. Byłam pewna, że coś kombinuje. Byłam też pewna, że za godzinę zobaczę, że jakiś dom się pali.
- Kręciła się po Rosebud? - mruknęłam podając kawę swojej przyjaciółce – Ale nic więcej nie robiła?
- Ta, nic więcej – potwierdziła Maria Elena – Nie wiem co ona planuje, ale raczej na tym nie zyskasz. Więc pilnuj swojego interesu i zerkaj za siebie, bo ktoś może Ci wbić nóż w plecy.
- Ta, dzięki – mruknęłam odgryzając nerwowo kawałek croissainta.
*******
Matt uśmiechnął się widząc przygotowane tosty francuskie. Za oknem panował słoneczny poranek, ciepłe promienie słoneczne sprawiały, że wszelkie intrygi Vivian wydawały się mało prawdopodobne. W końcu nigdy nic jej nie zrobiłam, oprócz ułożenia sobie życia z facetem którego non stop krzywdziła. Ale może to nie była taka zwykła suka ogrodnika tylko po prostu walnięta baba, jak w telenowelach? No wiecie, jak Sheila Carter w Modzie na sukces.
Usiadłam na przeciw Matta z uśmiechem i zaczeliśmy zajadać śniadanie, Patricia wciąż spała i dlatego mieliśmy chwilę dla siebie.
- Będziesz na tym... coming out party? - spytałam z uśmiechem Matta, nalewając mu soku do szklanki.
- Będę. W końcu pracujemy w swoim biznesie, możemy wyjść kiedy chcemy co nie?
- No tak. Ja w ogóle nie pojawię się dzisiaj w kawiarence, zajmę się cały dzień przygotowywaniem tej imprezy dla Sophie – uśmiechnęłam się szeroko – Cieszę się, że postanowiła to wyznać i teraz.... może żyć tak prawdziwie, na serio, no wiesz.
- Wiem – przyznał Matt z uśmiechem, a ja sobie zapaliłam papierosa korzystając z tego, że Patricia śpi. Zaciągnęłam się tak mocno, że aż zrobiło mi się ciemno przed oczami – Będę tam, na pewno.
*****
Napieprzyłam się jak murzyn na plant.... przepraszam, to nie było zbyt grzeczne. To ten Paryż. [Tak, zgadliście, każdą towarzyską wpadkę będę zwalać na to, że żyłam tyle lat w tym centrum artystycznej bohemy]. Ale wieczorem wszystko było już gotowe i mieszkańcy Rosebud Street. Sophie wyglądała świetnie, ubrała tę koktajlową sukienkę w której przypominała mi Marilyn. Uśmiechała się niewinnie, zupełnie jakby to były jej osiemnaste urodziny a nie impreza z powodu udanego Coming outu. Przytuliła się do mnie mocno i wyszeptała subtelnym głosem.
- Och, Katherine. Thank you ever so.
- Nie ma za co, Soph – uśmiechnęłam się w odpowiedzi – A teraz nawalmy się jak świnie, bo to pierwszy wieczór od miesiąca kiedy nie muszę się opiekować Patricią. Chwalmy Pana.
- Och tak! - krzyknęła z entuzjazmem Sophie – Nawalmy się!
- Maria Elena? Idziesz? - spytałam zerkając na swoją przyjaciółkę która rozmawiała z Geroge'm, architektem zajmującym dom na przeciw mojego. Latynoska uśmiechnęła się i pokręciła głową. Dobrze wiedziałam, z kim dzisiaj Maria wyjdzie do domu. Wzruszyłam ramionami idąc z Sophie w stronę baru. Nalałysmy sobie po kieliszku szampana i podniosłyśmy je w geście toastu.
- Za Twoją odwagę – oświadczyłam i wzięłam łyk szampana który jednak bardzo szybko wyplułam na ziemię. Sophie spojrzała na mnie zdziwiona, powąchała szampan, który wydawał jej się być całkiem w porządku. Ale ona stała tyłem do osób, które właśnie weszły na imprezę.
