Autor |
Wiadomość |
Mikołajek |
Wysłany: Nie 11:04, 17 Paź 2010 Temat postu: |
|
To by było zbyt oczywiste. Każdy przecież oczekuje,że twórcy bardziej wysilą swą mózgownicę. Co najwyżej to podejrzewam, że może być córką ale tej współwięźniarki Felicii. Dlatego dostanie ona Furii. |
|
|
Amavel85 |
Wysłany: Nie 8:53, 17 Paź 2010 Temat postu: |
|
Hej. Nie wydaje Wam się że żona Paula będzie córką Felicii? |
|
|
dawcio930 |
Wysłany: Nie 1:34, 17 Paź 2010 Temat postu: |
|
Odcinek dobry. Scena z zraszaczami przypomniała o pierwszych dwóch sezonach, bardzo mi się podobała. Powinno ich być więcej, w ostatnich sezonach w ogóle takich scen nie było. Ostatnią desperacką sceną była chyba ta w 4 sezonie, w finale, jak Bree wiezie w wózku lodowego anioła na przyjęcie ślubne Boba i Lee. No wiecie o jakie sceny mi chodzi xD Podobał mi się również moment w sklepie, kiedy Gabrielle "szuka" swojej prawdziwej córki, wg mnie scena świetnie zmontowana. Oczywiście jak bawi się z Juanitą w pokaz modelek również przypadł mi do gustu. A scena Bree-Renee przypomina mi scenę z 5 sezonu Gabrielle-Edie (odcinek 5x19 - wspomnienia związane z Edie). Dokładnie ta sama rywalizacja, podobny klub, brakowało tylko patyczków... Zamiana sukienki przez Bree i wyeksponowanie biustu - podobało mi się xD
Lynette świetnie gra, ale w tym odcinku najmniej się pokazała. Szkoda, bo ostatnimi czasy to ona ciągnie ten serial lekko w górę. Susan i jej ruchy przed kamerą obłędne (nie wierzę, że to piszę), chociaż wątek sam w sobie jest kiepski. Aha, w tej pralni to najpierw myślałem, że ta rudowłosa kobieta to Julie...
Odcinek oceniam 4/6. |
|
|
Future |
Wysłany: Sob 12:00, 16 Paź 2010 Temat postu: |
|
normalne regularne zero absolutne.
To jak rzygi kaczki pomieszane z fekaliami davida hasselhoffa. jedyną perełką w tym bagnie jest scena Bree z zraszaczami.
Aha. Mam propozycje do scenarzystów.
zapakujcie sie wszyscy na taczke i zjedźcie z mount everest.
pełniejszym komentarzem do tego odcinka będzie ta mina:
FAKIN BULSZIT! |
|
|
Key |
Wysłany: Pią 23:30, 15 Paź 2010 Temat postu: |
|
Odcinek, kolejny tej serii- znakomity!!
Tyle że w ocenie głównie postaci chyba troche inaczej to widze.
Gwiazda odcinka- zdecydowanie SUSAN!!
Czytalem juz tu ze jest nudna, ze najslabsza z desperatek..
No ludzie zlitujcie sie !!
Prawie kazdy sezon toczy sie (przynajmniej z mojego punktu widzenia) wokol niej. Bycmoze komus to zbrzydlo mnie bawiło. Teraz Susie zdecydowanie zeszła na drugi plan, ale... to byla stara dobra Susan np[. numer z odkurzaczem, jej miny gdzie babka jest sexy ale taka jakby wstydliwa i ...Susanowa
Rozkoszna jest
Watek z Lynette- no Lynette troche klapła że tak powiem ale jej nic zarzucał nie będe bo od zawsze daje rade, tu było jej troche mniej, nawet Tom sie bardziej wyrożnial.
Troche szkoda że tak szybko urwali wątek marichuany bo mogli z tego dobrą wstawke komediową zrobić na dluższą metę.
Gaby - na poziomie. Ok.
