Autor Wiadomość
Sahem
PostWysłany: Pon 9:26, 17 Sty 2011    Temat postu:

Saga napisał:

Można kochać operę, ale nie słuchać matki i nie robić wszystkiego, byle tylko ona była zadowolona Razz (...)


Też bym się tak zachowywał, gdybym sądził, że przeze mnie samobójstwo popełnił mój ojciec. Nie chciałbym stracić i matki. Również z mojego powodu.
Saga
PostWysłany: Pon 0:14, 17 Sty 2011    Temat postu:

Sahem napisał:
Orson, gdy się pojawił był postacią po stokroć ciekawszą niż Tom, który to był jakby takim dodatkiem do postaci Lynn, bo w końcu ktoś musiał wychowywać te dzieci.
Trudno też by facet kochający operę był męskim osiłkiem xP


Można kochać operę, ale nie słuchać matki i nie robić wszystkiego, byle tylko ona była zadowolona Razz

Tom, owszem, jest nieco w cieniu Lynett, ale przy takiej kobiecie trudno nie być w cieniu. Natomiast zachować męskie cechy przy takiej kobiecie, to prawdziwy sukces. A Tomowi się udało. Lynett rządzi, ale w pewnych sprawach Tom potrafi postawić na swoim; poza tym jest ambitny i troskliwy. A jeśli rozmawiamy (przynajmniej wcześniej rozmawialiśmy) o tym, który facet najbardziej podoba się żeńskiej części forum, to ja stawiam na Toma. Ma większość cech "idealnego" faceta: jest ambitny, pracowity, dobrze wykształcony, realizuje swoje pasje, kobieta przy nim może się realizować i osiągać swoje cele, jest troskliwy, nie chce na siłę być na pierwszym miejscu, a do tego jest niebrzydki. Pewnie pominęłam wiele cech, ale to tak tylko na szybko pisałam Razz
Sahem
PostWysłany: Pią 13:49, 14 Sty 2011    Temat postu:

Orson, gdy się pojawił był postacią po stokroć ciekawszą niż Tom, który to był jakby takim dodatkiem do postaci Lynn, bo w końcu ktoś musiał wychowywać te dzieci.
Trudno też by facet kochający operę był męskim osiłkiem xP
Saga
PostWysłany: Pią 1:08, 14 Sty 2011    Temat postu:

Oj, nie możemy powiedzieć, że Bree pozbawiła męskości Orsona. On dał się jej pozbawić. Znam bardzo wiele par z życia codziennego, gdzie kobiety robią większą karierę niż mężczyźni, ale ci nadal są męscy i również robią swoją karierę. Orson był ciapą, bo dał się takim zrobić. A co z Tomem? Lynett rządzi całą rodziną, nawet przez pewien czas zarabiała sama na dom, a Tom nadal był świetnym facetem - nawet ze ścierą w ręce. To nie sprawa tego, co robi kobieta, ale jaki mężczyzna jest Wink.
Granmor
PostWysłany: Czw 14:00, 13 Sty 2011    Temat postu:

Glamis podsunęła dobrą myśl - Keith to idealny "John Rowland 2".
Glamis
PostWysłany: Śro 16:12, 12 Sty 2011    Temat postu:

Nie zgadzam się z Sagą. Po pierwsze, może i Orson był pedantyczny i sztywny, ale (przynajmniej w 3. sezonie) był bardzo tajemniczy. Bardzo lubię scenę oświadczyn - nie wiem, co w niej jest, ale dla mnie idealnie odzwierciedla przemianę, jaką scenarzyści zaprowadzili w Orsonie. Nigdy nie był ciapą. To co robił (potrącenie Mike'a, krycie matki), owszem, nie było moralne, ale dopuszczał się tego ze względu na poczucie winy jakie go trawiło od śmierci ojca (jakoby on był jej winny). Czuł, że jest dłużny matce. Ok, to nie jest usprawiedliwienie. To są ewidentnie złe czyny. Mimo to, zawsze jest jakiś czynnik, który do ich popełnienia doprowadza.
Nie powiedziałabym, że Orson był nie męski. Owszem, przyznaję, nie w moim typie. Ale idealnie się uzupełniali z Bree.
To, że chciał, aby zrezygnowała z pracy - wg mnie miał rację. Okej, samorealizacja jest ważna, ale nie najważniejsza, a kariera stała się w pewnym momencie dla Bree największym dobrem i to ona, nie kto inny pozbawiła go tej "psychicznej" męskości. Jasne, to ważne, aby kobieta się kształciła itd, ale nie zapominajmy, że mężczyźni też mają swoje potrzeby psychiczne - bycia panem domu, głową rodziny, posiadania wpływu na to, co dzieje się w ich życiu, chronienia swoich partnerek. Tą "psychiczną kastrację" było już z resztą widać w czwartym sezonie, podczas odcinka z obrzezaniem. Całkowicie go zignorowała i pomimo, że był takim samym ojcem dla Bena, jak ona matką, zrobiła to, co uważała za słuszne. A potem śmiała mówić, że "nawet nie jest z nim spokrewniony"!
Bree nie była idealną żoną w żadnym ze swoich małżeństw. To silna babka z jajami, która po prostu ma potrzebę kontroli - dlatego nie wytrzymał Rex, a później Orson.
Keith jest nudnym jak flaki z olejem młodzieniaszkiem, dzieciakiem, którego prędzej dałabym Bree na wychowanie, niż jako partnera. Także całkowicie popieram Sahema - Keith wg mnie fajny nie jest. Jest bardzo niefajny. Może dla Gaby, jako przelotny romans. Jedna z gorszych postaci DH.
Librarian
PostWysłany: Śro 13:44, 12 Sty 2011    Temat postu:

Cytat:
Keth nie jest ani mrukliwy ani nie jest osiłkiem, jest po prostu męski - nie lalusiowaty, nie zapatrzony w siebie, nie egoistyczny. Po prostu prawdziwy facet.
Owszem poprzedni mieli parę zabawnych kwestii - mnie najbardziej u Orsona podobało się, gdy wymachiwał skradzioną solniczką przed Bree i śmiesznym głosem mówił "proszę pozwól mi zostać z tobą, chcę z tobą mieszkać" - to moja ulubiona scena z Orsonem. Niemniej jednak jeśli mam oceniać męskość, faceta, z którym sama chciałabym być, faceta, którego charakter najbardziej mi się podoba i faceta, przy którym Bree najbardziej lubię, to na pierwszym miejscu jest Keth Smile

No to sprawa rozwiązana - większość męskiej części widowni wolała takich bohaterów jak Orson czy Rex, których cenili za poczucie humoru, a żeńska część podziwia męskość, urodę i swobodę Ketha Razz. Co kto lubi Wink.
Saga
PostWysłany: Śro 1:20, 12 Sty 2011    Temat postu:

Sahem napisał:
Ale Keith nie jest fajny xP Fajny był Rex i Orson.



Orson był sztywny i nudny (jak Trey), Rex był raczej obojętny, pojawiał się tylko w pierwszym sezonie (czy też na początku 2. był?). Keth jest przystojny i otwarty na sprawy innych. Zauważcie, że każdy z poprzednich facetów był skupiony wyłącznie na sobie, na zaspokajaniu własnych potrzeb, Rex nie pozwalał Bree realizować się w żaden sposób - miała tylko sprzątać i gotować. Orson wprawdzie pozwolił jej na zaspokajanie własnych ambicji, ale przez to ześwirował, chciał, żeby z nich zrezygnowała - kazał jej gotować dla siebie w nocy "bo obiecała," sprzedać firmę, bo inaczej będzie dalej kradł. Takich facetów nie znoszę Razz Keth natomiast jest mężczyzną, jakich współczesne społeczeństwo potrzebuje najbardziej: pozwala kobiecie na własną realizację, nie przeszkadzają mu jej niedoskonałości, bo sam zdaje sobie sprawę z własnych, nie ulega opinii rodziców, to kobieta, z którą jest jest dla niego najważniejsza etc. No i oczywiście jest przystojny, czego o jego poprzednikach nie można powiedzieć.

Librarian napisał:
Cytat:
Ale Keith nie jest fajny xP Fajny był Rex i Orson.

Dla mnie również jest strasznie irytującym bohaterem. Stokroć wolałem Rexa, a zwłaszcza Orsona. Keith to taki mrukliwy osiłek, Orson i Rex przynajmniej byli zabawni - pamiętacie błyskotliwą odpowiedź Orsona na pytanie "Ciekawe co by powiedział Rex gdyby mógł nas teraz zobaczyć?" "Pewnie - kim jest ten gość na wózku" albo kultową ripostę Rexa w kierunku Georga "Umawiasz się z moją żoną, mów mi Rex" Smile? Keith jeszcze nic zabawnego sobą nie zaprezentował (no może poza inicjacją bójki na jedzenie Razz).



