Autor Wiadomość
wanda99
PostWysłany: Pią 13:01, 02 Lis 2012    Temat postu:

odnawiam wątek bo trafiłam na bardzo fajną kolekcję plyt Whitney ... 5 cd-ków, a kolekcja to: Whitney Houston The Collection ... jakąś wielką jej fanką nie byłam, ale głos miała rewelacyjny i dobrze ją mieć w płytotece Smile
Granmor
PostWysłany: Śro 20:33, 13 Cze 2012    Temat postu:

http://soundcloud.com/sparklemovie/his-eye-is-on-the-sparrow



Najnowsza piosenka z soundtracku Sparkle. Film będzie miał premierę w sierpniu.
Sahem
PostWysłany: Pon 11:19, 20 Lut 2012    Temat postu:

Nie wszystkie pogrzeby w Stanach wyglądają tak, jak ten Whitney. Wszystko zależy od kręgów kulturowych, z których zmarła osoba pochodziła. I tak, gdy umrze jakiś Polak z rodziny zachowującej tradycyjne wartości, to na pewno pogrzeb będzie niewiele się różnił od tego odbywającego się w Polsce.
Najczęściej pogrzeby odbywają się w domach pogrzebowych, gdzie zgromadzeni popijają kawę, czy też herbatę zajadając się ciastem przy trumnie zmarłego.
W DH też widzimy przykład "amełykańskiego" pogrzeby, gdzie wszyscy gromadzą się w domu zmarłego już po pochowaniu na "stypie", tyle że sami przynoszą jedzenie.
Nie można uogólniać "amełykańkich" pogrzebów do stwierdzenia, że są "mniej ckliwe". Dla mnie śpiewanie na pogrzebie i robienie z niego przedstawienia (pogrzeb Jacksona to już cyrk był) to jednak trochę za dużo.
Jedno co mi się podoba, to amerykańskie cmentarze - kawałek płyty w trawniku, czy też niewielki nagrobek w formie płyty (jak Mary Alice, czy Rex'a). U nas na cmentarzach odstawiają się niewiarygodne rzeczy (a już zwłaszcza we Wszystkich Świętych), a tam to wszystko wygląda skromnie, a jednak wyjątkowo urokliwie.

A co do tematu. Whitney lubiłem, ceniłem ją za głos, słuchałem, ale nie powiedziałbym, że byłem/jestem jej wielkim fanem. Przykro z powodu śmierci osoby. Może już nie tak utalentowanej jak dawniej (głos miała jednak już zniszczony), ale piosenkarki, które wniosła wiele do muzyki swoim niesamowitym głosem (bo miała niesamowity głos, przynajmniej w pierwszej połowie kariery).
Mikołajek
PostWysłany: Nie 23:38, 19 Lut 2012    Temat postu:

Ja tam nie ryczę. Cieszę się, że zmarły nie będzie się już musiał martwić o "teraz i jutro". Bardziej myślę o tym co i kto będzie na stypie oraz ile będzie trwała.
newyorker00
PostWysłany: Nie 22:59, 19 Lut 2012    Temat postu:

W stanach faktycznie pogrzeby wyglądają troszeczkę inaczej, nie ma za dużo płaczu, wspominamy o zmarłej/zmarłym, o ciekawych faktach z ich życia, i wszyscy łożą nadzieję, że życie zmarłego było spełnione, byłem już tutaj na pogrzebie i bardziej mi się "podobało" (wiem, to dziwne słowo, kiedy mówimy o pogrzebie). Ja jestem ateistą i nie rozumiem katolików, przez cały czas mówią o zbawieniu po śmierci i o tym, że to właśnie życie jest mniej ważne a dopiero życie po śmierci w raju- jest wybawieniem, to dlaczego wszyscy na pogrzebach katolików ryczą i są w żałobie, nie rozumiem tego wcale
Granmor
PostWysłany: Sob 23:04, 18 Lut 2012    Temat postu:

Ja byłem niedawno na pogrzebie i cóż..... był bezosobowy, nie to co ten. Ja wiem, tu umarła Diva znana na cały świat, a tu "szaraczek", mimo wszystko pogrzeb powinien być właśnie o tej osobie, a nieże jest ona wspomniana może 2 razy przez całą ceremonię. Mowy były świetne, mimo że było w nich dużo żartów - przede wszystkim u Costnera. Ja więc kupiłem konwencję totalnie. A w USA chyba pogrzeby zawsze tak wyglądają. Pamiętam jak w Ally McBeal umarła postać i Ally powiedziała "Choć to banalne, Billy chciałby by jego życie uczcono śmiechem" a jego żona "Billy lubił banały". Może właśnie oto chodzi? Mówimy tutaj o kościele, o wierze - a to oznacza że nie powinniśmy płakać że umarła nasza "siotra", tylko właśnie czekać na nasz "reunion" z nią gdzieś indziej i w niego wierzyć - że teraz jest gdzieś indziej, szczęśliwa, już bez bólu walki z narkotykami. Przepraszam za "siostrę" i tak dalej, pewnie mi się udzieliła cała ta atmosfera. Smile
dawcio930
PostWysłany: Sob 22:57, 18 Lut 2012    Temat postu:

Ja oglądałem. Był dziwny. Pewnie dlatego, że nie jestem przyzwyczajony do takiej formy pogrzebu. Wszyscy śpiewali, bawili się, klaskali. I kompletnie nie wyglądało to na pogrzeb jednej z największych gwiazd muzycznych.
Granmor
PostWysłany: Sob 22:55, 18 Lut 2012    Temat postu:

Tak, tak - Buble. Z Jacksonem byłoby już trudno mu życzyć długiego życia. xD

EDIT:

Oglądał ktoś relację z pogrzebu? W necie, albo na TVN 24? Jeżeli tak, jakie są Wasze wrażenia? Pogrzeb godzien "The Voice", Diwy numer 1?
Mikołajek
PostWysłany: Pon 18:34, 13 Lut 2012    Temat postu:

Granmor napisał:
(...) Mam swoją muzyczną trójcę - Amy, Whitney i Michael. Mam nadzieję że on się porządnie zestarzeje i umrze "śmiercią naturalną".


Michael Bublé? Bo chyba nie Jackson? Confused
Granmor
PostWysłany: Pon 18:14, 13 Lut 2012    Temat postu:

Faktycznie, jest. O śmierci dowiedziałem się dosyć wcześnie rano, jak wychodziłem na pociąg. Później po wpisach, w kolejnych barach widziałem w telewizorach Whitney no i oczywiście wiedziałem co to oznacza - ale nie zmienia faktu, że nie chciałem w to uwierzyć. Gdy ostatecznie wróciłem do domu, wyłem dobrą godzinę. Mam swoją muzyczną trójcę - Amy, Whitney i Michael. Mam nadzieję że on się porządnie zestarzeje i umrze "śmiercią naturalną".
dawcio930
PostWysłany: Nie 21:49, 12 Lut 2012    Temat postu:

Gdy dowiedziałem się o tym rano to był szok. Wielki talent. Kolejny, który odchodzi w ostatnich miesiącach... Michael, Amy, Whitney - kochani przez tłumy, tak naprawdę samotni. O ile się nie mylę Granmor jest fanem Whitney.
Mikołajek
PostWysłany: Nie 9:55, 12 Lut 2012    Temat postu:



Cytat:
Whitney Houston nie żyje
Whitney Houston nie żyje. Informację potwierdziła jej rzeczniczka Kristen Foster, nie informując o przyczynach śmierci artystki. Houston była jedną z najważniejszych wokalistek w historii muzyki, miała 48 lat.

Whitney Elizabeth Houston urodziła się 9 sierpnia 1963 roku w Newark, w stanie New Jersey. W ciągu ponad 20 lat kariery stała się jedną z największych żeńskich artystek wszech czasów. Jest pierwszą wokalistką, której siedem kolejnych singli znalazło się na szczycie amerykańskiej listy przebojów. Tym najsłynniejszym jest oczywiście ballada "I Will Always Love You" (cover Dolly Parton), która jest na ścieżce dźwiękowej obrazu "Bodyguard", w którym Whitney zagrała główną rolę żeńską (tytułowym ochroniarzem był Kevin Costner).

Muzyka była Whitney pisana. Jej mamą jest słynna pieśniarka gospel Cissy Houston, zaś ciotką Dionne Warwick. Już w wieku 11 lat Houston występowała w chórach gospel jako solistka. Będąc nastolatką towarzyszyła swojej mamie podczas koncertów (także na płycie "Think It Over").

Niemal równolegle z karierą muzyczną Whitney próbowała swoich sił jako modelka i aktorka (sitcomy "Gimme A Break" i "Silver Spoons"). Ci, którzy nie znają początków piosenkarki na pewno będą zaskoczeni informacją, że jej nagranie można znaleźć na płycie poruszającego się w świecie eksperymentalnego jazzu Billa Laswella (płyta "One Down" - 1982, pod szyldem Material).

Przełomowy w karierze Whitney okazał się rok 1983. Wtedy to Clive Davis, szef wytwórni Arista, zobaczył wokalistkę w klubie i zaproponował jej kontrakt. Pierwszym singlem artystki była piosenka "Hold Me" nagrana w duecie z Teddym Pendergrassem.

W marcu 1985 roku ukazała się debiutancka płyta "Whitney Houston". Promowała ją jako pierwsza piosenka "Someone For Me", która sukcesu nie odniosła. Drugi kawałek z albumu, "You Give Good Love", już okazał się przebojem. Wielka popularność przyszła wraz z wydaniem ballady "Saving All My Love For You" oraz piosenek "How Will I Know", "The Greatest Love Of All". Debiut płytowy znalazł się niebawem na szczycie listy "Billboardu" i łącznie sprzedał się w nakładzie 13 milionów egzemplarzy.