Maria Elena szybko wyłapała moje dziwne zachowanie, dlatego przez chwilę nie muskała palcami kwadratowej szczęki Geroge'a, tylko spojrzała za siebie. Nie do końca rozumiała dlaczego tak się zachowywałam. A ja nadal stałam jak wryta, nie potrafiłam wypowiedzieć ani słowa.
George zupełnie nie miał pojęcia o co chodzi, ale miał nadzieję, że Maria Elena nadal jest nim zainteresowana. Będą z tego dzieci, ale o tym kiedyś indziej. Ja byłam już pewna, że to wszystko jest jakimś kiepskim żartem, albo głupim snem. Chyba już wolałam sen z trupami i grubymi afroamerykanami.
- Hej Katherine – Robin uśmiechnęła się delikatnie spoglądając na mnie swoimi wielkimi, niebieskimi oczyma – Super impreza.
- Hej.... Robin – odpowiedziałam z głupim uśmiechem, a potem spojrzałam na Vivian która prawie roześmiała się prosto w moją twarz. Dobrze wiedziałam, że chciała mnie zaszokować no i do jasne jcholery UDAŁO JEJ SIĘ.
- To na czyją cześć ta kolacja? - spytała niewinnie Robin, a Sophie podniosła dłoń powoli – Och, Ty jesteś stara.
- Och – jęknęła Sophie – Może i jestem stara, ale Ty jesteś sztuczna jak lalka Barbie – oświadczyła Sophie swoim niewinnym tonem. Upiła łyczek szampanu i uśmiechnęła się pod nosem.
- Gustujesz w starszych, Kathy? - spytała Robin, a Vivian prawie tarzała się po ziemi śmiejąc – Cóż, jak wróci Ci rozum do głowy, to ja mieszkam na razie u Vivian. Za tydzień wracam do Paryża.
Nie wiedziałam dlaczego, ale Robin wydała mi się strasznie odpychająca z tą pretensją wyrytą na twarzy. Na dodatek obrażała kobietę, która przez kilka ostatnich lat była dla mnie wielką podporą. Uśmiechała się, ale jej uśmiech był zimny, wręcz kąsający. Zrobiłam więc to, co zrobiłaby każda kobieta na moim miejscu. Pocałowałam Sophie. Tak namiętnie jak tylko potrafiłam. Językiem wyczułam wszystkie ubytki w jej zębach, wszystkie plomby i tak dalej.
- Cóż, Robin, jak dla mnie możesz spadać do Paryża już za minutę – oświadczyłam mierząc ją wzrokiem – A póki co, spadaj z mojego domu. Razem z tą drugą sztuczną blondyną. Boże, jesteście siebie warte.
Robin nic mi na to nie odpowiedziała, uśmiechnęła się jedynie pod nosem i odwróciła na obcasie. Po chwili nie było po niej i Vivian śladu, został jedynie zapach perfum. Spojrzałam na Sophie, która wyglądała na zaskoczoną.
- Ty, o co chodzi? - spytał mnie George odprowadzając wzrokiem.
- To moja eks – przyznałam również wpatrując się w tyłek Robin.
- Ojacie, ostro – George uśmiechnął się jak chłopczyk 5 letni otwierający jakiś super wielki prezent w gwiazdkę. Zmierzyłam go rozbawionym wzrokiem, a potem parsknęłam śmiechem. Nawet się nie zorientowałam, kiedy tuż obok pojawił się Matt. Przyszedł!
- Jesteś, super – uśmiechnęłam się sztucznie, nie wiedziałam bowiem czy spotkał Robin, czy też mam szczęście i się nie spotkali. Matt odpowiedział uśmiechem, więc uznałam, że się nie spotkali.
- Zamknąłem wcześniej kawiarenkę.
- Super – przyznałam i oplotłam sobie rzemyk który miał na szyi wokół palca – To chodź.
- Gdzie idziemy? - spytał z bananem na twarzy.
- Nie opiekujemy się dzisiaj Patricią... więc... to chyba oczywiste – teraz to Matt przypominał 5 latka który wkraczał do krainy cukierków i kolorowych lukrów.
