|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Kto powinien pojawić się na Wisteria Lane? |
Betty Applewhite |
|
75% |
[ 3 ] |
Dave Williams |
|
0% |
[ 0 ] |
Zach Young |
|
0% |
[ 0 ] |
Angie Bolen |
|
25% |
[ 1 ] |
Paul Young |
|
0% |
[ 0 ] |
|
Wszystkich Głosów : 4 |
|
Autor |
Wiadomość |
Mikołajek
Administrator
Dołączył: 29 Sie 2007
Posty: 4659
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 50 razy Skąd: Poznań - Piątkowo Płeć:
|
Wysłany: Śro 6:40, 14 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
vandekamp napisał: | (...) -Paul nie wyjdzie z więzienia... Ten dom, to ma być nowy start dla Zacha. Pamiętacie jak same współczułyście mu po stracie matki... Ten chłopak potrzebuje wsparcia, żeby zacząć nowe życie. - próbowała ich przekonać (...) |
Argh! Wiedzaaaałem a właściwie przez przypadek zgadłem.
vandekamp napisał: | (...) -Pani Faulkner... ciąża przebiega bez zarzutów, to po pierwsze... Po drugie, jest lepiej niż moglibyśmy przypuszczać. Będzie Pani miała bliźniaki!
-Hahahaha! - wybuchnęła śmiechem Claudia (...) |
No to jest ud*piona. Będzie miała 75 lat jak Ci nowi "Porter i Preston" wyjadą do tego ich amerykańskiego college'u.
vandekamp napisał: | (...) -Tak, pracownicy zabrali właśnie ostatnie pudła i za chwilę wyjadą, my z Tomem chcemy jeszcze wstąpić na cmentarz, pożegnać się z Mike'm i Benem. - odpowiedziała (...) |
Urocze. Miło się to czyta, bo w serialu jakoś tego nie pokazywali odwiedzania zmarłych poza pogrzebem oraz krótko po nim.
_________________
Naprawdę, czuć atmosferę serialu, ale mam takie pytania techniczne:
* ile planujesz odcinków?
* czy przewidujesz jakąś "przerwę świąteczna" byś sam też mógł odsapnąć / odpocząć?
* czy są jakieś wątki, które piszesz "ad hoc"?
* zamierzasz nas jeszcze czymś zaskoczyć [jak niespodziewana koneksja Claudii z Renee]?
* no i najważniejsze: zamyślasz się nad serią dziesiątą?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
vandekamp
Ciekawski sąsiad
Dołączył: 16 Mar 2012
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy
Płeć:
|
Wysłany: Śro 9:59, 14 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Jeżeli chodzi o liczbę odcinków... Standardowo około 23-26 odcinków. Przerwy świątecznej nie planuję, bo nie mamy żadnych dłuższych świąt na horyzoncie, chyba że SEZON 10(!) rozciągnie się do Gwiazdki
Wątków ad hoc nie było... Jak do tej pory wszystko planuję i przewiduję wcześniej... A pomysłów mam jeszcze wiele i jeszcze nie raz mam nadzieję Was zaskoczyć.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mikołajek
Administrator
Dołączył: 29 Sie 2007
Posty: 4659
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 50 razy Skąd: Poznań - Piątkowo Płeć:
|
Wysłany: Śro 12:06, 14 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Dzięki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
vandekamp
Ciekawski sąsiad
Dołączył: 16 Mar 2012
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy
Płeć:
|
Wysłany: Śro 21:46, 14 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
DESPERATE HOUSEWIVES SEASON 9 EPISODE 9
MARY ALICE YOUNG:
Zach Young długo dawał się przekonywać ojcu do powrotu na Wisteria Lane. Gdy mój syn wrócił z odwyku nie potrafił znaleźć miejsca na ziemi. Pogodził się nawet ze swoim ojcem i podczas kolejnej z wizyt w więzieniu w końcu uległ. Paul obiecał kupić mu dom i dać pieniądze za które zacznie nowe życie. Mój syn obawiał się powrotu do dobrze znanego środowiska, a moje przyjaciółki obawiały się przyjazdu Zachary'ego.
-Zach! - zawołała Bree, widząc jak udaje się do domu
-Dzień dobry pani Van de Kamp. - odpowiedział z uśmiechem
Bree uściskała Zacha prawie jak własne dziecko.
-Cieszę się, że w końcu się pojawiłeś. Ojciec chyba długo namawiał Cię do przyjazdu?
-Właściwie to... - załamał głos – Ojciec mnie nie przekonał. To wszystko zasługa Sandry.
-Sandry? Kim jest Sandra? - zdziwiła się
-To moja żona. - powiedział unosząc dumnie głowę
-Masz żonę?
-Tak. Od roku.
-To... bardzo miło! - pochwaliła
-A co? Dziwi to Panią, że ktoś chciał narkomana i niestabilnego psychicznie chłopaka po przejściach?
-Zachary, nie denerwuj się. Nie miałam tego na myśli. Po prostu nie wiedziałam co się u Ciebie dzieje. Dlatego jestem zdziwiona. - dodała szybko
-Przepraszam Panią.
-Nie masz za co przepraszać. A gdzie jest Sandra? - zapytała z zaciekawieniem
-Przyjedzie później. Musiała zabrać resztę rzeczy z naszego starego mieszkania.
-W takim razie, jutro zapraszam Was do siebie na obiad! Zrobię Twojego ulubionego kurczaka.
-To miłe, dziękuję Pani.
-Zaproszę też sąsiadów. Chętnie dowiedzą się co u Ciebie słychać i poznają Twoją małżonkę.
-Nie wiem czy to dobry pomysł... - zaniepokoił się
-Dlaczego tak uważasz?
-Oni myślą, że jestem taki sam jak ojciec...
-Nieprawda. Gdy zobaczą jak się zmieniłeś z pewnością będą z Ciebie dumni. - pocieszyła go
-W takim razie przekażę Sandrze i jutro przyjdziemy. Dziękuję raz jeszcze, a teraz muszę iść przygotować wszystko przed jej przyjazdem.