Keth nie jest ani mrukliwy ani nie jest osiłkiem, jest po prostu męski - nie lalusiowaty, nie zapatrzony w siebie, nie egoistyczny. Po prostu prawdziwy facet.
Owszem poprzedni mieli parę zabawnych kwestii - mnie najbardziej u Orsona podobało się, gdy wymachiwał skradzioną solniczką przed Bree i śmiesznym głosem mówił "proszę pozwól mi zostać z tobą, chcę z tobą mieszkać" - to moja ulubiona scena z Orsonem. Niemniej jednak jeśli mam oceniać męskość, faceta, z którym sama chciałabym być, faceta, którego charakter najbardziej mi się podoba i faceta, przy którym Bree najbardziej lubię, to na pierwszym miejscu jest Keth Smile

newyorker00 napisał:
Ale należy pamiętac, że to właśnie Keith zmienił Bree, może nie do końca tak jak bysmy chcieli ale zawsze (teraz oglądałem właśnie 1 odcinek całego serialu i uznałem, że bree była wtedy zbyt plastikowa) teraz jest nawet nawet spoko, tylko jak już mówiłem z tym błotem to trochę przesadzili Rolling Eyes



Zgadzam się - Bree na początku zachowywała się jak porcelanowa lalka - sztywna, bez wyrazu, jak to nawet sam Rex powiedział - gdy chodzi to nawet włosy jej się nie poruszają, nienaturalna etc. Była niezwykle ciekawą postacią na tle pozostałych, niezwykle spontanicznych kolezanek, ale i tak wolę ją teraz.

newyorker00 napisał:
Ale należy pamiętac, że to właśnie Keith zmienił Bree, może nie do końca tak jak bysmy chcieli ale zawsze (teraz oglądałem właśnie 1 odcinek całego serialu i uznałem, że bree była wtedy zbyt plastikowa) teraz jest nawet nawet spoko, tylko jak już mówiłem z tym błotem to trochę przesadzili Rolling Eyes



Zgadzam się - Bree na początku zachowywała się jak porcelanowa lalka - sztywna, bez wyrazu, jak to nawet sam Rex powiedział - gdy chodzi to nawet włosy jej się nie poruszają, nienaturalna etc. Była niezwykle ciekawą postacią na tle pozostałych, niezwykle spontanicznych kolezanek, ale i tak wolę ją teraz.

newyorker00 napisał:
Ale należy pamiętac, że to właśnie Keith zmienił Bree, może nie do końca tak jak bysmy chcieli ale zawsze (teraz oglądałem właśnie 1 odcinek całego serialu i uznałem, że bree była wtedy zbyt plastikowa) teraz jest nawet nawet spoko, tylko jak już mówiłem z tym błotem to trochę przesadzili Rolling Eyes



Zgadzam się - Bree na początku zachowywała się jak porcelanowa lalka - sztywna, bez wyrazu, jak to nawet sam Rex powiedział - gdy chodzi to nawet włosy jej się nie poruszają, nienaturalna etc. Była niezwykle ciekawą postacią na tle pozostałych, niezwykle spontanicznych kolezanek, ale i tak wolę ją teraz.

Librarian napisał:
Cytat:
jak sami widzicie Bree od jakiegoś czasu przechodzi w skrajności i... to nie jest zbyt normalne dla zwykłego człowieka, zazwyczaj charakter jaki się posiada zostaje na całe życie

Oj tam Razz bohaterowie literaccy (i nie tylko) przechodzili już nieraz większe przemiany (Kordian, Kmicic, Jacek Soplica, czy chociażby Św. Paweł Razz). W prawdziwym życiu takie zmiany charakteru też się zdarzają, zwłaszcza jeśli mamy do czynienia z taką złożonością czynników jak u Bree; silne emocje, bagaż ciężkich przeżyć, obiekt uczuć etc. Jak już pisałem jakiś czas temu, taka przemiana, z psychologicznego punktu widzenia, nie tyle jest możliwa, co nawet wysoce prawdopodobna Wink. Poza tym zmiana była stopniowa, Bree w 1 (pani perfekcyjna), w 3cim (burzliwe uczucie do Orsona), w 6tym (romans z Karlem) i wreszcie 7mym sezonie to bohaterka coraz to bardziej i bardziej wyzwolona i 'liberalna', aczkolwiek pamiętająca o swych konserwatywnych korzeniach Wink.