Zona Paula Younga - mnie coraz bardziej sie podoba. Ogolnie jestem jak najbardziej ZA wątkowi z Paulem Y., co chwile daje do zrozumienia że ma plan i...to może być mocne, oby scenariusz tego nie skopał!!
Aaa i jeszcze Bree- dla mnie najgorszy wątek i najgorsza kreacja tego sezonu wśró Desperatek. No sorry tak to widze,
Odcinek spoko. Mocne 8/10 |
|
|
Mikołajek |
Wysłany: Pią 21:22, 15 Paź 2010 Temat postu: |
|
Jeśli ktoś nie wie jak wygląda/wyglądało Chez Naomi (restauracja do której mieli iść Mike i Susan by uczcić rocznicę ślubu), to niech sobie zobaczy wnętrze tej restauracji w odcinku 15 sezonu 2-go.
Tam poszli Susan i dr Ron McCready.
Tyle z ciekawostek. |
|
|
CelineDion |
Wysłany: Czw 17:07, 14 Paź 2010 Temat postu: |
|
Granmor napisał: | Scena Bree i zraszacze to miły powrót do czasów gdy DH było DH.
|
ZDECYDOWANIE!
to był genialny powrót do korzeni, do świeżości Desperatek z pierwszych dwóch sezonow i powrót "starej" sprawdzonej Bree, która tak pokochałem od pierwszych odcinków! oby tak dalej
i mam nadzieje,że watek Bree vs Renee jakos dłużej na tak dobrym poziomie poprowadza
Susan kapitalna w tym odcinku! hahaha hahahha nie mogę się napatrzeć jak ona sprzata to mieszkanie!
Lynette troszke słabiej, ale chyba przez to że jakos mało jej było w tym odcinku, bo gra Felicity jak zawsze powalająca a Tom na oregano - bez komentarza zbędnego
i bardzo fajnie poprowadzony wątek z Gabby; wiedziałem że tak zrobi... serce matki, każe jej szukac swojego dziecka! mam nadzieję, że bedzie dramatycznie.
żona Paula... hmmm duzo lepiej niz w poprzednim odcinku, ale nadal jakos jej nie lubię
i fajnie że Bob i pani McKlusky sie pojawili. no iświetne zakonczenie, takie jakie uwielbiam
dla mnie odcinek kapitalny - 5/5!!!
PS1 po tym odcinku wróciła nadzieja, że Desperatki mają jeszcze coś do pokazania i powiedzenia
PS2 witam wszystkich po dłuuugiej przerwie
__________________ |
|
|
Mikołajek |
|
|
Sahem |
Wysłany: Śro 14:37, 13 Paź 2010 Temat postu: |
|
Nie zdziwiłbym się, gdyby niewiele się zmieniło xP |
|
|
Mikołajek |
Wysłany: Wto 20:47, 12 Paź 2010 Temat postu: |
|
Dało się to odczuć, dało... Ale trudno się dziwić skoro jest, a Williams gra taką, zołzą jaką była Edie. Nie mniej, na podstawie zdjęć z odc. 7x06, ciekawi mnie jak Renee zagospodarowała wnętrze domu Edie: w końcu co gospodyni to inny gust. |
|
|
Granmor |
Wysłany: Wto 20:28, 12 Paź 2010 Temat postu: |
|
Tak, Renee wygląda na końcu jak parodia Edie. Przerysowali ją - już nawet nie tyle kreowali co przerysowali. |
|
|
Sahem |
Wysłany: Wto 19:18, 12 Paź 2010 Temat postu: |
|
Wow. Pierwszy raz od dłuuugiego czasu jestem zadowolony po obejrzeniu odcinka xP
Scena z Bree rozwalającą zraszacze kijem golfowym - weeee xD Myślałem, że stare DH jest już stracone na zawsze, a jednak nie xD O dziwo - podobało mi się też, kiedy Bree zdecydowała się odwrócić sukienkę tył na przód xP Dobra scena z muffinkami.
