|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Granmor
The Voice
Dołączył: 01 Wrz 2006
Posty: 2645
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 45 razy Skąd: Chorzów
|
Wysłany: Wto 20:30, 10 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Rok później, trafiłam na terapię do doktor Bennet. Gloria Bennet była absolwentką Yale, która przeniosła się z rodziną do Paryża. Otworzyła prywatną praktykę, gdzie leczyła śmietankę towarzyską Paryża. Wkrótce, wizyty u Bennet stały się modne. Brała trzysta euro za sesję. Skąd miałam tyle pieniędzy, by zapłacić za terapię? Ha! Słuchajcie dalej.
Biznes który otworzyłam z Mattem, szybko osiągnął sukces. Gwarantowało to zarówno nazwisko szefa dawnej kawiarenki Gateau – którą ktoś wykupił i zachował oryginalną nazwę miejsca oraz Charlie. Tak, on nadal z nienawiścią pisał o mnie i tym, co robiłam. Wciąż zastanawiałam się dlaczego, skoro już nie gotowałam... rok później poznałam odpowiedź na to pytanie. Ale to jeszcze przed nami.
Siedziałam w swoim biurze w nocy, mailując z nowym kontrahentem, kiedy usłyszałam huk w pokoju obok. Przeleciał mnie strach. Prawdę mówiąc, wtedy po raz pierwszy od bardzo dawna cokolwiek mnie przeleciało. Nie miałam pojęcia, co mam zrobić, więc wzięłam statuetkę „Bizneswoman roku” do lewej dłoni i powolnym krokiem, wyszłam z gabinetu. Chciałam ogłuszyć napastnika. Kiedy znalazłam się w pokoju obok, oświeciłam światło i zobaczyłam Matta i Vivian. Byli pijani. Matt uśmiechał się, a Vivian wykrzywiała od spazmów śmiechu.
- Co Wy do jasnej cholery robicie?! - zapytałam płynnie po francusku. Matt spojrzał na mnie rozbawiony, wycierając przy tym policzki od łez.
- Kath, nie uwierzysz co się stało – wypowiedział z trudem, wciąż chichotając. Nawalili się, naszprycowali jakimś gównem. Na pewno.
- Jesteście jak dzieci– odpowiedziałam mruknięciem, a wtedy Vivian oślepiła mnie brylantem wielkości kurzego jajka, który znajdował się na pierścionku zaręczynowym. No może przesadziłam, ale był cholernie wielki. Matt również zarobił na naszym biznesie.
- Pogrywasz sobie ze mną! - wrzasnęłam uradowana pierścionkiem który znajdował się na palcu Vivian. Ta tylko pokręciła głową z radością. Zaręczyli się? Ot tak po prostu?! A ja nie potrafię znaleźć faceta?
- Będziesz moją druhną! - oznajmiła krzykiem nawalona Vivian. Zgromiłam ją wzrokiem.
- No proszę Cię, w moim wieku? To żałosne.
- Będziesz k***a moją druhną i lepiej przyzwyczaj się do tej myśli! - odpowiedziała nawalona Vivian. Odpowiedziałam uśmiechem. A niech to – w końcu to ja ich tak naprawdę zeswatałam. No dobra, moje zerwanie z Mattem. Ale to dlatego, że widziałam że ją kocha. No dobra, przestańcie się ze mnie śmiać.
Następnego dnia, od razu zadzwoniłam do Andre. Brzmiał tak, jakby dopiero się rozbudził. A gdy już odebrał, mówił do słuchawki szeptem:
- Nie mogę teraz rozmawiać – oznajmił.
- Dlaczego? - zapytałam zdziwiona. Nigdy tak się nie zachowywał.
- Nie chcę obudzić Kevina – odpowiedział Andre, a ja pacnęłam się w czoło.
- Kto to do jasnej cholery Kevin i dlaczego tylko ja jestem singielką?
- Oj Katherine, przesadzasz. Masz swoją firmę, to prawie jak małżeństwo.
Rozłączyłam się bez słowa, jego komentarz o pracy sprawił, że poczułam się, jakby ktoś mnie spoliczkował. Paryż jest miastem miłości, a ja nie potrafię sobie nikogo znaleźć? Ciekawe co tam u Robin. Spojrzałam na panoramę Paryża, na blaszane dachy odbijające poranne słońce
i nagle poczułam coś, czego nie czułam od dawna. Wybrałam numer do swojej sekretarki i powiedziałam jej, że biorę sobie dzień wolnego. Odbędę randkę z miastem.
Wyszłam na ulicę stolicy mody, ubrana od stóp do głowy w najlepsze marki. Ciemne okulary od Diora, pikowana torebka od Chanel – sukienka od Versace. Tak, moja garderoba …. dobra, nie zmieniła się. Kiedyś też nosiłam takie rzeczy, ale były po prostu tańszymi odpowiednikami. Teraz wyglądałam nie tylko jak modelka z katalogu, ale moje rzeczy były tak drogie, jak z tych katalogów. Podeszłam do drzwi jednej z kawiarenek i jednym ruchem otworzyłam drzwi. Piliście kiedyś poranną kawę, zaciągając się przy tym papierosem? To było tak paryskie, że prawie czułam się, jak gdy przyjechałam do miasta. Kiedy poznałam Matta i rozmawialiśmy przez translator. Zadzwoniłam do doktor Bennet.
- Dzień dobry, Katherine. Jak się czujesz? - zapytała Gloria.
- Czuję się wspaniale, właśnie jestem na kawie, palę sobie papierosa. Nie może być lepiej.
- To super, cieszy mnie to, że znów cieszysz się z drobiazgów – oznajmiła psychoterapeutka – A powiedz mi, z kim jesteś na tej kawie?
- Sama.
- Och, rozumiem – mruknęła Bennet, a ja wiedziałam, że jest jej żal mojej skromnej, bogatej od stóp do głowy osoby.
- Jest mi z tym dobrze – odpowiedziałam nieco urażonym tonem – Nie potrzebuję żadne...
- No dobrze, dobrze. Chcesz o tym porozmawiać po południu? - Chciałam.
- Myślę, że dam sobie radę – skłamałam.
- Więc dlaczego dzwonisz, Kath? - zapytała Gloria ostrożnym tonem, tak jakbym miała wybuchnąć płaczem słysząc to pytanie. Westchnęłam tylko ciężko.
- Matt się zaręczył z Vivian. No i wiesz, tu nie chodzi oto, że go kocham. Bo nie kocham. Ale on się zaręczył, Pani doktor. A ja jestem sama, a ostatnią depilację mia....