-Do jutra! - rzuciła na pożegnanie
-Zach ma żonę? Mówimy o tym samym człowieku?! - dziwiła się Gaby
-Tak, ale proszę Was! Zachowajcie się przyzwoicie na jutrzejszym obiedzie. - uprzedzała Bree
-Kim jest Zach? - zapytała Jennifer
-To syn naszej byłej przyjaciółki. Został sam z ojcem kiedy popełniła samobójstwo i miał trudne dzieciństwo. Dlatego trzeba zapewnić mu dobry start i wymazać z pamięci tamte wydarzenia, bo jest zupełnie innym człowiekiem. - powiedziała Bree
-Ma chwilę uśpienia. Jak każdy psychopata. Jego ojciec też najpierw był normalny a później bum! - stwierdziła Renee – Jak sprowadzi więźniów albo kogoś zamorduje to wtedy też upieczesz mu kurczaka, Bree?
-Bardzo zabawne... - oburzyła się Van de Kamp
-Ja tam nic do niego nie mam. Nawet nie znam ich obu. - rzuciła Katherine
-Może faktycznie warto dać mu szansę. - zauważyła Jennifer – Jeżeli się zmienił i chce się przystosować do życia wśród ludzi, to należy mu pomóc tak jak radzi Bree.
-Dziękuję Ci Jennifer. - tryumfowała
-Ale jeżeli znów zacznie mnie podrywać to sama go spakuję i eksmituję z Wisteria Lane. - dodała Gabrielle
-Jesteś matką dwójki dzieci i masz przybyło Ci trochę siwych włosów, nie sądzę zatem, żeby Zach Cię poznał. - drwiła Renee
-Hej, Ty! Jak moje dzieci się wyprowadzą, to Twoje dopiero odstawią pampersy! - odszczekiwała się
-Dziewczyny, dajcie spokój … - prosiła gospodyni
-Bree, ja chętnie upiekę dla nich deser. Co powiesz na ciasto z truskawkami i czekoladą? - zapytała Jennifer
-Nie spodziewałam się, że mamy trzecią Marthę Stewart... - dodała Katherine
-Oczywiście Jennifer, chętnie spróbujemy Twojego deseru. Prawda dziewczyny? - pytanie było zaznaczone sztucznym uśmiechem który oznaczał nakaz potwierdzenia
-Tak. - odpowiedziały zgodnie
Roy Bender po śmierci swojej żony postanowił odpocząć od ich wspólnego domu. Wyjechał do swojej rodziny na północ. Jednak po powrocie było mu przykro że nie pożegnał się z Susan i Lynette. Nie wiedział, że na Wisteria Lane, wydarzyło się znacznie więcej.
-Roy! Wróciłeś? - ucieszył się na widok starego sąsiada Carlos
-Hej Carlos! - uśmiechnął się i podał rękę
-Jak się czujesz?
-Ah! - machnął ręką – Ciężko, ale nie mogłem już dłużej siedzieć u swojego bratanka. Poza tym tęskniłem za częścią Karen.
-Rozumiem. Dobrze, że już jesteś. Dziewczyny z pewnością się ucieszą i dobrze Tobą zajmą.
-Jestem już za stary aby takie młode panienki się mną zajmowały. - zażartował – A co mnie ominęło?
-Ehh... Wiele. Mamy nowych sąsiadów. Jennifer i Steve. Całkiem mili, chociaż nie udzielają się jeszcze towarzysko...
-A jak świeżo poślubione gołąbeczki? - wtrącił z uśmiechem
-Z tym jest pewien problem... - Carlos zawahał się
-Co się stało? Renee pewnie daje popalić mężulkowi... - żartował
-Ben zginął w katastrofie lotniczej... Ten samolot który rozbił się pod Atlantą... Pewnie słyszałeś?
-ch****a! - Roy usiadł – Czułem, że coś jest nie tak, kiedy usłyszałem o tym wypadku... Dzwoniłem nawet do Bree, ale nie było jej w domu...
-Ale chłopak lubił zaskakiwać. Zostawił Renee niespodziankę... Będzie o nim pamiętać do końca życia.
-Pewnie ukryte konto z miliardami dolarów? Nie sądzę, że miał kochankę... - snuł domysły
-Pudło! Na ulicy pojawi się para bliźniaków. Dla równowagi po wyprowadzce Scavo! - żartował
-To wspaniała wiadomość. Jak ona to przyjęła? - zastanawiał się
-Znasz ją. Raz płacze ze szczęścia, raz ze złości, obwiniając go o to, że zostawił ją samą z problemem. Hormony... No i Zach wrócił...
-Zach Young?! - zdziwił się
-Tak, jutro Bree urządza powitalny obiad dla niego i jego żony... Przyjdź. Poznasz nowych sąsiadów.
-Nie chcę sprawiać kłopotów...
-Roy! Jesteś mile widziany. Wszyscy ucieszą się, że jesteś z nami. - poklepał go po ramieniu
-W takim razie, przyjdę! - obiecał
MARY ALICE YOUNG:
Tak. Wszyscy lubimy, gdy dobrze znani nam ludzie pojawiają się znów w naszym życiu. Czasem witamy ich miłym słowem. Czasem urządzamy dla nich przyjęcie. Niektórzy tak cieszą się z przyjazdu znajomych, że nie potrafią później pogodzić się z ich wyjazdem. Są też tacy, którzy stają obojętnie wobec tego co dzieje się dookoła nich. A co z tymi, którzy tylko udają zadowolenie by sprawić dobre wrażenie? Może denerwują się, bo takie wydarzenie oznacza dla nich zupełnie coś innego.
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez vandekamp dnia Śro 21:47, 14 Sie 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mikołajek
Administrator
Dołączył: 29 Sie 2007
Posty: 4659
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 50 razy Skąd: Poznań - Piątkowo Płeć:
|
Wysłany: Nie 18:18, 18 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Gdyby plik wygasł: Wiesz, że czytasz dobrą książkę, gdy co jakiś czas odrywasz od niej głowę, mówiąc "o ku*wa".
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
vandekamp
Ciekawski sąsiad
Dołączył: 16 Mar 2012
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy
Płeć:
|
Wysłany: Pon 13:51, 19 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
DESPERATE HOUSEWIVES SEASON 9 EPISODE 10
MARY ALICE YOUNG:
Bree Van de Kamp była damą. Dlatego zawsze kiedy w jej życiu pojawiał się mężczyzna, oczekiwała, że tak właśnie będzie ją traktował. Zawsze imponowali jej mężczyźni dobrze ułożeni, zachowujący się taktowanie i wybierający drogie restauracje zamiast podmiejskich barów. Kiedy romans z Tripem Westonem zaczął nabierać rozpędu, miała nadzieję, że na jaw wyjdzie to jakim naprawdę gentlemanem jest jej były adwokat.