Kolejnym wydawnictwem - "Whitney" piosenkarka ugruntowała swój sukces. Płyta zadebiutowała na pierwszym miejscu listy, podobnie jak kolejne single - "I Wanna Dance With Somebody (Who Loves Me)", "Didn't We Almost Have It All", "So Emotional" i "Where Do Broken Hearts Go".

W 1988 roku ukazała się składankowa płyta z piosenkami nagranymi z okazji igrzysk olimpijskich. Pochodząca z niej kompozycja Houston "One Moment In Time" stała się kolejnym przebojem artystki.

Dwa lata później wydana została płyta "I'm Your Baby Tonight", na której znalazły się następne przeboje - m.in. "All The Man That I Need". Krytycy uznali jednak, że płyta jest znacznie słabsza od wcześniejszych dokonań Whitney. Ale cztery miliony fanów wokalistki i tak pobiegło po nią do sklepów...

Potem Houston bardziej skupiła się na karierze aktorskiej i życiu rodzinnym. Poślubiła piosenkarza Bobby'ego Browna (1992), zagrała w "Bodyguardzie", nagrała do tego filmu piosenkę "I Will Always Love You" (14 tygodni na pierwszym miejscu listy "Billboardu").

Życie rodzinnie nie układało się jednak najlepiej. Od samego początku mówiło się o awanturach, używaniu przemocy przez Browna. Para doczekała się wprawdzie narodzin córeczki Bobbi Kristiny, ale sielanka trwała krótko. Kilka razy pojawiały się doniesienia o rozpadzie małżeństwa Whitney Houston. Piosenkarka jednak za każdym razem dawała swemu mężowi kolejne szanse...

W drugiej połowie lat 90. ukazały się albumy "Waiting To Exhale", "My Love Is Your Love", a Whitney pojawiła się w kolejnym filmie - "The Preacher's Wife". Przy okazji płyty "My Love Is Your Love" artystka pracowała m.in. Babyfacem, Davidem Fosterem, Missy Elliott, Wyclefem Jeanem, Lauryn Hill i Q-Tipem. Komercyjnie sukces to nie był, ale recenzenci nie szczędzili Whitney pochwał. Piosenkarka nagrała też utwór "Heartbreak Hotel" z Faith Evans i Kelly Price, jak również duet z Mariah Carey "When You Believe" (do kreskówki "The Prince Of Egypt").

Początek nowego wieku to dla Whitney przede wszystkim kłopoty osobiste. Plotki o nadużywaniu przez nią narkotyków oraz bójkach w domu okazały się niestety prawdziwe. Nancy Seltzer, rzeczniczka prasowa artystki, co rusz musiała przygotowywać oświadczenia dla mediów w kontrowersyjnych kwestiach.

W 2000 roku Houston aresztowano na lotnisku na Hawajach za posiadanie marihuany. Szczęśliwie dla niej zarzuty oddalono. Dla ratowania wizerunku Whitney-piosenkarki Arista wydała dwupłytową kompilację "Greatest Hits" (2000, m.in. duety z Enrique Iglesiasem, Georgem Michaelem i Deborah Cox). W 2001 roku Arista zaproponowała fanom składankę ballad "Love, Whitney". Płyty kompilacyjne pojawiały się w kolejnych dwóch latach...

W połowie pierwszej dekady tego wieku piosenkarka zaliczyła dwa odwyki. Jeden wspólnie z córką. Już w 2004 roku zapowiadała nowy album, lecz ten ukazał się dopiero w 2009 roku.


Źródło:
www.muzyka.onet.pl - link
Granmor
PostWysłany: Śro 17:54, 11 Lis 2009    Temat postu:

No ja osobiście kocham nowy album. Smile Ma praktycznie same dobre recenzje i cóż, Mariah może się schować z swoim nowym krążkiem.
W formie "newsa". Wywiad, o. Wink

http://www.youtube.com/watch?v=upCjoa6cfUI
CelineDion
PostWysłany: Pon 17:02, 02 Lis 2009    Temat postu:

ta płyta niestety mnie rozczarowal. tyle szumu, taka promocja no a album nie powala, nawet nie zachwyca... typowy produkcyjnik z dobrym (nie wiem ile w tym zaslugi samej Whitney) wokalem, ale nic ponad to
Granmor
PostWysłany: Wto 22:19, 27 Paź 2009    Temat postu:

Niedługo Whitney zaczyna swoją nową trasę koncertową.
A to taki CHYBA najświeższy jej występ na żywo.
http://www.youtube.com/watch?v=HTSlKG2ZCq8

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group