- Chyba wolę tego nie wiedzieć – przerwała mi Bennet – Spróbuj się uśmiechać, do nieznajomych. Kto wie, może kogoś Twój uśmiech zauroczy? Mam pacjenta, pogadamy później. Do widzenia.
Gdy Bennet się rozłączyła, dopaliłam papierosa i dopiłam kawę. Rzuciłam kilka euro na stolik i wyszłam z kawiarni. Wtedy zadzwonił mój telefon, to był Andre. Odebrałam połączenie.
-No?
- Katherine? Powiedz mi, byłaś już kiedyś w Moulin Rouge?
-Nie – odpowiedziałam zaskoczona tym pytaniem. Kojarzyłam ten klub jedynie z filmu z Nicole Kidman. Grała tam pros.... no, na pewno widzieliście. Tak czy siak, piękny film.
- No to szykuj się laska, bo dzisiaj wieczorem zawojujemy Montmartre – rozłączył się.
Uśmiechnęłam się pod nosem, odkładając telefon do swojej pikowanej torebki. Co Andre planował na nasz wieczór? No i w co ja się tak właściwie ubiorę? Postanowiłam odwiedzić kilka sklepów, szukając odpowiednich ciuchów na wieczór. W każdym sklepie, wszyscy byli do mnie cholernie mili, mając nadzieję, że zostawię tam nieco swoich pieniędzy. Tak też zrobiłam, oni byli zadowoleni, ja byłam zadowolona.
W końcu wieczór nastał, a ja postanowiłam, że ubiorę się w sposób podobny do tego, jak ubierały się tancerki kankanu. Założyłam więc kabaretki, gorset, czarne szpilki. Wyglądałam zjawiskowo.... no i jak Satine. Andre był zachwycony, kiedy mnie zobaczył ubraną w taki strój. Oczywiście, po Paryżu poruszałam się, ubrana dodatkowo w szary ogromy płaszcz by nikogo nie gorszyć widokiem pół nagiego ciała. W końcu jednak dotarliśmy do klubu, nad którym znajdował się ogromny młyn. Klub był po prostu fantastyczny! Wyglądał jak jakiś burdel. Kelnerki były ubrane w strój podobny do mojego, dlatego bez żenady ściągnęłam płaszcz i pokazałam swoje piękne, szczupłe ciało. Andre gwizdnął z podziwem, patrząc na to, jak wyglądam.
- Jak się przerzucę na babki, to będziesz się mogła czuć zagrożona – oznajmił, a ja w odpowiedzi parsknęłam śmiechem.
- Jak ja znów się przerzucę, to na pewno zajrzę do tego miejsca – odparłam, patrząc na kelnerki ubrane w gorsety, dzięki czemu eksponowały swoje nagie dekolty. Usłyszałam za sobą chichot – No co? Andre. Każdy ma jakąś swoją przeszłość.
- Biznes aż tak słabo idzie, że dorabia Pani tutaj, Pani Mayfair? - zapytał mnie facet, który zdecydowanie nie był Andre.
- Charlie Brown. Szuja. Mogłam się domyślić, że tu Pana spotkam – odpowiedziałam, zerkając za siebie. Na chwilę zauważyłam zmianę w tym, jak Charlie na mnie patrzył. Wtedy to pojęłam – ten kretyn podrywał mnie tymi... końskimi zalotami.
- Odebrało Panu mowę? - zapytałam uszczypliwie. Charlie uśmiechnął się w odpowiedzi.
- Zatańcz ze mną Katherine, a potem pieprzmy się do białego rana. Wiem, że tego chcesz.
- Tylko się we mnie nie zakochaj – mruknęłam, udając mega pociągającą i idąc w stronę parkietu.
Post został pochwalony 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Q.m.c.
Administrator
Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 3710
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 50 razy Skąd: Section One Płeć:
|
Wysłany: Wto 21:08, 10 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
is brilliant!
Przeskoku w czasie się nie spodziewałam
Cytat: | Piliście kiedyś poranną kawę, zaciągając się przy tym papierosem? | ah! Mówiłam, że brakowało papierosów
Cytat: | Założyłam więc kabaretki, gorset, czarne szpilki. Wyglądałam zjawiskowo.... no i jak Satine. | Czy tylko ja chciałabym to zobaczyć...? xD
Cytat: | ubrana dodatkowo w szary ogromy płaszcz by nikogo nie gorszyć widokiem pół nagiego ciała | Jakie gorszyć?!
Cytat: | bez żenady ściągnęłam płaszcz i pokazałam swoje piękne, szczupłe ciało | ...no właśnie
Cytat: | - Zatańcz ze mną Katherine, a potem pieprzmy się do białego rana. Wiem, że tego chcesz.
- Tylko się we mnie nie zakochaj – mruknęłam, udając mega pociągającą i idąc w stronę parkietu. |
Nieeźle, nieźle
Po takim zakończeniu z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy (tak, tak zawsze czekam z niecierpliwością ) Oby kolejna część nie była ostatnią, bo naprawdę lubię to opowiadanie
Post został pochwalony 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mikołajek
Administrator
Dołączył: 29 Sie 2007
Posty: 4659
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 50 razy Skąd: Poznań - Piątkowo Płeć:
|
Wysłany: Wto 21:17, 10 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Przeczytałem i jestem zaciekawiony what is happen next.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Granmor
The Voice
Dołączył: 01 Wrz 2006
Posty: 2645
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 45 razy Skąd: Chorzów
|
Wysłany: Śro 18:40, 11 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
POST NUMER JEDEN:
No to mam nadzieję, że jeszcze nie raz Was zaskoczę. Nie, kolejna część nie będzie ostatnią. Podejrzewam, że będzie ich jeszcze około 5. To taka chyba górna granica....
_________________
POST NUMER DWA:
Mam nadzieję, że mi Mikołajek wybaczy post pod postem albowiem...
Tej nocy nie piłam ani kropli, co nie zmienia faktu, że jednak rano miałam kaca. Był to kac moralny. Nie mam pojęcia, co sprawiło, że zrobiłam to z Charliem. Mimo, że facet był w jakimś tam stopniu przystojny, to jednak krytykował mnie prawie dwa lata, był chamski i obrażał moją kuchnię. Spojrzałam na jego śpiącą twarz i westchnęłam ciężko. Leniwym wzrokiem zerknęłam na mój zegarek i wtedy rozbudziłam się, nie potrzebując do tego ani jednej kawy.
- O ch****a, o ch****a, o ch****a – mruczałam wstając szybko z łóżka Charlie'go i ubierając swój dziwkarski strój. Charlie zerknął na mnie leniwym wzrokiem.
- Katherine? Co się dzieje?