-Trip! Nie spodziewałam się Ciebie... - powiedziała otwierając drzwi
-O to mi właśnie chodziło, chciałem zrobić Ci niespodziankę. - uśmiechnął się
-Wejdź. - przesunęła się za drzwi by zrobić miejsce
-Posłuchaj, jest dwudziesta, a na dwudziestą pierwszą zarezerwowałem stolik w restauracji.
-Zaskoczyłeś mnie, nie jestem nawet odpowiednio przygotowana. - odpowiedziała
-Pomyślałem o tym i dlatego postanowiłem dać Ci to. - wręczył jej pakunek
-A co to jest? - zdziwiła się patrząc na pudło z napisem Chanel
-Prezent. Tak będzie szybciej. Zmykaj się przebrać i wracaj do mnie szybko!
Bree uśmiechnęła się i pobiegła na górę. Szybko włożyła na siebie nową sukienkę, w której wyglądała wyjątkowo. Spięła włosy w kok i zeszła na dół.
-Już jestem!
-To świetnie. Zatem … chodźmy! - Trip sprowadził ją pod rękę ze schodów i przepuścił w drzwiach
Po wyjściu z domu otworzył jej drzwi od samochodu i poczekał z zamknięciem aż był pewien że siedzi wygodnie. Jedyna na co zwróciła uwagę Bree, to był zapach. Dziwny zapach w jego samochodzie. Jechała z nim już raz, ale nie czuła tego wcześniej. Zanim Trip zdążył zająć miejsce za kierownicą postanowiła szybko sprawdzić co to może być. Jej wrodzone przeczucie nie zawiodło. Otwierając popielniczkę zobaczyła ogromną stertę dopalonych papierosów zanurzonych w popiele. Wiedziała, że ten zapach to nic innego jak dym tytoniowy wymieszany z odświeżaczem samochodowym i wonią skórzanej tapicerki. Bree była w szoku! Mężczyzna który zachowuje się szarmancko, który podarował jej sukienkę od Chanel i który wybiera najdroższą restaurację jest śmieciarzem! W tym momencie cały obraz jaki miała zakodowany w głowie został wymazany z jej pamięci. Od teraz Trip Weston stał się dla niej brudasem i śmierdziuchem. A co najważniejsze, nie zamierzała pozostać temu obojętna i milczeć w tej kwestii.
-Claudia! Marisa! - krzyczała leżąca na kanapie w salonie Renee – Możecie tutaj w końcu podejść?
-Nie jesteś obłożnie chora, więc jak masz jakąś sprawę to sama możesz się ruszyć! - krzyknęła Claudia
-Mamo... może jednak chodźmy. - proponowała Marisa – Może coś ważnego się stało?
Zeszły na dół. Renee leżała na kanapie owinięta w koc i trzymała w ręku kubek z ciepłą kawą.
-No w końcu! Ileż można się prosić, żeby łaskawie ktoś ruszył tyłek?! - powitała ich
-Daj już spokój. Nie jesteś pierwszą ciężarną kobietą w historii ludzkości a Twoje zachowanie wskazuje na to, że powinnaś już dawno wylądować w psychiatryku! - odpowiedziała – Poza tym przerwałaś nam pakowanie, a sądząc po tym jaki jest Twój stosunek do nas, chcesz się jak najszybciej nas pozbyć.
-Wręcz przeciwnie. Postanowiła, że pozbędę się Was z mojego domu, ale nie z Wisteria Lane. Dom Bena będzie gotowy za około tydzień, nie będę go sprzedawać bo nie potrzebuję pieniędzy. Zdecydowałam, że tam zamieszkacie.
-Zdecydowałaś? A zapytałaś może czy mamy ochotę w dalszym ciągu się z Tobą męczyć? Może czekamy niecierpliwie aż nadejdzie godzina naszego powrotu do domu?
-Nie interesuje mnie czego Wy chcecie... Potrzebuję pomocy i skoro już się pojawiłyście, to mi pomożecie wychować te dwie małe sierotki. - rozpłakała się
-Daj spokój Renee... Ja tylko żartowałam. - przytuliła siostrę
-Mamo, to ja pójdę rozpakować nasze torby... - zaproponowała Marisa
Claudia cieszyła się, że będzie spędzała więcej czasu ze swoją siostrą. Wprawdzie jej humory powoli zaczynały wyprowadzać ją z równowagi, to jednak nie mogła być obojętna wobec faktu, że w końcu złapały jakikolwiek kontakt. Poza tym podobało jej się na Wisteria Lane od kiedy pierwszy raz się tutaj pojawiła. Otrzymała również wiele dobrego od mieszkańców, dlatego chciała wynagrodzić im to, gdy tylko zamieszka tutaj na stałe.
Steve oznajmił żonie, że musi wyjechać służbowo na kilka dni. Nie miał czasu na długie pożegnanie, więc jedyne co zrobił, to szybko się spakował i wsiadł do samochodu. Jennifer nie protestowała. W końcu miała czas, aby zająć się swoimi sprawami. Pierwsze co zrobiła, to wyjęła z garażu małą łopatkę i poszła do ogrodu aby odkopać pudełko. Gdy tylko to zrobiła, wbiegła do domu i zasłoniła wszystkie okna, po czym upewniła się, że drzwi są dobrze zamknięte. Poszła na górę i rozpruwając wewnętrzne poszycie swojej torebki wyjęła z niej kluczyk. Otworzyła szkatułkę i już miała zabierać się za realizację swojego planu, gdy do drzwi zadzwoniła Katherine. Jennifer szybko schowała swój skarb pod łóżko i zeszła otworzyć drzwi.
-Witaj Katherine! - rzuciła lekko zestresowana całą sytuacją
-Hej! Jennifer, pomyślałam, że może jesteś w stanie mi pomóc. Pracuję nad udoskonaleniem mojego przepisu na cynamonowe rogaliki i utknęłam w martwym punkcie. Może byłabyś w stanie trochę mi pomóc? Twoje ciasto które upiekłaś na powitanie Zacha było cudowne...
-Jasne! - powiedziała zaskoczona – Może przyjdę do Ciebie wieczorem i spróbujemy coś zdziałać? - zaproponowała na odczepne by jak najszybciej wrócić do poprzedniego zajęcia
-Oczywiście! W takim razie czekam na Ciebie o osiemnastej. Do zobaczenia! - uśmiechnęła się Kath
Jennifer prawie zamykała drzwi, gdy zobaczyła że jej nowy sąsiad kiwa ręką aby zaczekała aż dobiegnie.