****
Obserwowałam przez lortnerkę dom Vivian, ale nie widziałam nic nadzywaczajnego. Może ona również mnie obserwowała i dlatego nic nie działosię tuż przy jej oknach? Nie mogłam wykminić tego, jak znalazła Robin. No i po co w ogóle ją znalazła? Napiłam się martini i mrużąc oczy zastanawiałam się nad tym, jak to się stało, że moje życie zatoczyło w koło. Równie dobrze, w domu po drugiej stronie ulicy mógł znaleźć się Mike, a osobą która go sprowadziła Susan Mayer. Moje życie zatoczyło koło. Ale potem przyszło mi do głowy coś innego, co zupełnie zaprzeczało tej myśli – miałam Matta i Patricię, a wtedy, nie miałam nikogo. Moje życie więc w ogóle nie zatoczyło koła. Nic nie było takie jak wtedy.
Zadzwonił mój telefon, bez zwracania uwagi na to kto dzwoni, odebrałam:
- Katherine Mayfair – przedstawiłam się ładnie ciągle popijając drinka.
- Zadzwoń do mnie za 15 minut w mega strasznej sprawie rodzinnej – poprosiła Shannen.
- Randka-niewypał? - spytałam z uśmiechem, dobrze znalałam te metody wydostania się z tragicznego towarzystwa.
- Nawet nie masz pojęcia.
- Przyjeżdżaj i opowiadaj – odpowiedziałam odchodząc od okna.
- Dobra. To za 15 minut, zadzwoń. Błagam.
Po dwudziestu pięci minutach, z taksówki wypadła Shannen. Miała szeroko otwarte, przerażone oczy. Od razu podałam jej kieliszek martini, dziewczyna skonana zsunęła się na kanapę.
-Wciąż opowiadał o.....- Shanenn przeleciał dreszcz. To niestety jedyna rzecz, która dzisiaj ją przeleciała.
- O czym? - dopytałam dolewając jej drinku z shakera.
- Swojej siostrzenicy, bratanku i – znów kruczowłosa skrzywiła się, szybko przechylajac kieliszek – Jakiś postaciach serialowych, o sezonach, kwestiach i wydarzeniach.
- A co to za wspaniały serial był? - mruknęłam pytająco znów nalewając jej martini.
- Nie wiem, CSI Wenecja, Wszystkie moje obwody, jeden c**j – Shannen nie było tak do śmiechu – Czemu ja spotykam samych czubków tutaj?
- Bo czekasz na niewiadomo kogo – odpowiedziałam za nią, jednak kruczowłosa zamiast strzelić foch pokiwała głową.
- Czekam na kogoś wyjątkowego, zgadza się – przyznała z niewinnym uśmiechem – I zawodzę się, za każdym cholernym razem.
- Dzwonię po Marię Elenę – oświadczyłam – Kupi po drodze z dwa wina, przyniesie DVD z "Pamiętnikiem" a ja jeszcze mam kubełek lodów. Pieprzyć facetów, skoro jest Noah.
- Amen, siostro.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Q.m.c.
Administrator
Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 3710
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 50 razy Skąd: Section One Płeć:
|
Wysłany: Pon 9:00, 04 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
w końcu zabrałam się do skomentowania
Cytat: | Jednak pewne rzeczy nigdy się nie zmieniają. Stałam w cieniu ganku, przyglądając się jak cztery domy dalej Vivian wypakowuje swoje rzeczy z kartonów. Sophie była ze mną, ale milczała cały czas i coś czytała. Dobrze wiedziałam, że ta laska coś kombinuje. No więc aby nie czuła się zbyt mile widziana, stałam na tym ganku z cosmopolitanem w ręce. | Vivian.... od razu wiedziałam, że to nie wróży nic dobrego
Cytat: | Sophie, co jest? Co Ty tam czytasz?
- 50 Shades of Grey – przyznała Sophie z niewinnym uśmiechem.
- No nie, Ty też? - mruknęłam – W kawiarni wszystkie laski to czytają. Słowo daję. | Kath jak zwykle ma rację...ta książka to plaga, wszyscy, wszędzie ją czytają
Cytat: | - Chyba jestem lesbijką – przyznała Sophie, a ja spojrzałam na nią – I nie mówię Ci tego dlatego, że chcę odgrywać scenki.
| ....ale że jak?!