- Jestem spóźniona, do naszej firmy przychodzi dziennikarka- wyjaśniłam, lewą ręką ubierając but, a prawą wybierając numer do Matta. Francuz nie odbierał, prawdopodobnie był w firmie i czekał z dziennikarką aż się pojawię.
- Ej no, czuję się wykorzystany. Uciekasz stąd jak facet po udanej nocy z przypadkową laską – miał rację, tak było. Spojrzałam na niego, uśmiechając przy tym tajemniczo.
- Pogadamy na temat tego, kto sobie poużywał kiedy indziej. Muszę naprawdę iść, pa – oznajmiłam wychodząc z jego mieszkania. Boże, w ogóle gdzie ja jestem? Co to za dzielnica? Nadal Montmartre? Rozejrzałam się po pustej ulicy, po czym zauważyłam taksówkarza. Szybko pobiegłam w jego stronę. Wsiadłam do taksówki.
- Do siedziby firmy Wypieki Katherine – oznajmiłam siedząc już w środku, taksówkarz skinął głową i ruszył w drogę, przy okazji włączając radio.
- W USA trwa poszukiwanie groźnej ekoterrorystki, zwanej Angela de Luca – oznajmił dziennikarz radiowy i zanim zdąrzył skończyć myśl, ja oznajmiłam.
- Niech Pan zmieni stację.
****
Na miejscu zjawiłam się o dziesiątej dwadzieścia. Przed moim biurem stała młoda dziennikarka oraz Matt. Ten opowiadał kobiecie, jaki szczęśliwy jest jako narzeczony, a ona wpartywała się w zarys jego mięśni brzucha zupełnie jakby trwała na nich emisja jakiegoś serialu. Matt kompletnie przestał zauważać, jak działa na kobiety. Uśmiechnęłam się w swój wyćwiczony sposób, podchodząc do nich.
-Bardzo przepraszam za spóźnienie, ale zatrzymały mnie sprawy służbowe – oznajmiłam patrząc na młodą dziennikarkę, wyciągnęłam ku niej dłoń – Katherine Mayfair.
- Sophie Collard – odpowiedziała z francuskim akcentem. Matt za to nachylił się nad moim uchem i szepnął coś, czego Sophie nie usłyszała.
- Sprawy biznesowe, ehe, ehe. Andre mi wszystko opowiedział – po czym odsunął się, z uśmiechem patrząc na Sophie. Ja również mimo rumieńca, który pojawił się na mojej twarzy, próbowałam udawać, że nie jestem zmęczona przez to, co działo się w nocy.
- Tak, tak. O czym to rozmawialiście? - zapytałam udając, że nie usłyszałam aluzji Matta. Sophie spojrzała na mnie badawczym wzrokiem, zmierzyła moją postać i uśmiechnęła się pod nosem.
- Rozmawialiśmy o tym, jak to osiągneliście sukces – wyjaśniła, zalotnie patrząc na Matta.
- No, właśnie – potwierdził Matt. Uśmiechnęłam się do niego, po czym spojrzałam na Sophie.
- No to zapraszam do... fabryki.
******
Kevin Shepard był amerykaninem, który mieszkał w Paryżu od pięciu lat. Najpierw przeniósł się tutaj z chłopakiem, bowiem uznali, że Paryż to wystarczająco liberalne miejsce, by razem mieszkać, a potem rozstali się. Kevin często mówi, że jego związek z Ryanem, był czystym nieporozumieniem. Potem długo nie potrafił sobie nikogo znaleźć, aż trafił w cafe Gateau na Andre.
Nie wiem czy to była miłość od pierwszewgo wejrzenia, we Francji miłość i seks nie mają z sobą wiele wspólnego – tak czy siak, zrobili to dwa dni po tym jak się poznali. Wtedy też ja zadzwoniłam, szukając wsparcia wśród znajomych. Teraz siedziałam u siebie w domu, paląc papierosa i wyglądając na paryskie uliczki. Rozdzwonił się mój telefon, byłam pewna, że to Charlie. Miał do mnie zadzwonić.
-Charlie? - zapytałam po odebraniu połączenia. Przez chwilę, słyszałam jedynie oddech kogoś po drugiej stronie. Nieco zaniepokoił mnie ten stan rzeczy, dlatego szybko zapytałam – Halo?
- Kto to jest Charlie?
- Ach, Dylan. To Ty. Przepraszam, nie zerknęłam na wyświetlacz, odbierając połączenie. Co tam?
- Mamo, kto to jest Charlie? - pytała nadal Dylan. Uśmiechnęłam się pod nosem, bo nie wiedziałam kompletnie, jak opisać te dziwną znajomość, jaka łączy mnie i Charliego.
- Znajomy – oświadczyłam krótko.
- Spałaś z nim? - zapytała wścibsko moja córka.
- Kochanie, tutaj w Pa.... - odpowiedziałam, kiedy ta mi przerwała.
- Mamo! Jak mogłaś! - wybuchnęła zdenerwowana Dylan, była oczywiście zaniepokojona tym, co się dzieje w moim życiu – Dzwonię, bo Bree pytała się co się z Tobą dzieje. Podobno się nie odzywasz i one boją się, że stało się coś złego.
- Powiedz im, że wszystko jest w porządku i niedługo zadzwonię – oznajmiłam. Tak naprawdę, mimo szczerych intencji, nie zadzwoniłam. Od mojej wyprowadzki z Fairview minął ponad rok, dziewczyny nie były już obecne tak naprawdę w moim życiu.
- Tak zrobię, ale zadzwoń do nich, dobrze?
- Dobrze. Muszę kończyć, czekam na ważny telefon.
- Od Charliego? - zapytała mnie zaintrygowana Dylan.
- Tak, ale to tylko przypadek. To nie jest tak, że wyczekuję jego telefonu. Po prostu, jestem teraz w domu no i trochę się nudzę, więc mam nadzieję, że zadzwoni. Powinnaś kiedyś wpaść tutaj, do mnie. Zobaczysz jak mieszkam, gdzie jest moja firma. Tak, wpadnij.
- Tak zrobię, bo muszę zobaczyć, co zrobiłaś z moją matką. Trzymaj się, kocham Cię.
- Ja Ciebie też – odpowiedziałam, rozłączając się. Uśmiechnęłam się pod nosem, myśląc o tym, jak fajnie by było, gdyby Dylan mnie odwiedziła w Paryżu. W samym mieście już była, tutaj oświadczył się jej mąż. Pewnie wróciłyby dobre wspomnienia, kiedy tak sobie o tym myślałam, znów zadzwonił telefon.
- Charlie? - zapytałam po podniesieniu słuchawki.
- Uhuhu – zapiszczał Andre – Ktoś tutaj czeka, aż facet zadzwoni.