-Chciałem Pani bardzo podziękować za ten wspaniały deser. Razem z żoną jesteśmy wdzięczni za tak miłe przyjęcie. - rzucił od razu Zach
-To już druga pochwała za to ciasto jednego dnia. Cieszę się, że zrobiłam na Was wrażenie. - zarumieniła się
-Nie spodziewałem się że w ogóle ktoś będzie cieszył się z naszego przyjazdu a tu wszyscy wyprawili dla nas wspaniałe przyjęcie. Bardzo dziękuję.
-Nie martw się Zachary. Przeszłość nie jest ważna. Najważniejsze jest to, jacy jesteśmy teraz. Gdy ktoś jest dobrym sąsiadem i nie sprawia kłopotów, nikt nie będzie wnikał co robi za zamkniętymi drzwiami. Pamiętaj. - uśmiechnęła się w kącikach ust
-Rozumiem. Jeszcze raz dziękuję i chciałem zaprosić Panią na piątkową kolację którą razem z żoną chcemy urządzić w ramach rewanżu.
-To bardzo miłe. Kiedy mój mąż wróci przekażę mu zaproszenie. A teraz wybacz, ale bardzo się spieszę. - próbowała go spławić
-Dobrze. Nie zatrzymuję Pani. Do zobaczenia. - odwrócił się w stronę wyjścia
-Do widzenia! I jeszcze jedno... - zatrzymała go – mów mi Jennifer! - na jej twarzy pojawił się bardzo tajemniczy uśmiech
MARY ALICE YOUNG:
Tak. Na świecie żyje wiele różnych kobiet. Wszystkie są z reguły bardzo miłe i uprzejme. Każda która uważa się za damę, z chęcią poda Ci dłoń gdy będzie chciała zejść ze schodów. Stylowa kobieta chętnie opowie Ci o zakupach i o tym jak oglądają się za nią mężczyźni. Zwykła kura domowa ucieszy się, gdy pomożesz jej w codziennych obowiązkach. A co z kobietami które mimo iż są dla nas obce, starają się z nami zaprzyjaźnić? Trzeba się im dobrze przyjrzeć. Może tak naprawdę widzą o nas więcej niż nam się wydaje.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mikołajek
Administrator
Dołączył: 29 Sie 2007
Posty: 4659
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 50 razy Skąd: Poznań - Piątkowo Płeć:
|
Wysłany: Pon 14:12, 19 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Cool. Czekam na kolejne odcinki. Będzie ten z katastrofą?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
vandekamp
Ciekawski sąsiad
Dołączył: 16 Mar 2012
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy
Płeć:
|
Wysłany: Śro 21:46, 21 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
DESPERATE HOUSEWIVES SEASON 9 EPISODE 11
MARY ALICE YOUNG:
Gdy na Wisteria Lane wydarzyło się coś miłego, sąsiedzi mieli w zwyczaju wydawać z tej okazji przyjęcie. Tym razem, przyjęcie postanowili wydać mieszkańcy, dla których urządzono imprezę całkiem niedawno. Ponieważ moja synowa była zaradną gospodynią postanowiła przygotować wszystko sama i zaznaczyła aby sąsiedzi niczego nie przynosili. Chciała zrobić na nich jak najlepsze wrażenie. Jednego możecie być pewni. Mieszkańcy nigdy nie zapomną jak wielka niespodzianka na nich czekała.
Gdy Bree szykowała się do wyjścia postanowiła zabrać ze sobą butelkę swojego ulubionego Chardonnay ponieważ nie taktem było przyjść z pustymi rękoma. Kiedy wyszła z domu spotkała na swojej drodze Renee.
-Hej, Bree! - pomachała jej sąsiadka
-Renee, miło Cię widzieć. Gdzie Claudia? - zapytała
-Pojechały po swoje rzeczy do domu, ponieważ powoli zaczynają przeprowadzkę tutaj.
-Zamieszkają z Tobą? - zdziwiła się
-Nie, w domu Bena. Miałam go sprzedać, ale doszłam do wniosku że ktoś musi pomóc mi wychować bachory.
-Rozumiem...
Stojąc przed drzwiami dawnego domu Lynette czuła się dziwnie. Fakt, że otworzy jej ktoś prawie obcy nie był dla niej taki oczywisty i chyba w głębi serca pragnęła aby była to jej przyjaciółka. Otworzyła Sandra.
-Witajcie! Zapraszam Was do środka. - rzuciła z uśmiechem – Mamy niespodziankę z której pewnie wszyscy się ucieszycie.
Bree i Renee popatrzyły na siebie nie wiedząc czego mogą się spodziewać. Kiedy jednak weszły do salonu zobaczyły coś co zaparło im dech w piersiach.
-Dzień dobry, dziewczyny!
-Paul?! Co Ty tutaj robisz?! - mina Bree ukrywała zaskoczenie którego nie dało się opisać
-Nie powinieneś siedzieć teraz w pudle?
-Ze względu na dobre sprawowanie, śmierć Beth i inne okoliczności mój piekielnie drogi prawnik wynegocjował miesięczny areszt domowy. Takie prawie wczasy. - uśmiechnął się
-Piekielnie to zrobi się tutaj gdy reszta się dowie... - dodała Faulkner
-Jak mogliście nie powiedzieć nam że on tutaj będzie?! - oburzyła się Bree
-Sam ich o to poprosiłem. Właściwie o to przyjęcie też. W końcu ja nie mogę Was odwiedzić a uwierzcie mi... mam Wam wiele do powiedzenia.
Bree i Renee liczyły na inną niespodziankę. Fakt, że zobaczyły mojego męża nie był chyba aż tak straszny jak to co powiedział. Nie mogły doczekać się przybycia pozostałych gości aby dowiedzieć się jaką nowinę ma dla nich Paul.
Katherine Mayfair ubierała właśnie swoje ulubione niebieskie szpilki, kiedy przyszedł do niej SMS. Miała nie odczytywać wiadomości i skupić się wyłącznie na towarzyskim aspekcie wieczoru, jednak w ostatniej chwili zdała sobie sprawę, że to był jej prywatny telefon. Podeszła do stolika i wzięła komórkę do ręki. Paul Young jest na przyjęciu! Ciarki przeszły przez całe jej ciało. Wprawdzie Kath nigdy nie miała okazji poznać oblicza swojego sąsiada, to wiedząc jakim jest człowiekiem miała twardy orzech do zgryzienia jeżeli chodzi o jej obecność na przyjęciu. Nie wiedząc co ma zrobić zdecydowała skonsultować się z fachowcem w tej sprawie.