Cytat: | - No nie! - wrzasnął melodramatycznie Andre – Chwilę mnie nie ma, a Ty już sobie znajdujesz nową homoseksualną przyjaciółkę? Jak śmiesz? JAK ŚMIESZ?
- Uspokój się Tyra – mruknęłam | Ahh Andre
Cytat: | Raczej o suce spod numeru 23 – odpowiedziała przesuwając się – Wchodź kotku. Czas zacząć sabat.
Oczywiście byłam przewodniczącą sabatu Rosebud. Całkiem szybko stałam się "ważna" na Rosebud Street. No ale nie będę narzekała. Uśmiechnęłam się uprzejmie, tak jak zwykle to robiłam przy oficjalnych spotkaniach. | ....robi się ciekawie
Cytat: | Gustujesz w starszych, Kathy? - spytała Robin, a Vivian prawie tarzała się po ziemi śmiejąc – Cóż, jak wróci Ci rozum do głowy, to ja mieszkam na razie u Vivian. Za tydzień wracam do Paryża. | Tego się kompletnie nie spodziewałam....myślałam, że o Robin już nie usłyszymy, a jeśli nawet to.....nie będzie pomagała Vivian
Cytat: | Zadzwonił mój telefon, bez zwracania uwagi na to kto dzwoni, odebrałam:
- Katherine Mayfair – przedstawiłam się ładnie ciągle popijając drinka.
- Zadzwoń do mnie za 15 minut w mega strasznej sprawie rodzinnej – poprosiła Shannen.
- Randka-niewypał? - spytałam z uśmiechem, dobrze znalałam te metody wydostania się z tragicznego towarzystwa.
- Nawet nie masz pojęcia. | ahh stary, dobry "Seks w wielkim mieście" [/quote]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Granmor
The Voice
Dołączył: 01 Wrz 2006
Posty: 2645
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 45 razy Skąd: Chorzów
|
Wysłany: Wto 17:53, 05 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
Myślę, że po wszystkim zrobię serię pt" o co chodziło - będę wklejał tak jak Qmc cytaty i tłumaczył. Bo czasem nawiązania są specyficzne i... nie każdy może je wyłapać. [tak jak te "JAK ŚMIESZ"].
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Q.m.c.
Administrator
Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 3710
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 50 razy Skąd: Section One Płeć:
|
Wysłany: Wto 21:31, 05 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
Przyznaje, że to "jak śmiesz" ciężko mi powiązać z czymkolwiek
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Granmor
The Voice
Dołączył: 01 Wrz 2006
Posty: 2645
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 45 razy Skąd: Chorzów
|
|
Powrót do góry |
|
|
Q.m.c.
Administrator
Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 3710
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 50 razy Skąd: Section One Płeć:
|
Wysłany: Wto 23:14, 05 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
geeeez jestem ciekawa pozostałych nawiązań, bo chyba wiele z nich jakoś mi umknęło
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Granmor
The Voice
Dołączył: 01 Wrz 2006
Posty: 2645
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 45 razy Skąd: Chorzów
|
Wysłany: Pon 23:32, 11 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Dana Delany: Wszelkim próbom stworzenia serii 5 mówię NIE
Jesteśmy w trakcie emisji ostatniego sezonu Kawy i Croissainta. Jak przeszłość nas nauczyła, główny scenarzysta pomimo zapowiadania końca serii lubi znajdywać kolejne sposoby na dopisanie kilku rozdziałów. Zapytaliśmy oto odtwórczynię głównej roli, Danę Delany.
Wszelkim próbom stworzenia serii 5 mówię nie - oświadczyła aktorka-Gdy zaczynaliśmy serię, Katherine była zdezorientowaną, nieszczęśliwą kobietą. Teraz ma męża, dziecko. Myślę, że to idealny moment aby się z tą postacią po prostu pożegnać w takiej formie.
Czy to oznacza, że możemy liczyć jedynie na kontynuację "The Bitch is Born"? -Ja nie znam sytuacji tamtej produkcji, ale z tego co wiem - nie nastąpi dalszy ciąg przygód młodej Edie.