- Andre, hej – odpowiedziałam z uśmiechem, przechodząc w stronę kuchni. Napoję się kawy, wygląda bowiem na to, że szybko się telefonu od niego nie doczekam – Właśnie dzwoniła moja córka.
- Wciąż zapominam, że Ty masz córkę – rzekł Andre, po czym dodał – Dzwonię do Ciebie, bo z Kevinem organizujemy barbecue w ten weekend. Wpadniesz, prawda?
- Och, już jesteście parą? To słodkie – zachichotałam, po czym dodałam nieco żywszym tonem – Tak, tak, bardzo chętnie się pojawię. Co prawda, jako jedyna singielka, biorąc pod uwagę to, że nawet Twój brat kogoś ma, ale będę.
- Może weźmiesz Charliego?
- Nie. To byłoby zbyt wcześnie.
- Wy amerykanie – westchnął Andre – Wszystko robicie tak powoli, a tu trzeba działać. To jest miłość! A nie planowanie wojny!
W tym momencie, pomyślałam sobie o tym, co się działo poprzedniej nocy. Czy to było planowanie wojny? Nie wiem. Ja tam widziałam jedynie fajerwerki, wybuchające wokół dwuosobowego łóżka, postawionego w mieszkaniu Charliego. Pożegnałam się ładnie z Andre i napiłam kawy, kiedy znów zadzwonił telefon.
- Do jasnej cholery! Twój telefon jest wiecznie zajęty! - oznajmił oburzony Charlie. W odpowiedzi roześmiałam się jedynie głośno. Tak, to zdecydowanie były fajerwerki.
- Czego chcesz? - zapytałam kokieteryjnie. Charlie chwilę nic nie odpowiadał.
- Miałem zadzwonić – stwierdził.
- Och, tak? Kompletnie o tym zapomniałam – odpowiedziałam tonem, który miał zasugerować, że wcale nie czekałam kilku godzin na to, aż facet do mnie zadzwoni – A w jakiej sprawie?
- Nie wiem – mruknął Charlie zupełnie nie przygotowany na to, że kobieta o nim zapomni. Bawiło mnie to, no i oczywiście – nie zapomniałam o nim, ale chciałam, by nadal walczył o moją uwagę a nie uważał, że teraz może się obijać w tych kwestiach – W sprawie powrótki?
- Ach, że niby nocy? - zapytałam podobnym tonem jak wcześniej, udajac, że mogło chodzić również o powtórkę miliona innych rzeczy – No w sumie czemu nie. Ale najpierw zjemy kolację. To ma być romantyczny wieczór a nie jakiś chory seks układ.
- Tak, tak, oczywiście – odpowiedział pośpiesznie, zupełnie tracąc swoją ikrę – Nie chcę, by to było czymkolwiek innym, niż romant.....
- W takim razie, do zobaczenia u mnie. Pa – rozłączyłam się, nie pozwalając skończyć mu zdania.
Post został pochwalony 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Q.m.c.
Administrator
Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 3710
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 50 razy Skąd: Section One Płeć:
|
Wysłany: Śro 19:01, 11 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Granmor napisał: | Mam nadzieję, że mi Mikołajek wybaczy post pod postem albowiem... | Kolejna część tego ff'a to najlepszy powód, żeby pisać post pod postem
Cytat: | - Och, tak? Kompletnie o tym zapomniałam – odpowiedziałam tonem, który miał zasugerować, że wcale nie czekałam kilku godzin na to, aż facet do mnie zadzwoni – A w jakiej sprawie?
- Nie wiem – mruknął Charlie zupełnie nie przygotowany na to, że kobieta o nim zapomni. Bawiło mnie to, no i oczywiście – nie zapomniałam o nim, ale chciałam, by nadal walczył o moją uwagę a nie uważał, że teraz może się obijać w tych kwestiach |
hahaha a ponoć kobiety są takie trudne do zrozumienia i rozgryzienia xp
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mikołajek
Administrator
Dołączył: 29 Sie 2007
Posty: 4659
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 50 razy Skąd: Poznań - Piątkowo Płeć:
|
Wysłany: Śro 21:07, 11 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Granmor napisał: | (...)Mam nadzieję, że mi Mikołajek wybaczy post pod postem (...) |
Meh.... Posty scalone i po kłopocie.
_________________
Angie, Bree, Dylan? Słowem nawiązania do "DH"?
Paryż to zdecydowanie miasto... ROZPUSTY, ale samo opowiadanie się dobrze czyta.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Granmor
The Voice
Dołączył: 01 Wrz 2006
Posty: 2645
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 45 razy Skąd: Chorzów
|
Wysłany: Pią 9:50, 13 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
W sobotni słoneczny ranek, Kevin Shepard i Andre zorganizowali barbecue, które było ich pierwszą imprezą wspólnie zorganizowaną jako para. Na tę okazję ubrałam się w białą sukienkę i słomiany kapelusz. Gdy przeglądałam się w lustrze, wyglądałam po prostu wystrzałowo. Miałam przyjść sama, Charlie był zajęty, dlatego zdziwił mnie dzwonek do drzwi. Może to był Matt? W końcu nie miał do mnie daleko. Jak bardzo się zdziwiłam, kiedy się okazało, że to wcale nie był Matt a Dylan. Dziewczyna spoglądała swoimi wielkimi niebieskimi oczyma na mnie, wyglądała jak bambi.
-Dylan? Ale... co... jak, co? Co Ty tutaj robisz? - wydukałam w końcu, zapraszając gestem dłoni do środka mieszkania. Dylan poprowadziła za sobą walizkę i rozejrzała się po mieszkaniu.
- Musiałam sprawdzić, jak żyjesz. Zaniepokoiło mnie to wszystko. Niepokoiło od początku, ale teraz to już zupełnie, nie mogłam myśleć o niczym innym.
- Nie musiałaś. Wszystko jest naprawdę w porządku, a tak właściwie, to właśnie wychodziłam.
- Dokąd? - zapytała wścibsko Dylan.
- Do znajomych, organizują barbecue – wyjaśniłam mimo, że jej wścibskość nieco mnie zdenerwowała.
- Chętnie ich poznam – oświadczyła poważnym tonem i zostawiając walizkę w dziennym pokoju – No... to idziemy?
No i poszłyśmy. Kevin miał dom na przedmieściach Paryża. Nie był to kolonialny dom, francuzi bowiem uważają, że mieszkanie w domku dla lalek jest conajmniej dziwne. Rozejrzałam się po okolicy, po czym uśmiechnęłam do Dylan. Ta wyglądała na zaniepokojoną, może bała się, że popadłam w jakieś narkotyzujące się, złe towarzystwo? Może wszyscy jeszcze mamy AIDS? W końcu przeszłyśmy furtkę i stanęłyśmy w ogrodzie domu. Andre podbiegł do mnie uradowany.