-Lynette?! Przepraszam, że Ci przeszkadzam, mam jednak do Ciebie pytanie kompletnie nie związane z pracą. Otóż … Nie wiem jak Ci to powiedzieć. Paul Young przyjechał na Wisteria Lane.
-Co?! Czego on chce?! - zdenerwowała się
-Nie wiem... Dostałam tylko wiadomość od Renee że jest na przyjęciu u swojego syna i synowej. Nie wiem czy mam tam iść czy nie? - zapytała
-Nie mam pojęcia co Ci poradzić... - zastanawiała się – Paul jest dziwnym człowiekiem, ale na pewno jego przyjazd wiąże się z czymś konkretnym. Fakt że kupił nasz dom i w dodatku się w nim pojawił... W ogóle jak to możliwe że skazany za morderstwo facet wychodzi nagle z więzienia?
-Lynette, tego też nie wiem. Doradź mi szybko czy to bezpieczne abym tam szła? - ponaglała
-Uważam, że powinnaś iść. Skoro będą tam wszyscy sąsiedzi to może będzie chciał Was przeprosić i zakopać topór wojenny? Może on się zmienił i chce zacząć inne życie? A może to zupełnie coś innego... - próbowała wymyślić powód
-Dobrze, w takim razie idę i jeśli dowiem się czegokolwiek to od razu do Ciebie zadzwonię. - obiecała
-Zatem czekam na telefon! Miłego przyjęcia!
-Dziękuję. Do usłyszenia!
Po chwili zastanowienia Katherine ruszyła do wyjścia. Poprawiła jeszcze włosy i makijaż i wylała na siebie ulubione perfumy. Bała się jak będzie wyglądał ten wieczór i czy sąsiedzi nie zdecydują zlinczować gościa.
W chwili gdy Bree z grobową z miną otworzyła drzwi, Gabrielle wiedziała że coś się dzieje. Obstawiała na kłótnię młodego małżeństwa i spodziewała się, że jej przyjaciółka nie chce aby poczuli się skrępowani gdy goście ich usłyszą. W końcu sama wiedziała jak wygląda życie nowożeńców.
-Gaby, proszę... Bądź spokojna... - wyszeptała nie chowając wielkiego sztucznego uśmiechu
-Bree, czy coś się stało? - zapytała i odepchnęła drzwi razem z sąsiadką by wtargnąć ze stukotem szpilek do salonu. - Co do cholery robi tutaj ten morderca?! - krzyknęła
-Ciebie również miło widzieć, Gabrielle... - uśmiechnął się Paul
-Mam jeść kolację i deser z zabójcą sąsiadek? Może nas upijecie i pozwolicie aby później zakopał w ogrodzie?! - była zdenerwowana
-Uspokój się Panikaro! Jeśli moja ciąża pozwoliła mi się wyluzować w tak doborowym towarzystwie to Ty pewnie też możesz chociaż raz nie skupiać na sobie całej uwagi! - strofowała Renee
-Paul podobno chciał nam coś powiedzieć. Skoro jesteśmy w komplecie to może damy mu szansę? - zaproponowała Bree
-Ona ma rację! - rzuciła Renee i pociągnęła sąsiadkę za rękę tak, że ta prawie spadła na kanapę
-Zatem Paul, jakie masz dla nas nowości? - zaczęła Katherine
-Macie nowych wspaniałych sąsiadów, prawda? - zapytał
-Co to ma do rzeczy? - poganiała Bree
-Pewnie są mili i chcą się wkupić w Wasze łaski? - kontynuował – Niestety mają mały sekret.
-Długo jeszcze?! Zaraz urodzę! - niecierpliwiła się Renee
-Gdy mój syn powiedział mi nazwisko nowych sąsiadów od razu coś mnie ruszyło. Gdy przypomniałem sobie skąd je znam, postanowiłem zrobić wszystko aby tutaj przyjechać. Zastanawiacie się pewnie dlaczego dzisiaj nie przyszli? Nie, nie dlatego że Steve wyjechał a Jennifer źle się czuła. On ciągle będzie wyjeżdżał. W najgorszym wypadku jego żona nie ma pojęcia gdzie...
-O co tak naprawdę chodzi? Mówisz zagadkami które nam nic nie dają a sieją jedynie sztuczny zamęt... - strofowała go Katherine
-Steve zabił dwoje ludzi. Siedział w celi obok, jednak po załatwieniu sobie lewych papierów udało mu się wmówić chorobę psychiczną i wyjść. Jedyny warunek to wizyty u psychiatry kilka razy w miesiącu. - zauważył że po jego słowach sąsiedzi zbledli – W dodatku kiedy z nim rozmawiałem i wspomniałem o Fairview padła z jego ust nazwa Wisteria Lane. Nie pamiętam jednak o co dokładnie mu chodziło. Wierzcie lub nie, ale przyjechałem aby przyjrzeć się temu człowiekowi i aby nikt nie zabrał mi korony głównego psychopaty na tej ulicy. - zażartował
-Uważasz, że oni coś ukrywają? - dopytywała Bree
-Nie wiem czy coś ukrywają. W każdym razie nie są tutaj bez powodu. A powodów ich pojawienia się może być bardzo wiele.
-Przerażasz nas... Może skoro jest Twoim kolegą z celi to zapytaj go wprost czego tutaj chce... - rzuciła Gaby
-Obiecują Wam, że będę miał tego człowieka na oku. Może spróbujcie dowiedzieć się czegoś od jego żony? Każda kobieta po alkoholu stanie się wylewna... Czyż nie tak chciałyście zmusić Beth do rozmowy?
-Daj spokój Paul... - wtrąciła Bree
-Moja synowa przygotowała obiad … Może usiądziemy i powspominamy dawne dzieje? - ironizował
-Chyba odechciało mi się jeść... - westchnęła Renee
MARY ALICE YOUNG:
Tak. Moje przyjaciółki często bywały na przyjęciach. Z wielu pamiętały wspaniały smak głównego dania. Z wielu, z powodu dużej ilości alkoholu, nie pamiętały większości wydarzeń. Na niektórych przyjęciach ogromnie się nudziły. Jednak impreza urządzona przez moją synową na pewno nie będzie przez nie zapomniana. W końcu nawet niechciany gość może przynieść nowinę która wkrótce odmieni życie wszystkich mieszkańców Wisteria Lane.