Zgadzam się, zmiana nie była gwałtowna, jest wysoce prawdopodobna i pożądana z psychologicznego punktu widzenia. U Bree ciekawe było właśnie obserwowanie tej zmiany w poszczególnych sezonach.
Librarian
PostWysłany: Wto 23:59, 11 Sty 2011    Temat postu:

Cytat:
jak sami widzicie Bree od jakiegoś czasu przechodzi w skrajności i... to nie jest zbyt normalne dla zwykłego człowieka, zazwyczaj charakter jaki się posiada zostaje na całe życie

Oj tam Razz bohaterowie literaccy (i nie tylko) przechodzili już nieraz większe przemiany (Kordian, Kmicic, Jacek Soplica, czy chociażby Św. Paweł Razz). W prawdziwym życiu takie zmiany charakteru też się zdarzają, zwłaszcza jeśli mamy do czynienia z taką złożonością czynników jak u Bree; silne emocje, bagaż ciężkich przeżyć, obiekt uczuć etc. Jak już pisałem jakiś czas temu, taka przemiana, z psychologicznego punktu widzenia, nie tyle jest możliwa, co nawet wysoce prawdopodobna Wink. Poza tym zmiana była stopniowa, Bree w 1 (pani perfekcyjna), w 3cim (burzliwe uczucie do Orsona), w 6tym (romans z Karlem) i wreszcie 7mym sezonie to bohaterka coraz to bardziej i bardziej wyzwolona i 'liberalna', aczkolwiek pamiętająca o swych konserwatywnych korzeniach Wink.
newyorker00
PostWysłany: Wto 20:54, 11 Sty 2011    Temat postu:


Ten powyższy obrazek pokazuje taką Bree z początku 1 sezonu, popatrzcie na jej policzki, strasznie napięta i jakby chciała powiedziec "jestem wspaniałą żoną i matką".

Tutaj już co innego, jest nadal idealna ale z jajami i charakterem, tą Bree najbardziej lubiłem a nie tą:


jak sami widzicie Bree od jakiegoś czasu przechodzi w skrajności i... to nie jest zbyt normalne dla zwykłego człowieka, zazwyczaj charakter jaki się posiada zostaje na całe życie Rolling Eyes
aiko
PostWysłany: Wto 17:19, 11 Sty 2011    Temat postu:

Ja bym to określiła troszkę inaczej - nie plastikowa, a trochę nienaturalna, sztuczna, bo Bree w pierwszym sezonie rzeczywiście była nieco inna... przypominała mi trochę żonę ze Stepford pod pewnymi względami, dlatego za nią nie przepadałam. W kolejnych sezonach była już bardziej naturalna.
Sahem
PostWysłany: Wto 13:36, 11 Sty 2011    Temat postu:

newyorker00 napisał:
Ale należy pamiętac, że to właśnie Keith zmienił Bree, może nie do końca tak jak bysmy chcieli ale zawsze (teraz oglądałem właśnie 1 odcinek całego serialu i uznałem, że bree była wtedy zbyt plastikowa) teraz jest nawet nawet spoko, tylko jak już mówiłem z tym błotem to trochę przesadzili Rolling Eyes


Ale cały urok Bree polegał na tym, że była sztywną i elegancką damą. Nigdy nie była plastikowa (bo to kojarzy mi się z opaloną tapeciarą spod galerii). Za tę klasę ją pokochałem. Nie byłaby moją ulubioną postacią, gdyby zachowywała się tak od początku.
I właśnie za to, że Keith zmienił Bree ja go nienawidzę. Nie znoszę faceta, za każdym razem jak się na ekranie pojawia myślę sobie "co ten wytatuowany typ robi koło Bree?!".
newyorker00
PostWysłany: Wto 2:11, 11 Sty 2011    Temat postu:

Ale należy pamiętac, że to właśnie Keith zmienił Bree, może nie do końca tak jak bysmy chcieli ale zawsze (teraz oglądałem właśnie 1 odcinek całego serialu i uznałem, że bree była wtedy zbyt plastikowa) teraz jest nawet nawet spoko, tylko jak już mówiłem z tym błotem to trochę przesadzili Rolling Eyes
Librarian
PostWysłany: Pon 21:14, 10 Sty 2011    Temat postu:

Cytat:
Ale Keith nie jest fajny xP Fajny był Rex i Orson.

Dla mnie również jest strasznie irytującym bohaterem. Stokroć wolałem Rexa, a zwłaszcza Orsona. Keith to taki mrukliwy osiłek, Orson i Rex przynajmniej byli zabawni - pamiętacie błyskotliwą odpowiedź Orsona na pytanie "Ciekawe co by powiedział Rex gdyby mógł nas teraz zobaczyć?" "Pewnie - kim jest ten gość na wózku" albo kultową ripostę Rexa w kierunku Georga "Umawiasz się z moją żoną, mów mi Rex" Smile? Keith jeszcze nic zabawnego sobą nie zaprezentował (no może poza inicjacją bójki na jedzenie Razz).
Sahem
PostWysłany: Pon 19:33, 10 Sty 2011    Temat postu:

Ale Keith nie jest fajny xP Fajny był Rex i Orson.

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group