-Katherine! Katherine! Och moja kochana, chodź, napij się ze mną Cosmopolitana! - w tym momencie, zauważył, że kogoś z sobą przywiozłam - A to kto? Katherine? Twoja nowa dziewczyna?
- Dziewczyna? - zapytała Dylan, a ja widziałam, że zrobiła się bardzo blada. Widocznie myślała, że to z Robin to było nieporozumienie i wcale nie byłyśmy razem. A tu bum! Mama pocałowana dziewczynę i jej się spodobało. No, może na chwilę. ALE JEDNAK!
- Nie, to jest moja Dylan – oznajmiła Katherine, po czym przewróciła oczyma, chcąc uczynić sytuację na tyle jasną, na ile tylko się da – w sensie, moja córka, Dylan.
- To jest Dylan? - zapytał Andre mierząc wzrokiem moją córkę – No pupcię odziedziczyła po mamie.
Uśmiechnęłam się pod nosem, oczywiście wiecie dlaczego. Dylan..... tak naprawdę nie była Dylan. Ale czy to było warte? Czy musiałam opowiedzieć o wszystkim, co się działo w Fairview? Nie. Nie czułam takiej potrzeby. Uśmiechnęłam się do Dylan na tyle sugestywnie, na ile to tylko było możliwe i powiedziałam:
- Tak, mam świetne geny.
- Chodźcie, siadajcie – Andre machał dłońmi entuzjastycznie, a ja obserwowałam go. Mimo, że zawsze był, albo udawał takiego, szcześliwym człowiekiem, dzisiaj widziałam, że jest naprawdę wniebowzięty. Uśmiechnęłam się i wzięłam Dylan za rękę.
Goście przebywali na ganku za domem, gdzie Andre poprowadził nas wokół domu. Zerknęłam przez kilka okien do środka i ujrzałam świetnie urządzone pomieszczenia. Kiedy byłam tak zajęta, nie spodziewałam się kompletnie tego, co nastąpi za dosłownie kilka sekund. Matt spojrzał na mnie oraz moją córkę, po czym otworzył usta zdziwiony.
-Dylan?! - zapytał głośno, a ja przeniosłam wzrok z kwiatów które otaczały dom, na Matta.
- Matt? - odpowiedziała podobnym zapytaniem moja córka, a ja czułam się, jakby mnie minęło jakieś dziesięć odcinków telenoweli i kompletnie nie wiedziałam co się dzieje. No, albo jeden odcinek Zagubionych.
- Wy się znacie? - nie powiem, zakłopototało mnie to, że mój "prawie że eks chłopak" zna się z moją córką. A co jeżeli oni też uprawiali seks? Jeżeli uprawiałam seks z tym samym kolesiem, co moja córka?
- Tak! - Dylan prawie zaszczebiotała i przytuliła mocno Matta – Poznaliśmy się, jak byłam tutaj w Paryżu. Odwiedziłam tę jego kafejkę zapłakana, mówiąc, że Nathaniel nie chce się żenić – teraz przeniosła wzrok ze mnie, na mojego przystojnego eks – Pamiętasz co było dzień później?
- Oświadczył się – rzekł Matt z uśmiechem, a potem spojrzał na mnie – Nie wiedziałem, że Dylan to Twoja córka. Tyle czasu z nią gadam na Facebooku i nie wiedziałem.
- Nie mogłeś wiedzieć, no bo jak? - wzruszyłam ramionami z uśmiechem, udając, że ta sytuacja wcale mnie nie zawstydziła. Dylan uśmiechała się przez chwilę i po chwili zauważyłam, że kompletnie zmienił się jej wyraz twarzy. Wydawało mi się, że załapała że Matt, to ten chłopak z którym romansowałam rok temu.
- Mamo, możemy pogadać na osobności? - zapytała mnie na tyle uprzejmie, na ile tylko mogła.
- Och, nie ma potrzeby kochanie. Dopiero co przyszłyśmy, to niegrzeczne już się odsuwać i szeptać sobie do ucha na jakieś tam tematy. Pogadamy później – stwierdziłam na tyle radośnie, na ile tylko mogłam. Dylan zagryzła mocno szczęki, po czym uśmiechnęła się delikatnie.
- Ale ja nalegam – wycedziła przez zęby, chwyciła mnie za dłoń i zaciągnęła w jakiś odosobiony rejon posesji Kevina. Gdy byłyśmy już oddalone od wszystkich, puściła moją dłoń i posłała mi wściekłe spojrzenie:
- Czy Ty oszalałas?
- Ale o co Ci chodzi? - zapytałam najciszej jak tylko mogłam. Nie chciałam by reszta wiedziała, że się kłócimy.
- Spałaś z nim! Ile dekad on jest od Ciebie młodszy?! - wrzasnęła Dylan. Spojrzałam na nią oburzona.
- Ej! Tylko nie dekad! - nie mniej jednak, było to conajmniej jakieś 15 lat różnicy – Poza tym, to koniec. Matt jest zaręczony z ... Vivian, moją przyjaciółką.
- O Mój Boże! - Dylan chwyciła się za głowę – Ty się psiapsiółkujesz z narzeczoną byłego chłopaka? Mamo! Co ten Paryż z Tobą zrobił!
- Katherine? - usłyszałam męski głos, należący do Charliego. No pięknie, jeszcze go tutaj brakowało.
- Charlie? - szepnęłam cichutko, nie chciałam go teraz przedstawiać swojej córce. Dylan spojrzała najpierw na mnie, a później na faceta, po czym prychnęła głośno.
- Wychodzę – oznajmiła, kierując się w stronę ulicy.
- Dylan! Poczekaj! - krzyknęłam głośno – Jak wrócisz do centrum? Dylan!
Moja córka udawała, że mnie nie słyszy. Spojrzałam przerażona na Charliego i już chciałam pobiec za nią, kiedy ten chwycił moje ramię i zatrzymał. Charlie dobrze wiedział, że rozmowa z Dylan nie ma teraz najmniejszego sensu. Obie byłyśmy zdenerwowane i to mogło doprowadzić do poważnej kłótni między nami. Posłałam ciepły uśmiech Charliemu, po czym odwróciłam się na obcasie. Postanowiłam jednak zostać na imprezie, a nie gonić dorosłej dziewczyny.