Post został pochwalony 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mikołajek
Administrator
Dołączył: 29 Sie 2007
Posty: 4659
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 50 razy Skąd: Poznań - Piątkowo Płeć:
|
Wysłany: Śro 22:29, 21 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
vandekamp napisał: | (...) Ponieważ moja synowa była zaradną gospodynią (...) |
Fajnie, że Mary Alice zwraca się tak do Sandry, pomimo faktu, że sama nie żyje od 13 lat.
vandekamp napisał: | (...) Mieszkańcy nigdy nie zapomną jak wielka niespodzianka na nich czekała. (...) |
Każde przyjęcie na WL miało w sobie bombę. Dzięki, że o tym nie zapomniałeś.
vandekamp napisał: | (...) -Paul?! Co Ty tutaj robisz?! - mina Bree ukrywała zaskoczenie którego nie dało się opisać
-Nie powinieneś siedzieć teraz w pudle?
-Ze względu na dobre sprawowanie, śmierć Beth i inne okoliczności mój piekielnie drogi prawnik wynegocjował miesięczny areszt domowy. (...) |
Wow.
vandekamp napisał: | (...) dodała Faulkner (...) |
Jak miło: pamiętałeś, że Renee chciała zmienić nazwisko na to od Bena. Powiedziała o tym w odcinku 8x20.
vandekamp napisał: | (...) jaką nowinę ma dla nich Paul. (...) |
Skręcało mnie dopóki później przeczytałem o co chodzi.
vandekamp napisał: | (...) Steve (...) Siedział w celi obok, jednak po załatwieniu sobie lewych papierów udało mu się wmówić chorobę psychiczną i wyjść. Jedyny warunek to wizyty u psychiatry kilka razy w miesiącu. (...) |
OOOOOOOooooj. Tu mnie zawiodłeś bo śmierdzi mi tu wątkiem męża Edie, Dave'a Williamsa z piątego sezonu. Oprócz tego fragmentu o zabójstwie.
vandekamp napisał: | (...) Każda kobieta po alkoholu stanie się wylewna... Czyż nie tak chciałyście zmusić Beth do rozmowy? (...) |
Nie lubię 7. sezonu, ale dzięki za miłe nawiązanie do epizodu 7x03.
KOLEJNA POCHWAŁA LECIIIII.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
vandekamp
Ciekawski sąsiad
Dołączył: 16 Mar 2012
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy
Płeć:
|
Wysłany: Śro 22:36, 21 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Obawiałem się że podobieństwo, podkreślam PODOBIEŃSTWO, do wątku z Dave'm zostanie odnotowane, jednak nie ma co się uprzedzać zbyt prędko.
Co do nazwiska Renee, pamiętam o wszystkich, z resztą kiedyś zwracałem też uwagę na brak nazwiska Mary Alice z czasów Utah.
Sezon siódmy nie był również moim ulubionym sezonem, jednak Beth uwielbiałem od momentu jej nieporadnego przybycia na Wisteria Lane, dlatego chciałem aby czytający sobie o niej przypomnieli.
Z ciekawostek dodam, że w następnych dwóch odcinkach ktoś zginie. Niestety, będzie to kolejna osoba uśmiercona w tym sezonie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mikołajek
Administrator
Dołączył: 29 Sie 2007
Posty: 4659
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 50 razy Skąd: Poznań - Piątkowo Płeć:
|
Wysłany: Śro 22:51, 21 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
vandekamp napisał: | Obawiałem się że podobieństwo, podkreślam PODOBIEŃSTWO, do wątku z Dave'm zostanie odnotowane, jednak nie ma co się uprzedzać zbyt prędko. (...) |
Ach, to mnie uspokoiłeś. Po tym co czytam, mam do ciebie zaufanie.
vandekamp napisał: | (...) Co do nazwiska Renee, pamiętam o wszystkich, z resztą kiedyś zwracałem też uwagę na brak nazwiska Mary Alice z czasów Utah. (...) |
Jak? Nie pamiętam tego postu, ale Mary Alice nazywała się Angela Forrest. Chodzi Ci o panieńskie czy jak bo nie rozumiem.
Nazywam się Mary Alice Young i zanim umarłam, w moim życiu było dużo miłości, szczęścia, przyjaźni i, niestety, tajemnic. Wszystko zaczęło się (...), kiedy nazywałam się Angela Forrest a moje życie wypełniała cicha rozpacz. Czułam ją każdego ranka, nawet wtedy, gdy robiłam śniadanie dla mojego męża, robiąc sprawunki po południu, nawet w pracy. Dla mnie każdy dzień był szary i pusty, aż pewnej nocy, niespodziewanie pojawił się kolor.
”
— Mary Alice Young (odc. 1x23)
Natomiast imię Paula, to sprzed przyjazdu do Fairview, czyli Todd, padło tylko raz z ust Mike'a do biologicznego dziadka Zacha w 12 odcinku sezonu drugiego.
vandekamp napisał: | (...) Sezon siódmy nie był również moim ulubionym sezonem, (...) |
Miło się czyta zbieżne opinie.
vandekamp napisał: | (...) Beth uwielbiałem od momentu jej nieporadnego przybycia na Wisteria Lane, (...) |
Zgadzam się, że Beth była bardzo sympatyczną postacią.
vandekamp napisał: | (...)
Z ciekawostek dodam, że w następnych dwóch odcinkach ktoś zginie. Niestety, będzie to kolejna osoba uśmiercona w tym sezonie. |
Kit z tym. Kostucha jest praktycznie stałym mieszkańcem WL i gdyby jej zabrakło... to dopiero było by dziwne.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gingers
Nowy na Wisteria Lane
Dołączył: 14 Lip 2011
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy
Płeć:
|
Wysłany: Czw 13:05, 22 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Uwielbiam ten sezon <3 Jest jednym z moich ulubionych Czekam na następny odcinek z niecierpliwością.