Początkowo cały ten pomysł z depresją Tom'a w ogóle mi się nie podobał. Ale muszę powiedzieć, że... fajnie to rozegrali. W końcu.
U Gabrielle też ciekawie (sic!). Nie myślałem, że coś takiego napiszę, ale tak. Zaczyna być ciekawie (przy całej tej idiotyczności podmiany, którą "tfurcy" zaczynają sensownie prowadzić). Carlos grożący rozwodem - nawet nie wiecie jak się ucieszyłem. W końcu jakieś emocje, które trwają nieco dłużej niż pół odcinka.
Ba. W tym odcinku przyjemnie mi się oglądało nawet wątek Susan (sam jestem zaskoczony xP).
Renee przez większość odcinka też mi jakoś pasowała, ale końcówka to wrażenie zatarła. Zdałem sobie sprawę, że wykreowali ją na Edie. Przez cały odcinek tak ją kreowali. Cóż. Chyba jeden z niewielu minusów tego odcinka.
Możliwe, że to całe zachwycanie się spowodowane jest samotnością i tęsknotą za domem (xP), którą jeszcze przeżywam, ale myślę, że odcinek był udany. Mam tylko nadzieję, że to nie był wyjątek.
EDIT: Tytuł odcinka w pełni wyraża moją opinię o nim xP |
|
|
Arno |
Wysłany: Pon 23:50, 11 Paź 2010 Temat postu: |
|
Granmor napisał: | Scena Bree i zraszacze to miły powrót do czasów gdy DH było DH. |
Podpisujęsię pod tym rękoma i nogami.
Moja ulubiona scena komediowa tego odcinka, jedna z ulubionych od...dawna, już na pewno w 7 sezonie, po prostu - perfekcja - po części dawna, tradycjonalistka Bree, która teraz tak jak i kiedyś jest zdolna do drobnych podstępów. Kocham tą scenę, naprawdę, świetnie zmontowana, naprawdę w stylu starego DH i muzyka świetna, fajnie to wyglądało, a tak się nie zapowiadało z fotek promocyjnych (mam na myśli to, że raczej ciężko było z nich rozgryźć, co Bree robi opierając się o kij golfowy na ulicy). |
|
|
Granmor |
Wysłany: Pon 21:37, 11 Paź 2010 Temat postu: |
|
Scena Bree i zraszacze to miły powrót do czasów gdy DH było DH.
A Renee na końcu wygląda jak bardzo marna podróbka Edie.
Odcinek ogólnie o wiele lepszy niż 7x1 i 7x2. Ale szału nadal nie ma. Zobaczymy, może jakoś to się rozwinie.
A. Beth nadal mnie wkur*ia. |
|
|
Mikołajek |
Wysłany: Pon 14:27, 11 Paź 2010 Temat postu: |
|
Odcinek zaje*sty jak dla mnie.
Renne mi się spodobała. Trójkąt Bree-Renne-Keith przypomina mi trochę Susan-Edie-Mike z pierwszych trzech sezonów, ale cóż. W końcu serial wrócił do korzeni i tego co stanowiło o jego sukcesie. Szkoda, że Carlos zagroził rozwodem, jeśli coś pójdzie nie tak w sprawie dzieci. Oni pasują do siebie jak puzzle. Tak samo jak pasują do siebie Susan i Mike czy Lynette z Tomem. Dobrze, że Gabi zdecydowała się poszukać swe biologiczne dziecko, ale szkoda, że nie powiedziała mężowi. Susan się wkręciła z tym pozowaniem, ale historia Stacy nauczyła ją przynajmniej oszczędzać i przyspieszy powrót na WL. Podmiana leku przez Lynette mnie rozwaliła: Tom był na haju przez oregano. G-E-N-I-A-L-N-E! Bree będzie rywalizować z Renne o Keith'a, wiec będzie ciekawie. Beth też mi się podobała. Niby zagubiona i taka delikatna, ale dało się wyczuć lekki szantaż wobec męża przy tym obiedzie.
Ogólnie oceniam: 5/6 |
|
|