Do domu wróciłam z Mattem i Vivian po godzinie siedemnastej i wtedy zobaczyłam, że Dylan siedzi na schodach przed mieszkaniem. Matt chwycił mnie delikatnie za ramię, chcąc pokazać, że jest tutaj ze mną i mnie wspiera a Vivian nachyliła się nad moim uchem i szepnęła:
- Dam Wam spokój, musisz wyprostować sytuację z córką. Pogadamy później, pa – a po tym, jak wyszeptała te zdanie, zeszła piętro niżej i poczekała na Matta w jego mieszkaniu. Ja za to odwróciłam się do mojego francuskiego przyjaciela i uśmiechnęłam szeroko.
- Możesz też pójść? - zapytałam grzecznie, po czym zerknęłam na Dylan – Pogadacie sobie później, na razie ja to muszę załatwić.
- Jesteś pewna?- zapytał Matt, a widząc, że kiwam głową dodał – No dobrze. Będę na dole.
- Dziękuję – uśmiechnęłam się do niego subtelnie, po czym westchnęłam siadając na schodach obok Dylan. Dziewczyna nie odezwała się ani słowem od momentu, kiedy pojawiłam się ze znajomymi na klatce schodowej. Postanowiłam więc, że to ja zacznę mówić – Mogłabym mieć pięć kotów i siedzieć zamknięta w czterech ścianach, jak Ms McCluskey.
- Ale nie musisz być od razu jak Edie Britt – mruknęła Dylan, po czym dodała- Świeć Panie nad jej duszą.
- Ta..... uważasz, że jestem jak ona? - zapytałam, czując, że ta rozmowa będzie dla nas ciężka – Po tym, jak Mike mnie zostawił.... nie chciałam żyć. Jaki jest sens życia, jeżeli osoba którą kochasz, opuszcza Cię, bo nie byłaś dla niego wystarczająco dobra?
- Byłaś – zapewniła mnie Dylan – On po prostu zawsze kochał Susan.
- To nie ma znaczenia, nie miało znaczenia. Sprawił, że czułam się nic nie warta. Nic. Mogłam siedzieć z tymi cholernymi kotami i zapuszczać korzenie przed ekranem telewizora. No i powiedzmy – wzięłam oddech, uśmiechając się przy tym pod nosem – że to zrobiłam. Robin mi pomogła, wiesz? Ona mi naprawdę pomogła. Znów ktoś na mnie patrzył, tak jak kiedyś patrzył na mnie Adam i przez chwilę Mike.
- Ale to była kobieta, mamo – mruknęła Dylan, ale dobrze wiedziałam, że lód jakim pokryła się nasza relacja, po prostu topnieje.
- To nie ma znaczenia, to nie miało znaczenia. Miłość to miłość, nieważne kogo łączy.
- Czy to była miłość?
- Nie – mruknęłam. Faktem było, że Robin tak naprawdę okazała się nieporozumieniem – Ale to było wystarczająco intensywne, bym ruszyła w podróż na koniec świata – zaśmiałam się głośno – No i spójrz na Matta? Oparłabyś mu się, gdybyś była zraniona i wolna?
- Nie – zaśmiała się głośno Dylan.
- A potem znów się okazało, że to nie to. Ale staram się, staram się ułożyć sobie życie na nowo. By znów mieć dla kogo ubrać się rano i pójść do mojej pracy, gdzie zarabiam obrzydliwie duże pieniądze.
- Więc, Charlie?
- To się okaże, moja córeczko. To się okaże – odpowiedziałam wstając z schodów – A teraz chodź, musimy zorganizować Ci jakieś miejsce do spania.
Post został pochwalony 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Q.m.c.
Administrator
Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 3710
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 50 razy Skąd: Section One Płeć:
|
Wysłany: Pią 10:13, 13 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Dylan?! Tego też się nie spodziewałam Chociaż przyznam, że trochę brakuje mi Kath z poprzedniej części
uwielbiam te nawiązania do MR xDD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mikołajek
Administrator
Dołączył: 29 Sie 2007
Posty: 4659
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 50 razy Skąd: Poznań - Piątkowo Płeć:
|
Wysłany: Pią 10:42, 13 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Granmor napisał: | (...)
-Katherine! Katherine! Och moja kochana, chodź, napij się ze mną Cosmopolitana! (...) |
Rym Ci się udał.
Granmor napisał: | (...) - Tak! - Dylan prawie zaszczebiotała i przytuliła mocno Matta – Poznaliśmy się, jak byłam tutaj w Paryżu. Odwiedziłam tę jego kafejkę zapłakana, mówiąc, że Nathaniel nie chce się żenić –(...) |
Bradley, maż Dylan, ma na nazwisko Nathaniel? Czy chodzi o zupełnie innego gościa, bo przecież Dylan jest żoną Bradleya, wspomnianego w odcinku 4x17!
Jestem zmieszany...
WIELKI PLUS za nawiązanie do Edie Britt [której to smierci cały czas nie mogę odżałować] i szóstego sezonu DH. Masz pochwałę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Q.m.c.
Administrator
Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 3710
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 50 razy Skąd: Section One Płeć:
|
Wysłany: Pią 15:59, 13 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Mikołajek napisał: | Granmor napisał:
(...)
-Katherine! Katherine! Och moja kochana, chodź, napij się ze mną Cosmopolitana! (...)
Rym Ci się udał. |
Hahah zawsze z taką ekscytacją czytam tego ff'a, że nawet nie jestem w stanie wyłapać rymu xp
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Q.m.c. dnia Pią 16:00, 13 Lip 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Granmor
The Voice
Dołączył: 01 Wrz 2006
Posty: 2645
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 45 razy Skąd: Chorzów
|
Wysłany: Pią 16:04, 13 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
No ja go nazwałem Nate bo..... nie pamiętałem imienia. Sorry. xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mikołajek
Administrator
Dołączył: 29 Sie 2007
Posty: 4659
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 50 razy Skąd: Poznań - Piątkowo Płeć:
|
Wysłany: Pią 17:28, 13 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Nie przepraszaj/soruj, bo nie ma za co. Wyjaśniłeś i już.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Arno
Ekspert ds. Fairview
Dołączył: 11 Wrz 2007
Posty: 3338
Przeczytał: 1 temat
Pomógł: 42 razy Skąd: Toruń Płeć:
|
Wysłany: Pią 19:48, 13 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Ja pier.... XD Od czego by tu zacząć. Może i zabrzmię jak egzaltowana emerytka albo sweet sixteen or whatever...nieważne. Takie są moje odczucia i mało mnie obchodzi jak to odbierzesz (może i przesadanie, ale na pewno pozytywnie). Gy! UWIELBIAM TO. *__* Od dłuższego czasu nic nie czytało mi się tak przyjemnie jak Twoje opowiadanie. Naprawdę. Więc mam wielką nadzieję, że jeszcze przez dobre 1000 odc. Kath będzie nas zabawiać, bo to jest świetne! :C Nie mogę po prostu przestać się śmiać, czy to wybuchać śmiechem, czy uśmiechać się dwuznacznie, czy sarkastycznie do ekranu komputera, a to wszystko przez Ciebie. Niektóre teksty to po prostu są...brilliant! Jakby to pewnie Andre powiedział : BOSKIE! Moim zdaniem (nie wiem jak, ale tak powinno być...) większe grono powinno je ujrzeć! A teraz po kolei apropo tekstów... XD
Ogólne odczucia (do czasu) :
Gdy Matt i Katherine zerwali
Cała osoba Charliego (jak mówiłem, do czasu xD)
A teraz konkretne cytaty. <3
Cytat: | - Dzień dobry Paryżu, jak się spało? - zapytałam kokieteryjnie, zerkając na Charliego. Wciąż się na mnie gapił. Jakaś próba dekoncentracji?