Post został pochwalony 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
vandekamp
Ciekawski sąsiad
Dołączył: 16 Mar 2012
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy
Płeć:
|
Wysłany: Czw 18:42, 22 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
DESPERATE HOUSEWIVES SEASON 9 EPISODE 12
KAREN McCLUSKEY:
Gdy mieszkałam na Wisteria Lane, moje sąsiadki nie potrafiły się do mnie przekonać. Widziały we mnie staruszkę z domu obok. Jednak z czasem stałam się nianią ich dzieci, powierniczką, towarzyszką kieliszka i po prostu przyjaciółką. Kilkoro moich sąsiadów odeszło przede mną z różnych powodów. Jednak ja nie załamywałam się i nawet pod koniec mojego życia znalazłam wielką miłość. Teraz gdy patrzę na na Roya i innych trochę za nimi tęsknię jednak wiedząc co ich niedługo czeka, cieszę się że jestem tu gdzie jestem.
-Bob, Lee! - zawołał do sąsiadów Roy – Słyszeliście o spotkaniu z Paulem Youngiem?
-Renee opowiadała nam wczoraj. - odpowiedział Bob
-Czego ten dupek znów chce? Gdybym bym młodszy pewnie pogruchotałbym mu kości.
-Tym razem przyjechał nas ostrzec... - dodał Lee
-Ostrzec? A przed czym on może nas ostrzec? - dziwił się Roy
-Tego też nie wiesz? - dopytywał sąsiad
-Gdybym wiedział, pewnie bym nie pytał...
-Otóż mówi, że nasz nowy sąsiad był jego sąsiadem z celi i że jest psychicznie chory...
-Co do cholery?!
-Lepiej mieć się na baczności! - z przerażeniem powiedział Lee
-Ja się nie boję, na starość strach jest mniejszy... Poza tym wydają się całkiem miłymi ludźmi.
-Jak każdy... A później wyciągają pistolet i BANG! - komentował dalej
-Uspokój się... - prosił go mąż
-Trzeba dowiedzieć się o nim jak najwięcej. - postanowił Bender – Pogadam z ludźmi którzy mogą cokolwiek wiedzieć na ten temat i zobaczymy co da się zrobić...
-To dobry pomysł. Ja też trochę popytam. Jeśli siedział, to dowiemy się za co. - dodał Bob
Roy wszedł do domu i zaczął szukać w notatniku kilku numerów, po czym usiadł na kanapie i wziął do ręki telefon. Pewnie gdyby mój mąż wiedział co wkrótce odkryje nigdy by się na to nie zdecydował. Niestety, pewnych rzeczy nie jesteśmy w stanie przewidzieć.
-W końcu jesteście! - powiedziała Renee, widząc jak jej siostra ze swoją córką wnoszą do domu walizki
-Nie w końcu, tylko dwa dni wcześniej, bo zmieniłaś nam datę wylotu... Czy myślisz, że jesteśmy robotami, które są w stanie w tak krótkim czasie się spakować i załatwić wszystkie formalności związane z przeprowadzką? - odpysknęła Claudia
-Mamo uspokój się... - prosiła Marisa
-Hej! Hej! Może trochę wdzięczności za to, że dzięki mnie będziecie mieszkały w luksusach! -A czy ja się o to prosiłam? Było mi dobrze tam gdzie mieszkałam, nie chciałam się wpraszać do drugiego zamku czarownicy z Wisteria Lane!
-Jasne! Każdy uwielbia życie w baraku... Gdybym wiedziała jak bardzo lubisz mieszkać wśród karaluchów i myszy to zbudowałabym Wam stodołę w miejscu domu Bena.
-Renee! Ja rozumiem, że ciąża Cię przytłacza, jednak do uspokój się, do jasnej cholery! - przytuliła siostrę która zaczęła płakać
-Cieszę się, że przyjechałyście. Nie potrafię się pozbierać po śmierci tego dupka i w dodatku nie wyobrażam sobie wychowywania dzieci... - zanosiła się płaczem
-Poradzimy sobie! - pogłaskała ją po głowie – A teraz będę wdzięczna jeśli dasz nam klucze i pozwolisz abyśmy zaczęły się rozpakowywać. Poza tym za chwilę przyjedzie ciężarówka od przeprowadzek i będziemy miały sporo roboty... Jeśli nie przeszkadza Ci brzuch, to możesz iść z nami... - zaproponowała
-Jeśli nie będę musiała wstawać z kanapy to chętnie. - zgodziła się
Claudia i Marisa podniosły swoje bagaże i udały się wraz z Renee w stronę ich nowego domu. Po drodze przypomniała sobie swojego byłego męża i to co wydarzyło się na tej ulicy. Do pewnego momentu nie była przekonana aby tutaj zamieszkać, jednak w końcu zdecydowała, że będzie to dla nich dobre rozwiązanie. W końcu Marisa będzie miała zapewnione dobre warunki do nauki i jej rówieśnicy będą mieli więcej zainteresowań poza nielegalnymi wyścigami na motorach lub wciąganiem dragów na imprezach. Chciała również lepiej poznać Gabrielle, aby zrozumieć jak czuje się jej córka i co musiała przejść przez swojego oczyma. Najgorszym zadaniem było wytrzymać z ciągłymi humorami i huśtawkami nastrojów ciężarnej siostry. Jednak radość z tego, że mają wreszcie jakiś kontakt ze sobą, była większa niż wszelkie obawy. Gdy weszły do domu, nie mogły oderwać oczu od tego, jak pięknie wyglądało to miejsce. W dodatku Renee postanowiła oddać im samochód Bena. To był dla nich wspaniały dzień i na pewno zostałby tak zapamiętany, gdyby nie głośny krzyk jaki dobiegł z ulicy...
Bree Van de Kamp wracała z zakupów na mieście i postanowiła odwiedzić Katherine. Przyjaciółka wspomniała jej kiedyś, że ich nowy sąsiad zaczął ją adorować. Teraz, gdy obie znały o nim prawdę, Katherine lekko się podłamała. Stwierdziła, że to kolejny ze znaków, wskazujący na to, iż nie powinna się z nikim wiązać i skupić na sobie oraz rozwijaniu swojej kariery. Gdy Bree zapukała do drzwi, otworzyła jej lekko rozczochrana sąsiadka która wyglądała jakby dopiero co się obudziła, a było już po piętnastej.