Czy to oznacza, że seria fanfictionów kończy się w obecnym "sezonie"?
-Tego nie mogę stwierdzić, bowiem z tego co wiem, trwają prace nad trzecim i jednocześnie ostatnim projektem mającym na celu rozbudować zakończenie "Gotowych na wszystko - oświadczyła Dana.
Jedno jest pewne - pomimo iż czeka nas rychłe zakończenie Kawy i Croissainta, a "the Bitch is Born" nie dostało zielonego światła dla drugiego sezonu - to czeka nas premiera trzeciego fanfictionu. Według słów Dany, nie ma być to fanfiction "flashbackowy" tak jak BiB ale rozbudowujący zakończenie 8 sezonu "Gotowych na wszystko". |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Granmor dnia Pon 23:36, 11 Lut 2013, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mikołajek
Administrator
Dołączył: 29 Sie 2007
Posty: 4659
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 50 razy Skąd: Poznań - Piątkowo Płeć:
|
Wysłany: Wto 9:42, 12 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
Z KiC mi to wisi, ale brak zielonego światła dla BiB jest...
Chyba, że...
Granmor napisał: | (...) Według słów Dany, nie ma być to fanfiction "flashbackowy" tak jak BiB ale rozbudowujący zakończenie 8 sezonu "Gotowych na wszystko". |
... będzie tak dobry, że wtedy odpuszczę ten grzech braku II sezonu BiB.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Q.m.c.
Administrator
Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 3710
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 50 razy Skąd: Section One Płeć:
|
Wysłany: Wto 11:15, 12 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
Mikołajek napisał: | Z KiC mi to wisi |
Niewybaczalne to jest niedocenianie KiC...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mikołajek
Administrator
Dołączył: 29 Sie 2007
Posty: 4659
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 50 razy Skąd: Poznań - Piątkowo Płeć:
|
Wysłany: Wto 12:38, 12 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
Jest mi obojętne: może być kontynuowane/anulowane lub zakończone przez twórcę. Nie pisałem o jego poziomie byś z tego mogla wywnioskować, że nie doceniam fan fictiona.
Wybacz. Katherine pozostawiono żywą w DH dlatego jej dalsze losy mi wiszą. To postać Edie została uśmiercona, wbrew stanowisku fanów, bo przecież od omdlenia Edie w odcinku 5x18 a jej faktycznym uśmierceniem w epizodzie następnym minęło 28 dni. Taka jest różnica. W przypadku Katherine możemy opowiedzieć jej dalsze losy lub cofnąć się w jej przeszłość. Z kolei przy Edie zostaje tylko opcja opowiadania przeszłości.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Q.m.c.
Administrator
Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 3710
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 50 razy Skąd: Section One Płeć:
|
Wysłany: Wto 12:33, 12 Lut 2013 PRZENIESIONY Wto 12:38, 12 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
Nikomu nie podobało się, że zabili Edie. Fajnie jest poczytać o jej przeszłości, ale to co zrobili z Kath po 4 sezonie też nie było (przynajmniej dla mnie) zadowalające. Dlatego zostaje mi tylko czytanie ff'ów na jej temat, w końcu fani niejednokrotnie lepiej wykorzystują potencjał danej postaci niż scenarzyści.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mikołajek
Administrator
Dołączył: 29 Sie 2007
Posty: 4659
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 50 razy Skąd: Poznań - Piątkowo Płeć:
|
Wysłany: Wto 12:45, 12 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
No i właśnie w tym się różnimy. Edie i Katherine potraktowano źle, ale dzieli je to, że fabułę Katherine mogli poprawić w dalszych odcinkach i sezonach: szóstym, siódmym i ósmym, zakładając, że "Body of Proof" nie było by takie angażujące. Sprawę postaci Edie natomiast zamknięto uśmiercając ją. Definitywnie i to jeszcze nie dając jej szczęśliwego zakończenia. Mayfair je ma w "Kawa i Croissant" a Britt nie. Dlatego czytałem "The Bitch is Born".
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|