- Pani Mayfair nie spała, musiała całą noc siedzieć i myśleć, co na siebie włoży – odpowiedział Charlie, a ja otworzyłam usta zadzwiona tym, jaki był wredny. No jak tak można? Jak? |
Mimo, że obraził Kath...to o mało nie obudziłem rodziców, tak wybuchnąłem śmiechem. XD
Cytat: | Dotknęłam opuszkami palców ciasto, a Matt dotknął mojej dłoni, zanurzając obie w cieście. Kiedy się odwróciłam, zobaczyłam, że stał tuż za mną. Jego ciepły oddech ogrzewał moją twarz. Uśmiechnęłam się pod nosem zamykając oczy, dobrze wiedziałam, że zaraz mnie pocałuje. Zrobiliśmy to na ladzie w kuchni. Dwukrotnie. |
Mrr. Lubię takie szczegółowe opisy. *.* Normalnie wszystko można 'odczuć' na własnym ciele...No i jak Q.m.c. już napisała, celowe lub nie, ale fajne nawiązanie do Mike'a i Kath w 5 sezonie.
Cytat: | - Ja tak nie myślę. To było dobre, to co mamy, jest dobre – odpowiedział Matt siadając w fotelu.
- Co masz na myśli? - zapytałam marszcząc przy tym brwi. Matt chwilę nic nie mówił, nachylił się zamykając dłonie i splatając palcami tak zwany "koszyczek".
- Chcę spróbować – oznajmił krótko, ale te słowa były mega znaczące – wyjedźmy razem, na chwilę. Do Rennes Le Chateau.
- Chcesz wyjechać z Paryża? - zapytałam zdziwiona.
- Chcę się przekonać, co do tego, co nas łączy. |
Moja reakcja :
Cytat: | poczułam, że coś wibruje w mojej torebce. Oczywiście, był to telefon. Sms od nieznanego numeru:
" Powinna mi Pani podziękować za kwiaty, Charlie"
Mlasknęłam zniesmaczona tym, że Charlie wciąż o sobie przypominał. Powinien mieć klasę i po prostu zostawić mnie w spokoju. |
Cytat: | - Z kolegą? A to czemu Susan mówiła coś że "Twoja mama zwariowała i została lesbijką"?
- Co?! Będziecie spać w jednym łóżku? Nie! Mamo, nie! W tej chwili wsiadasz do samolotu do Bostonu i sobie pogadamy. |
Cytat: | - Chętnie zobaczę, co tam natrzaskałeś. A kto wie, może poproszę Cię, żebyś mi zrobił jakąś fotkę ? Nie potrzebujesz muzy ? - zapytałam roześmiana. A on spojrzał na mnie zdziwiony, po czym pchnął na łóżko. Najwyraźniej jednak tej muzy potrzebował. |
Cytat: | - Przykro mi, Matt, ale nie. To nie jest to. Kochasz Vivian, pogódźmy się z tym.
- Pozwól mi wybrać, kogo chcę pokochać – odpowiedział. Bałam się, że powie coś takiego. Ale jakoś zebrałam w sobie siły, aby odpowiedzieć :
- Pozwól mi na to samo. To nie jesteś Ty. |
Cytat: | – Francuzi nie lubią cateringu, wolą sami coś przygotować. No ale który zrobi takie croissainty jak Ty? Śmiertelnicy takich nie umieją. Tylko Boginie. Sprzedasz nie mrożone croissainty – sprzedasz najpyszniejsze na świecie jedzenie, który każdy będzie mógł zjeść ot tak. |
Cytat: | Wyciągnęłam z kuchennej szafki butelkę ginu i nalałam sobie do kieliszka alkoholu. No wiecie, na odwagę się napiłam. Nigdy tak nie robiliście?
Kłamcy. |
Cytat: | - Wróciłaś po więcej. Zasmakował Ci chłopaczek? - zapytała chichocząc mała diablica.
- Dobry seks na zgodę nigdy nie wyjdzie z mody – odpowiedział diabełek, a obie postaci znikły. |
Cytat: | -Serio? Naprawdę? To.. świetnie! - powiedziałam entuzjastycznie, po czym skojarzyłam, dlaczego Vivian przez telefon brzmiała tak, jakby biegła – O Boże, jak ja Wam cholernie mocno przeszkadzam. Pogadamy rano! - pocałowałam Matta w policzek i pobiegłam szybko schodami do siebie. |
Cytat: | Przeleciał mnie strach. |
Cytat: | Nie miałam pojęcia, co mam zrobić, więc wzięłam statuetkę „Bizneswoman roku” do lewej dłoni i powolnym krokiem, wyszłam z gabinetu. Chciałam ogłuszyć napastnika. |
Kath jako ninja?
Cytat: | - Oj Katherine, przesadzasz. Masz swoją firmę, to prawie jak małżeństwo. |
Cytat: | Wybrałam numer do swojej sekretarki i powiedziałam jej, że biorę sobie dzień wolnego. Odbędę randkę z miastem. |
Carrie Bradshaw/Bridget Jones wannabe?
Cytat: | Tak, moja garderoba …. dobra, nie zmieniła się. Kiedyś też nosiłam takie rzeczy, ale były po prostu tańszymi odpowiednikami. Teraz wyglądałam nie tylko jak modelka z katalogu, ale moje rzeczy były tak drogie, jak z tych katalogów. |
Cytat: | - Och, rozumiem – mruknęła Bennet, a ja wiedziałam, że jest jej żal mojej skromnej, bogatej od stóp do głowy osoby. |
Haha
Cytat: | - Matt się zaręczył z Vivian. No i wiesz, tu nie chodzi oto, że go kocham. Bo nie kocham. Ale on się zaręczył, Pani doktor. A ja jestem sama, a ostatnią depilację mia....