-Katherine! Wyglądasz jak... czy coś się stało? - zapytała
-Nie, ja tylko… ucięłam sobie drzemkę... - wykręcała się – Wejdź proszę. - otworzyła szerzej drzwi o które się opierała
-Czy to z powodu tego co ostatnio usłyszałaś? - dopytywała
-Nie, po prostu mam zły dzień, a zresztą... - zauważyła jak wzrok Bree wędruje w stronę pustej butelki po whisky którą próbowała skrzętnie zakryć flakonem z kwiatami
-Katherine, czy Ty... - zawahała się – Alkohol nie rozwiąże żadnych problemów! Wiem coś o tym. Sama pomogłaś mi, kiedy byłam w rozsypce po tym jak Orson poszedł do więzienia i choćbyś nie wiem jak chciała, to nie zostawię Cię z problemami...
-Bree, nie masz się o co martwić. - zapewniała – To naprawdę chwilowe...
-Tłumaczyłam sobie tak samo, postaram się odciągnąć Cię od tego świństwa i znaleźć jakieś zajęcie. Chociaż w tej chwili nie wiem jakiej płci powinny być. - uśmiechnęła się co rozbawiło również jej przyjaciółkę
-Wiesz, nie spodziewałam się, że przyciągam samych wariatów. Mój pierwszy mąż, który okazał się psychopatą, później Adam, który mnie zdradzał... I Robin która jednak zdecydowała się na bycie hetero...
-Nie wierzę, że tak się tym przejmujesz. - próbowała zmotywować ją Bree – To nie jest najważniejsze. Dzwonił do mnie Roy i powiedział, że ma dla nas jakieś informacje na temat Steve'a. Może ubierzesz się i do niego pójdziemy? - proponowała
-Jasne! W takim razie zaczekaj na mnie i już idziemy.
Bree nie musiała długo czekać. Szybko ubrały się i poszły wzdłuż ulicy mijając Renee z dziewczynami które wnosiły swoje rzeczy do nowego domu. Z przeciwka pomachała im również Sandra Young, nowa sąsiadka. Gdy były już pod domem zauważyły przez okno że mój mąż leży na kanapie i trzyma w ręku telefon. Katherine pomyślała, że śpi. Jednak gdy weszły do środka i próbowały go dobudzić, okazało się, że jest zimny. Otumaniona Katherine, nie wiedziała jak zareagować na to co się dookoła niej dzieje, krzyknęła tak głośno, że za chwilę wszyscy sąsiedzi zbiegli się do mojego domu, aby zobaczyć co się stało.
KAREN McCLUSKEY:
Tak. Mój mąż miał wyjątkowe szczęście, podczas gdy moje przyjaciółki nie. Roy, który zawsze był twardo stąpającym po ziemi mężczyzną, na koniec swojego życia zrobił sąsiadom psikus. Zabrał tajemnicę ze sobą. Biedne dziewczyny, będą musiały same dowiedzieć się co kryje Steve. Wiem, że nie będą musiały długo czekać. A ja cieszę się, że mój Roy jest w końcu ze mną i że nie będzie musiał w tym uczestniczyć. W końcu nie tęsknię. Mam go obok siebie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mikołajek
Administrator
Dołączył: 29 Sie 2007
Posty: 4659
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 50 razy Skąd: Poznań - Piątkowo Płeć:
|
Wysłany: Czw 19:17, 22 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
vandekamp napisał: | (...) KAREN McCLUSKEY:
Gdy mieszkałam na Wisteria Lane, moje sąsiadki nie potrafiły się do mnie przekonać. Widziały we mnie staruszkę z domu (...) |
Ahahaha. Obok Edie i Rexa, dołączyła Karen.
vandekamp napisał: | (...) Jasne! Każdy uwielbia życie w baraku... Gdybym wiedziała jak bardzo lubisz mieszkać wśród karaluchów i myszy to zbudowałabym Wam stodołę w miejscu domu Bena.
-Renee! Ja rozumiem, że ciąża Cię przytłacza, jednak do uspokój się, do jasnej cholery! (...) |
Wiem, że to Renee, ale to jej siostra i wolałbym by chociaż do niej zwracała się przyjemniej. Docinki tak, ale nie aż tak chamskie. To tylko moje zdanie bo to Ty prowadzisz opowiadanie.
vandekamp napisał: | (...) nowy sąsiad zaczął ją adorować. Teraz, gdy obie znały o nim prawdę, Katherine lekko się podłamała. Stwierdziła, że to kolejny ze znaków, wskazujący na to, iż nie powinna się z nikim wiązać i skupić na sobie oraz rozwijaniu swojej kariery. (...) |
Tak właściwie to co KONKRETNIE Kath robi na WL w byłym domu Marthy Huber, skoro Lynette już jest w Nowym Jorku? Będzie to ujawnione?
vandekamp napisał: | (...) Alkohol nie rozwiąże żadnych problemów! Wiem coś o tym. Sama pomogłaś mi, kiedy byłam w rozsypce po tym jak Orson poszedł do więzienia i choćbyś nie wiem jak chciała, to nie zostawię Cię z problemami... (...) |
Ach... Kolejne PIĘKNE nawiązanie.
vandekamp napisał: | (...) Wiesz, nie spodziewałam się, że przyciągam samych wariatów. Mój pierwszy mąż, który okazał się psychopatą, później Adam, który mnie zdradzał... (...) |
No i nastęne, jeszcze piękniejsze.
vandekamp napisał: | (...) Robin która jednak zdecydowała się na bycie hetero... (...) |
Heloł?! To Kath zerwała z Robin bo to ONA a nie Robin, wróciła do bycia heteryczką.
vandekamp napisał: | (...) Gdy były już pod domem zauważyły przez okno że mój mąż leży na kanapie i trzyma w ręku telefon. Katherine pomyślała, że śpi. Jednak gdy weszły do środka i próbowały go dobudzić, okazało się, że jest zimny. (...) |
Biedny Roy. Wiedziałem, że to będzie on... tak podskórnie, ale jednak jakos mi smutno. Czyżby prawda o meżu Jennifer wywołała zawał serca?
vandekamp napisał: | (...) A ja cieszę się, że mój Roy jest w końcu ze mną i że nie będzie musiał w tym uczestniczyć. W końcu nie tęsknię. Mam go obok siebie. (...) |
Awwwww.
Kolejna pochwała leci!!! ŁAP.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
vandekamp
Ciekawski sąsiad
Dołączył: 16 Mar 2012
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy
Płeć:
|
Wysłany: Czw 19:27, 22 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Kath powiedziała, że wypadła z gry heloooł?! Więc nie jest powiedziane dokładnie dlaczego zerwały. I co do pobytu na Wisteria Lane, sugerowała delikatnie o co jej chodzi...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|