- Chyba wolę tego nie wiedzieć – przerwała mi Bennet. |
Cytat: | Wyglądał jak jakiś burdel. Kelnerki były ubrane w strój podobny do mojego, dlatego bez żenady ściągnęłam płaszcz i pokazałam swoje piękne, szczupłe ciało. Andre gwizdnął z podziwem, patrząc na to, jak wyglądam. |
Cytat: | - Biznes aż tak słabo idzie, że dorabia Pani tutaj, Pani Mayfair? - zapytał mnie facet, który zdecydowanie nie był Andre.
- Charlie Brown. Szuja. Mogłam się domyślić, że tu Pana spotkam – odpowiedziałam, zerkając za siebie. Na chwilę zauważyłam zmianę w tym, jak Charlie na mnie patrzył. Wtedy to pojęłam – ten kretyn podrywał mnie tymi... końskimi zalotami. |
Cytat: | - Zatańcz ze mną Katherine, a potem pieprzmy się do białego rana. Wiem, że tego chcesz.
- Tylko się we mnie nie zakochaj – mruknęłam, udając mega pociągającą i idąc w stronę parkietu. |
Zajebiście napisane... *__* Aczkolwiek wydaje mi się, że I've heard it somewhere before!
Cytat: | Tej nocy nie piłam ani kropli, co nie zmienia faktu, że jednak rano miałam kaca. Był to kac moralny. Nie mam pojęcia, co sprawiło, że zrobiłam to z Charliem. Mimo, że facet był w jakimś tam stopniu przystojny, to jednak krytykował mnie prawie dwa lata, był chamski i obrażał moją kuchnię. |
Cytat: | - O ch****a, o ch****a, o ch****a – mruczałam wstając szybko z łóżka Charlie'go i ubierając swój dziwkarski strój. |
Świetnie nawiązanie (nie wiem czy celowe) do jej pierwszej nocy 'z Mattem'. XD
Cytat: | - Pogadamy na temat tego, kto sobie poużywał kiedy indziej. Muszę naprawdę iść, pa – oznajmiłam wychodząc z jego mieszkania. |
Cytat: | Ten opowiadał kobiecie, jaki szczęśliwy jest jako narzeczony, a ona wpatrywała się w zarys jego mięśni brzucha zupełnie jakby trwała na nich emisja jakiegoś serialu. |
No kur...Gy. XD Sam siebie przebijasz z każdym kolejnym tekstem. MEGA!
Cytat: | Kevin Shepard był amerykaninem, który mieszkał w Paryżu od pięciu lat. Najpierw przeniósł się tutaj z chłopakiem, bowiem uznali, że Paryż to wystarczająco liberalne miejsce, by razem mieszkać, a potem rozstali się. Kevin często mówi, że jego związek z Ryanem, był czystym nieporozumieniem. Potem długo nie potrafił sobie nikogo znaleźć, aż trafił w cafe Gateau na Andre. |
Rozumiem, że to nawiązanie do B&S?
Cytat: | - Znajomy – oświadczyłam krótko.
- Spałaś z nim? - zapytała wścibsko moja córka.
- Kochanie, tutaj w Pa.... - odpowiedziałam, kiedy ta mi przerwała.
- Mamo! Jak mogłaś! - wybuchnęła zdenerwowana Dylan. |
Wszyscy do niej dzwonili, tylko nie Charlie... XD
Cytat: | Dziewczyna spoglądała swoimi wielkimi niebieskimi oczyma na mnie, wyglądała jak bambi. |
No dokładnie. *___*
Cytat: | - To jest Dylan? - zapytał Andre mierząc wzrokiem moją córkę – No pupcię odziedziczyła po mamie.
-Tak, mam świetne geny. |
Cytat: | a ja czułam się, jakby mnie minęło jakieś dziesięć odcinków telenoweli i kompletnie nie wiedziałam co się dzieje. No, albo jeden odcinek Zagubionych. |
No taa... XD
Cytat: | - Och, nie ma potrzeby kochanie. Dopiero co przyszłyśmy, to niegrzeczne już się odsuwać i szeptać sobie do ucha na jakieś tam tematy. Pogadamy później – stwierdziłam na tyle radośnie, na ile tylko mogłam. |
Cytat: | - Spałaś z nim! Ile dekad on jest od Ciebie młodszy?! - wrzasnęła Dylan. Spojrzałam na nią oburzona. |
Cytat: | - O Mój Boże! - Dylan chwyciła się za głowę – Ty się psiapsiółkujesz z narzeczoną byłego chłopaka? Mamo! Co ten Paryż z Tobą zrobił! |
Cytat: | Postanowiłam więc, że to ja zacznę mówić – Mogłabym mieć pięć kotów i siedzieć zamknięta w czterech ścianach, jak Ms McCluskey.
- Ale nie musisz być od razu jak Edie Britt – mruknęła Dylan, po czym dodała- Świeć Panie nad jej duszą. |
<333 Super wiele nawiązań do DH. :3 Uff. Wreszcie skończyłem... XD
A na podsumowanie dodam, tak jak już Ci pisałem...że przez to wszystko zainspirowałeś mnie to wrócenia do pisania mojej 'książki' i...zaczęcia nowego opowiadania, także o jednej z moich ulubionych bohaterek serialowych. Ale o dziwo nie w przyszłości, ale przeszłości. Zobaczymy czy coś z tego wyjdzie, jeśli tak, to nie omieszkam się z Wami nim podzielić. No i postać Dylan idealnie oddana...a ja już lepiej zamilknę bo palce mnie bolą...sądzę, że w wyczerpującym stopniu wyraziłem to co chciałem. XD
Post został pochwalony 3 razy
Ostatnio zmieniony przez Arno dnia Pią 19:55, 13 Lip 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mikołajek
Administrator
Dołączył: 29 Sie 2007
Posty: 4659
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 50 razy Skąd: Poznań - Piątkowo Płeć:
|
Wysłany: Pią 20:23, 13 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Arno. Masz pochwałę za ten post bo jest zajedwabisty!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Arno
Ekspert ds. Fairview
Dołączył: 11 Wrz 2007
Posty: 3338
Przeczytał: 1 temat
Pomógł: 42 razy Skąd: Toruń Płeć:
|
Wysłany: Pią 21:08, 13 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Dziękuję. Trochę mi zajęło jego pisanie, ale było warto, lol.
Fajny komentarz, Mikołajku. XD
ETA
Jeszcze to. XDD
Cytat: | Ta wyglądała na zaniepokojoną, może bała się, że popadłam w jakieś narkotyzujące się, złe towarzystwo? Może wszyscy jeszcze mamy AIDS? |
<3
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Arno dnia Pią 22:01, 13 Lip 2012, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|